Dom

Dom

czwartek, 10 grudnia 2015

71. Cyrkulacje i powroty, czyli hydrauliczne szaleństwo oraz jaki styropian pod wylewki

2014-06

Panowie hydraulicy pracują powoli. Nam się nie spieszy, więc im też nie. Coś tam sobie dłubią po godzinach, popołudniami, pogwizdują, docinają rurki, drapią się po głowach, naradzają się i nie traktują roboty jak zająca, który zamierza uciec.
- Tu się nie ma co spieszyć, bo wszystko trzeba przemyśleć. Na poprawki miejsca nie będzie, jak pójdą wylewki to już się rurki łatwo nie przełoży – mówił pan Kukułka.
Fakt, zawsze trochę mnie przeraża gdy pomyślę, że pod podłogą zabetonowane zostaną jakieś rury, przewody i instalacje, do których nie będzie dostępu. Na tym etapie lepiej błędów nie popełniać.
- A jakby coś pękło? - spytałam
- Pękło? A niby czemu? Eeee, jeszcze mi się nie zdarzyło. Nie pęknie.




Na całej podłodze na parterze panowie rozłożyli czarną folię budowlaną o grubości 0,2 mm. Folia ta leży sobie płasko na betonie i docięta jest z zapasem w ten sposób, że jej brzegi wywinięte są na ściany na wysokość około 20 cm. Poszczególne pasy folii układane są na zakładkę, bo przecież żadna folia nie jest szeroka na tyle, by w jednym kawałku przykryć np.cały salon.




Następnie na folii panowie rozciągnęli dużo rur rozprowadzających wodę po całym domu, do wszystkich kranów, spłuczek, pieca i kaloryferów. A potem ułożyli na folii pierwszą warstwę styropianu o grubości 4 cm, równiutko, płyta przy płycie, aby wszystkie arkusze ściśle do siebie przylegały. W miejscach, gdzie rozciągnięte były rurki wodne styropian został odpowiednio wycięty, przycięty i docięty, na prosto, łukami i jak tam wypadło. Wyglądało to tak, jakby w białej tafli podłogi powycinać ciasne tunele, w które potem wciśnięto rurki, choć kolejność tych prac była odwrotna (najpierw rurki, potem styropian).





Jedna rolka folii jaką kupiliśmy, tj. 100 m2, okazała się niewystarczająca, no bo wiadomo, zakładki i wywinięcia też czynią powierzchnię. Musieliśmy więc dokupić kawałek folii do przedpokoju. Folię można kupić albo w całej rolce (wtedy jest dwukrotnie tańsza), albo na metry kwadratowe – co się nie opłaca, ale jak ktoś potrzebuje mało to jednak się opłaca. Marek zdecydował, że dokupujemy całą, kolejną rolkę 100 m2, bo folia zawsze się przyda. Nie wiem wprawdzie do czego się przyda i po co mi ¾ rolki czarnej folii, ale kupiliśmy. Będzie teraz zagracała garaż do czasu, aż się przyda albo do czasu aż ją wyrzucimy.

Po czasie powiem, że folia się jednak przydała. Zawsze warto mieć na budowie folię oraz kartony tekturowe, aby móc rozłożyć je na podłogach i zabezpieczyć w ten sposób np. nowiutkie, czyściutkie płytki albo panele, gdy już niby wszystko prawie gotowe do zamieszkania, a jeszcze panowie robotnicy szwędają się po domu w ubłoconych butach. Tak więc nie żałuję decyzji o kupieniu większej ilości folii, bo nie raz była ona rozciągana.

W obydwu łazienkach zainstalowane zostały stelaże od wc, czyli stalowe konstrukcje nośne, które przykręcone są mocnymi śrubami do ścian i do podłóg. Muszle klozetowe na tym etapie prac nie są jeszcze zawieszone, ale szerokie rury odprowadzające ścieki z wc do kanalizacji już są wpasowane i zmontowane z geberitami – dlatego właśnie stelaże potrzebne były już teraz, by spasować je z kanalizacją.



Ponadto wyprowadzone są podejścia kanalizacyjne, czyli siwe rury, którymi będzie spuszczana do kanalizacji zużyta woda i ścieki z wanny, z umywalek, z sedesów, z pralki i z pieca centralnego ogrzewania. Tak tak, też się zdziwiłam po co wylot do kanalizacji przy piecu, ale pan Kukułka mnie oświecił:
- Przy piecu zawsze tworzą się skropliny wody, zwłaszcza przy rozruchu, gdy rurki są zimne i zaczyna się grzanie. No i co, będzie pani łapała tę kapiącą wodę w miseczkę? Musi być odpływ – tłumaczył hydraulik.


Po ułożeniu pierwszej warstwy styropianu przyszła kolej na warstwę drugą, też o grubości 4 cm, czyli razem na parterze mamy warstwę izolacyjną 8 cm. Styropian ten ma stanowić izolację termiczną podłóg, takie odcięcie domu od podłoża pod nim.

W drugiej warstwie styropianu również wycinane są korytarze na rury, których całe mnóstwo biegnie po domu w ładnych, czerwonych wiązkach. Czerwone, otulone rury biegną najpierw w kilku wiązkach razem, a potem rozgałęziają się do poszczególnych ujęć wody i grzejników. Wygląda to jak wielopasmowa autostrada, która najpierw jest zwarta, a potem rozpada się na pojedyncze uliczki.




Rury wodne znajdujące się w pierwszej warstwie styropianu, czyli tej dolnej, umieszczone są w plastikowych, karbowanych osłonkach, czyli w peszlach. Peszle podobne są do rurek grających, jakie kupowało się za dzieciaka na straganach podczas odpustów albo przy plaży. Jak się nimi kręciło to rurki gwizdały. No, to właśnie podobne do takich. Niestety, nie sprawdziłam, czy peszle też gwiżdżą przy kręceniu, ale Marek mówi że to może i lepiej, bo gdybym zaczęła wymachiwać peszlami to hydraulicy mogliby mnie wziąć za wariatkę.



Rury w drugiej warstwie styropianu są w osłonkach ocieplanych, takich piankowych, miękkich. Rurki są więc zaizolowane, aby woda w nich płynąca nie stygła i nie oddawała ciepła podłodze i wylewce, ale aby dotarła gorąca do grzejników. Pan Kukułka mówił, że taki dwuwarstwowy rozkład rurek, górne w otulinach a dolne w peszlach, to się nazywa cyrkulacje i powroty. Nic z tego nie kumam, ale rurki wyglądają pięknie!



Podoba mi się praca hydraulików. Pan Kukułka jest świetnym gościem. Robi wszystko powoli, dokładnie, precyzyjnie docina styropian i szczelnie osadza w nim rurki. Wszędzie jest porządek, jest czysto, ładnie i z głową. W międzyczasie opowiada nam o meczach, które rozgrywa co rusz będąc zawodnikiem w lidze Old Bojów. Mają panowie osiągnięcia, zdobywają medale, jeżdżą na zgrupowania i chodzą na treningi. Facet jest pasjonatem piłki nożnej i od niedawna zaczął uprawiać ten sport aktywnie. Już wszystko jasne, skąd u niego taka świetna sylwetka!

W schowku pod schodami przy ścianie znajduje się tzw. rozdzielnia ciepła. To taka biała, dość płaska metalowa skrzynka, ze zdejmowaną osłoną na kluczyk, z której wychodzą wszystkie rurki wodne. Na każdej rurce w rozdzieli zamontowany jest osobny zawór, czyli mini-kranik, którym można odciąć dopływ wody do poszczególnych kaloryferów czy też ujęć wodnych. Gdyby tylko wiedzieć który kranik jest do czego. Pan Kukułka wie, ale my niekoniecznie. Mam nadzieję, że wiedza ta do niczego nigdy nie będzie nam potrzebna. Jedyne co, to pan Kaukułka pokazał nam dwa ważne zawory, które regulują dopływ wody do ogrzewania podłogowego – jeden do łazienki, drugi do przedpokoju (tylko w tych dwóch pomieszczeniach będziemy mieć ogrzewanie podłogowe). Zaworami tymi reguluje się przepływ wody w ogrzewaniu podłogowym, a tym samym temperaturę podgrzewanych podłóg. Gdy się przykręci – podłoga będzie chłodniejsza.




Na poddaszu nie ma potrzeby rozkładania pod styropianem czarnej folii. Tam żadna wilgoć od fundamentów nie podejdzie, więc na górze będzie tylko jedna warstwa styropianu (nie dwie jak na dole), za to nieco grubszego, bo o grubości 5 cm.

Niestety, nie jesteśmy zadowoleni z zakupionego styropianu. Zakupy zadziały się zbyt szybko i za mało czasu poświęciliśmy na zgłębienie tematu oraz na analizy parametrów styropianu podłogowego, czyli rozkładanego pod wylewki. Zaufaliśmy opinii kolegi, który przekonywał, że styropian o twardości EPS 60 jest całkowicie wystarczający. Teraz wiem, że powinniśmy kupić styropian twardszy, a tym samym nieco droższy, mianowicie EPS 80 albo EPS 100.


Gdy się chodzi po naszym styropianie, zostawia się w nim delikatne wgniotki po butach. Wkurza mnie to straszliwie! Wprawdzie hydraulik twierdzi, że bardzo wiele osób kładzie taki właśnie styropian, a nawet jeszcze bardziej miękki, i że to nie przeszkadza, bo na warstwy styropianu pójdzie betonowa wylewka, i to zbrojona metalową siatką, więc wszelkie minimalne ugięcia i dołeczki po butach nie mają znaczenia.
– Pani się tak nie przejmuje tym styropianem! – powiedział Kukułka, gdy po raz kolejny marudziłam pod nosem, że mogliśmy nie kupować tak pochopnie - Owszem, gdyby był trochę twardszy to wygodniej by się kładło, bo by się nie kruszył i nie wgniatał. Ale ten też spełni swoją rolę w zupełności. Styropian, każdy, pod ciężarem wylewki i tak w całości lekko się podda masie i osiądzie. To się nazywa posadzka pływająca. Będzie dobrze. Już robiłem instalację w EPS 40 i też było dobrze. Pani da spokój.

Ale ja nie byłabym sobą, gdybym dała sobie spokój i tak po prostu przestała mieć problem. W sprawie styropianu skontaktowałam się więc z producentem, któremu opowiedziałam o moich wątpliwościach, czyli co to za badziewie nam sprzedali, skoro zostawiam w nim odciski butów! Spytałam, czy aby na pewno kupiony przez nas styropian nadaje się pod wylewki, czy nie jest zbyt miękki i czy nie będzie tak, że wylewka na nim pęknie?

Pan zapewnił mnie, że absolutnie nie! Powiedział, że styropian o twardości EPS 60 nie nadaje się wprawdzie pod posadzki przemysłowe, czyli do miejsc, gdzie występują ogromne obciążenia punktowe, a więc do garaży, pod parkingi, do hal produkcyjnych, gdzie stoją ciężkie maszyny, do hal magazynowych gdzie stoją ciężkie regały z zapakowanymi towarem paletami. Do domu mieszkalnego natomiast EPS 60 jest całkowicie wystarczający. Pan twierdzi, że reklamacji nigdy nie było, że wszystko jest atestowane i policzone. Na koniec, rozbawiony moim niepokojem zapewnił, że kupiliśmy styropian idealny, przeznaczony dokładnie do naszych potrzeb, gdzie jest optymalny stosunek ceny do potrzeb i jakości. Można było oczywiście kupić styropian droższy, mocniejszy, ale nie ma takiej potrzeby, szkoda pieniędzy. Styropian EPS 60 ma dopuszczalne obciążenie użytkowe 1,8 tony/m2. A więc do domu aż świat.

Uff. Trochę mnie pan uspokoił. A jeszcze bardziej uspokoił mnie Marek, który jako dyplomowany fizyk przekonywał, że styropian o mniejszej gęstości ma lepsze właściwości akustyczne. A to akurat w naszym przypadku bardzo pożądana cecha, przyda się zwłaszcza do wytłumienia stropu:
- Taki mocniej sprasowany styropian bardziej przenosi drgania, a tego przecież nie chcemy. Poza tym zbrojona wylewka służy właśnie temu, aby rozkładać nacisk na całą powierzchnię. Teraz, gdy chodzimy po styropianie, powodujemy wgniotki bo robimy naciski punktowe. Pan ci przecież tłumaczył, że na ten styropian możesz naciskać równomiernie ciężarem 1,8 tony na m2 i aż do takiej wagi nic nie ma prawa się ugiąć ani o milimetr. Więc proszę cię, daj już spokój z tym styropianem! Dobry jest! Koniec zmartwień! – rozkazał mąż. - Producenci co chwilę wymyślają nowe produkty, wprowadzają na rynek materiały o mocno wyśrubowanych normach i przekonują ludzi, że ten nowy, droższy produkt będzie lepszy. A ludzie lubią mieć wszystko najlepsze i kupują, potrzebne czy nie. I o to w tym chodzi. Jeszcze się na nauczyłaś, że marketing jest po to, aby wymyślać ludziom potrzeby, których wcześniej nie mieli?

Dobra. Nie ma co marudzić. Styropian jest jaki jest, czyli dobry jest. Nie ważę przecież 1,8 tony!

Pan hydraulik coś przebąkiwał, że prawdopodobnie dwie warstwy styropianu, tworzące razem 8 cm grubości, okażą się za małe. Tak to na początku zmierzyli, wyliczyli, ale teraz, przy robocie, wychodzi im, że przydałoby się jeszcze położyć na wszystko „dwójkę”:
- Nie wiem, czy myśmy źle zmierzyli, czy posadzka jest nierówna. Bo w jednym miejscu wychodzi prawie dobrze, a w innym bym trochę podwyższył. Lepiej dokupić i dołożyć styropianu, niż lać grubszą wylewkę, bo taniej wyjdzie.
W porządku. Nawet lepiej. Postanowiliśmy, że wierzchnią warstwę zrobimy ze styropianu mocnego, EPS 100 albo lepiej. Jak się go rozłoży, to żadnych wgniotek nie będzie i nie będziemy drżeć, że ekipa od wylewek coś poniszczy. Tym razem styropian zamówimy u Adama. Nie będzie tego dużo, raptem dwie paczki, nie zbankrutujemy.
Po czasie powiem, że dwójka jednak nie była potrzebna i poprzestaliśmy na dwóch warstwach po 4 cm.

Po położeniu styropianu nasz dom nagle wyogromniał. Podłoga zrobiła się biała i wielka. Młodszy syn, gdy to ujrzał natychmiast położył się na ciepłej, czystej, styropianowej podłodze i rzekł:
- Patrzcie! Pierwszy raz leżę sobie w swoim własnym pokoju! – Tak, radość jest wielka. Fajnie jest, gdy z zakurzonego placu budowy powoli zaczyna się wyłaniać mieszkanie. Kurz z betonu, nie do posprzątania, został zaizolowany folią budowlaną i styropianem. Już się nie wzbija przy chodzeniu. Nie świdruje w nosie.



Postanowiliśmy, że gdy będziemy mieć już wylewki, to trzeba będzie je zabezpieczyć przed kurzeniem, bo budowlany, cementowy kurz i pył jest nie do zniesienia! Musimy się dowiedzieć, czy są jakieś preparaty do pomalowania batonu, które wiążą kurz z podłożem.

Po czasie powiem, że wylewki można po prostu zagruntować zwykłym uni-gruntem, jakim gruntuje się ściany przed malowaniem. Doskonale skleja kurz i przez jakiś czas, zanim się zetrze od chodzenia, świetnie się sprawdza. Po zagruntowaniu wylewek jest w miarę czysto.

Zapytałam pana Kukułkę, czy przed rozkładaniem i docinaniem styropianu nie powinien najpierw sprawdzić szczelności instalacji:
- Narobi się pan, naukłada, podocina. A jak puści pan wodę i się okaże, że jest jakiś przeciek, to jak pan go znajdzie? Skąd pan będzie wiedział, czy pod styropianem nie płynie gdzieś strużka wody? Wszystko przykryte. Nic nie widać pod spodem – zagadałam zaczepnie.
Hydraulik się uśmiechnął:
- Tego się droga pani nie sprawdza na oko. Robi się próby ciśnieniowe. Zakłada się na początku instalacji specjalne urządzenie i odkręca się wodę. Instalacja jest zaślepiona, więc woda doleci do końca i się zatrzyma na zaślepce. A jak się ciśnienie ustabilizuje, to powinno być stałe. Gdy będzie malało w czasie to znaczy, że gdzieś jest przeciek. I wtedy dopiero można się martwić, jak go znaleźć.
- A cha – ale ja jednak laik jestem! aż wstyd pytać o takie oczywiste rzeczy! – A zdarzyło się panu, żeby ciekło?
- No zdarzyło się. Chyba ze dwa razy. Ale to zazwyczaj dzieje się w zimę, gdy instalację się robi w niskich temperaturach. U pani nie cieknie, instalacja stoi pod ciśnieniem już trzeci dzień – uspokoił mnie hydraulik.