- Na jutro to zdałoby się już ten komin przywieźć – zagadnął z głupia
frant pan Jarek.
- Komin? Na jutro? - pierwszy raz usłyszeliśmy o kominie.
- To nie mówiłem jeszcze?
Nie mówił. Zapomniał. Widocznie za szybko pracuje i to co pomyślał
myli mu się z tym, co powiedział. Dobrze że choć pamięta co zrobił i wie co ma zrobić.
No dobra. Będziemy kupować komin. Nie wiem wprawdzie, czy „na jutro”
zdążymy, ale spróbujemy.
Zaczęliśmy od rozmowy z Irkiem, tym co to już zbudował dwa domy i się
zna. Jak wygląda komin? Niech nas choć trochę oświeci.
Wyobrażałam sobie, że komin to strasznie długi element, pewnie jakaś
rura, którą przywiezie nam na działkę very long-car. Oczywiście nic z tych
rzeczy. Komin jest wprawdzie wysoki czyli długi, ale nie na etapie jego kupowania :) Podobnie jak strop komin przywożą w częściach, spakowany na paletach.
Komin się muruje. Stawia się go ze specjalnych pustaków, które łączy się ze sobą przy pomocy zaprawy murarskiej. Wewnątrz zestawionych jeden na drugim pustaków znajdują się kanały wentyalacyjne oraz kanał na rurę ceramiczną. Rura jest specjalna, odporna na żrące składniki chemiczne zawarte w spalinach. Te ceramiczne kręgi przed umieszczeniem w kanale pustaka otula się wełną mineralną, która uszczelnia i ociepla cały pion. Bez wełny w kominie hulałby wiatr i mróz, który mógłby z łatwością przeniknąć przez cienkie ścianki pustaków do domu. A mostków termicznych nie chcemy. Ma być ciepło.
Niektóre elementy ceramiczne są nietypowe, zawierają otwory i wyloty. Służą one zapewne do podłączenia w tych miejscach pieca. Ale tym zajmie się hydraulik na całkiem innym etapie budowy, mianowicie po położeniu tynków wewnątrz domu, gdy będziemy podłączać piec w kotłowni. Daleka droga.
W garażu leżą jeszcze niezamontowane elementy komina - jakieś stalowo-ceramiczne drzwiczki czy też zaślepki. Pan Jarek kazał je zachować i dać hydraulikowi w odpowiednim czasie.
Na szczycie komina, już po jego wybudowania, zauważyłam metalową, srebrną kopułkę, taki jakby grzybek. Niestety nie widziałam tego elementu na etapie budowy. Pewnie był spakowany gdzieś na palecie, między pustakami kominowymi. Przypuszczam, że chroni on wlot komina przed deszczem, ale głowy za to nie dam. Trzeba by o tym doczytać albo podpytać fachowca. Może hydraulik, który jest rozmowniejszy od pana Jarka mi to kiedyś wyjaśni.
Foto: kręgi ceramiczne komina i pustaki kominowe - w tym większym otworze ustawia się kręgi ceramiczne, mniejszy otwór to kanał wentylacyjny.
Komin się muruje. Stawia się go ze specjalnych pustaków, które łączy się ze sobą przy pomocy zaprawy murarskiej. Wewnątrz zestawionych jeden na drugim pustaków znajdują się kanały wentyalacyjne oraz kanał na rurę ceramiczną. Rura jest specjalna, odporna na żrące składniki chemiczne zawarte w spalinach. Te ceramiczne kręgi przed umieszczeniem w kanale pustaka otula się wełną mineralną, która uszczelnia i ociepla cały pion. Bez wełny w kominie hulałby wiatr i mróz, który mógłby z łatwością przeniknąć przez cienkie ścianki pustaków do domu. A mostków termicznych nie chcemy. Ma być ciepło.
Niektóre elementy ceramiczne są nietypowe, zawierają otwory i wyloty. Służą one zapewne do podłączenia w tych miejscach pieca. Ale tym zajmie się hydraulik na całkiem innym etapie budowy, mianowicie po położeniu tynków wewnątrz domu, gdy będziemy podłączać piec w kotłowni. Daleka droga.
W garażu leżą jeszcze niezamontowane elementy komina - jakieś stalowo-ceramiczne drzwiczki czy też zaślepki. Pan Jarek kazał je zachować i dać hydraulikowi w odpowiednim czasie.
Na szczycie komina, już po jego wybudowania, zauważyłam metalową, srebrną kopułkę, taki jakby grzybek. Niestety nie widziałam tego elementu na etapie budowy. Pewnie był spakowany gdzieś na palecie, między pustakami kominowymi. Przypuszczam, że chroni on wlot komina przed deszczem, ale głowy za to nie dam. Trzeba by o tym doczytać albo podpytać fachowca. Może hydraulik, który jest rozmowniejszy od pana Jarka mi to kiedyś wyjaśni.
Foto: kręgi ceramiczne komina i pustaki kominowe - w tym większym otworze ustawia się kręgi ceramiczne, mniejszy otwór to kanał wentylacyjny.
Irek uświadomił nam, że w obecnych czasach stawia się tzw. kominy
systemowe. Ponoć najlepszą firmą produkującą kominy jest firma Schiedel, ale co
za tym idzie mają też poważne ceny. Jak dla nas zbyt poważne. Irek zachwalał
też sprawdzony przez siebie komin systemowy polskiego producenta z Bolesławca.
Twierdził, że jest on równie dobry jak Schiedel, a kosztuje dwukrotnie mniej. Jednak
po wykonaniu kilku telefonów okazało się, że w żadnym znanym nam składzie
budowlanym nie handlują kominami z Bolesławca. A więc nie uda się szybko
załatwić polskiego komina, a już na pewno nie „na jutro”. Schiedel natomiast
jest dostępny od ręki. Jakże by inaczej. Ech, gdyby tak nie liczyć kasy, to
budowanie w obecnych czasach byłoby czystą przyjemnością.
Komin Schiedel kosztuje 4 800 zł. Cóż. Drogo. Liczyłam, że na komin wydamy
2 500 zł. Szukamy dalej.
W kolejnych odwiedzanych przez nas składach budowlanych co rusz dowiadywaliśmy
się o kominach czegoś nowego. W jednym z nich pan zapytał, jaka jest potrzebna
średnica, ale niestety nie umiałam odpowiedzieć na to proste w sumie pytanie.
Dysponowałam jedynie karteczką od pana Jarka, na której było napisane, że
potrzebne jest 8,9 m.b. (metrów bieżących). Pan Jarek naszkicował też na kartce
dwa przekroje dotyczące komina. Jeden to przekrój komina z wentylacją, a drugi
to przekrój dodatkowej wentylacji z dwoma otworami. Pod każdym przekrojem
podpisał ich wymiary:
- Jak pani pokaże tą rozpiskę, to w składzie już będę wiedzieć o co
chodzi.
Nawet nie próbował mi tego tłumaczyć zakładając z góry, że niczego nie
pojmę. Niech mu będzie. Skoro nie lubi gadać, niech nie gada. Z pracy techniki,
rysowania rzutów i przekrojów akurat zawsze miałam piątkę, ale udałam, że
przekrój faktycznie mnie przerasta. W domu przestudiowaliśmy szkic wnikliwie,
żeby wiedzieć co kupić. Łatwe.
W jednym ze składów budowlanych sprzedawca wpadł na arcyciekawy pomysł. Mianowicie po ustaleniu, że komin ma obsługiwać piec gazowy, ów „fachowiec” poddał w wątpliwość, czy w ogóle komin jest nam potrzebny:
- Bo niektórzy nie robią
komina, tylko murują z pustaków przewód wentylacyjny i wylot. Kominy to są
potrzebne do pieców na paliwa takie jak węgiel czy eko-groszek. A przy gazie to
tylko skropliny się odprowadza i już. Po co aż komin – referował sprzedawca z
wielkim przekonaniem.
Całkiem nam się to nie spodobało. Bo czy architekt, kierownik budowy i
pan Jarek kazaliby budować komin, gdyby był on zbędny? Pan Jarek wyśmiał „nowatorski”
pomysł sprzedawcy.
- Komin musi być zawsze. Do pieca gazowego też. Niech pani nie słucha
głupot.
Potem pojawiła się nowa wątpliwość, jakie komin ma mieć fi, czyli jaką
ma mieć średnicę. Czy potrzebne jest aż 20 cm, czy wystarczy 18 albo 16. Pan Jarek
potwierdził, że do instalacji gazowej wystarczające jest fi 16 i takie się
zazwyczaj robi. To dobrze, taniej.
Kolejne pytanie, to czy chcemy komin z wełną mineralną czy bez. Nie
mam pojęcia, gdzie w kominie ma być wełna, ale pan Jarek potwierdził, że z wełną
koniecznie, bo to element zapobiegający mostkom cieplnym. A więc z wełną -
drożej.
Foto: wełna mineralna - element komina. Owija się nią ceramiczne, okrągłe elementy komina.
Ostatecznie ustaliliśmy, z pomocą pana Jarka, który wisiał na telefonie, wszystkie szczegóły dotyczące komina i wentylacji. Komin zamówiliśmy. Poprosiłam o przesłanie faktury pro-forma na e-mail, po południu zrobiłam przelew i na środę (a więc za dwa dni) komin ma być dowieziony na plac budowy. Z fakturą i – co ważne – z gwarancją. Koszt kupionego przez nas komina systemowego marki Leier to 3 000 zł.
Czekamy na dostawę.
Foto: Część wybudowanego komina. W rogu pustaki z kanałem na kręgi ceramiczne (owinięte wełną mineralną) i z kanałem wentylacyjnym. Z lewej dostawiony pion z pustaków wentaylacyjnych (dwukanałowy).
W poszukiwaniu komina, stropu i więźby dachowej przejechaliśmy naszym autem pond 160 km jednego dnia, jeżdżąc tylko po Łodzi i okolicach. O tym, że spędziliśmy na zakupach budowlanych ¾ dnia nie muszę pisać. Trzeba mieć duuuużo czasu, żeby to wszystko ogarnąć.
Jutro dostaniemy od pana Jarka „rozpiskę na stemple”.
- Muszę policzyć, ile ich tam będzie potrzebne. To zamówicie w
tartaku.
Stemple mają służyć do podtrzymywania stropu przy jego zalewaniu
betonem. Na razie wiem tylko, że są to młode, dość cienkie pnie drzew, które
nie nadają się na deski, za to nadają się do bycia słupkami podporowymi.
- No i potrzebne będą rygi – kontynuował pan Jarek - czyli takie grubaśne
deski – wyjaśnił od razu, uprzedzając moje pytanie – To też napiszę, razem ze
stemplami w ratraku pani kupi.
Obawiam się, że zaplanowane przeze mnie w kosztorysie 700 zł na stemple
i deski nie wystarczy. Cóż, zobaczymy.
Foto: Stemple (nieokorowane, młode pnie) i rygi (grube dechy).
Foto: Stemple (nieokorowane, młode pnie) i rygi (grube dechy).
Za to z pocieszających informacji jest taka, że pan hydraulik oddał nam 100 zł, czego kompletnie się nie spodziewaliśmy. Pieniądze i fakturę za zużyte materiały hydraulik podał przez pana Jarka. Zamiast przewidywanych i zainkasowanych 700 zł na fakturze wyszło 609 zł, a więc uczciwy człowiek policzył dla równego rachunku 600 zł i oddał stówę.
Zadzwoniłam do niego z podziękowaniem i zapewnieniem, że jak będziemy
robić instalację hydrauliczną w środku domu to z pewnością skorzystamy z jego
usług. Pan się ucieszył. Powiedział, że bardzo się poleca, że robi kompletną hudraulikę,
czyli wodę i kanalizację, zakłada ogrzewanie, w tym również piece gazowe,
kaloryfery, ogrzewanie podłogowe. No i elektryka sprawdzonego i niedrogiego też
może podesłać. Poczta pantoflowa jest najskuteczniejsza. A pan ma ceny
prowincjonalne, nie łódzkie, więc na pewno skorzystamy z jego usług. No i stówę
oddał!
Na naszej budowie na szczęście coraz bliżej dach. Gonitwa jest niezła
i zaczynamy odczuwać zmęczenie. Codziennie musimy być na działce, zamawiać
materiały, ustalać, umawiać, płacić, podejmować decyzje, uczyć się co to rygi,
pustaki deklowane, murłaty, krokwie i inne pierdoły, o których dotąd nie
mieliśmy pojęcia.
Może jutro poczuję, jakie to te pokoje wyjdą. Przyznam, że się niepokoję. Z rysunku nie umiem sobie wyobrazić ich wielkości.
Podliczyłam koszty. Dotąd na budowę wydaliśmy ok. 60 tys. zł. Szacuję,
że jeśli uda nam się postawić dom w stanie surowym otwartym (czyli z dachem
pokrytym papą, bez okien i drzwi) za 110 tys. zł, to będzie bardzo bardzo dobrze.
to 60 tys wyszło Ci do tych stojących murów, tak??
OdpowiedzUsuńPraca idzie pełną parą i widać już efekty. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie pokazana budowa całego domu i tego kominka! Ja za niedługo też będę przymierzać się do budowy swojego domu. Na pewno skorzystam z kilku rad! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSystem kominowy i wentylacyjny w domu jednorodzinnym i nie tylko odgrywa bardzo ważne znaczenie. Dzięki niemu dodatkowo można obniżyć koszty związane z ogrzewaniem, dzięki zastosowaniu specjalnych systemów kominowych.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuń