Dom

Dom

poniedziałek, 1 września 2014

36. Ścianki działowe ciąg jeszcze dalszy

2013-08

Prawie już widać wszystkie pomieszczenia. Prawie, bo część ścianek jest zrobiona do połowy wysokości. Niemniej kształty pomieszczeń są już poodcinane, wydzielone z jednej dotąd, dużej płaszczyzny. Nadal nie wiem, czy salon nie będzie zbyt mały. Patrzę na niego i patrzę i nijak go nie widzę. Wyobraźnia mi się zablokowała czy co?


O pokojach chłopców nawet boję się myśleć. Te wydają mi się kategorycznie zbyt małe. Pan Jarek mnie pocieszał:
- Nie są za małe. To tylko tak się wydaje, bo nie ma sufitu. Jak dojdzie strop wrażenie będzie zupełnie inne. Zawsze tak jest - powiedział całkiem sporo słów na raz! Widocznie rozczuliło go moje zmartwienie.
- A salon? Też mi sie wydaje mały?
- Mały? To ma być mały salon? Ogromny jest! Zbudowałem już kilkadziesiąt domów i niech mi pani wierzy, że rzadko spotykam tak duże salony jak ten.

Wchodziłam dzisiaj do tych mikro-pokoików niemal na czworaka, bo wejścia zastawione były rusztowaniami. Musiałam się przeczołgiwać pod stelażem, między szczebelkami metalowych konstrukcji.  Wybrudziłam się przy tym nieźle czerwonym pyłem leżącym na posadzce. Ale cóż, musiałam zaspokoić swoją ciekawość. Samo zaglądanie do pokoi z zewnątrz przez okna nie pozwalało mi ocenić ich wielkości. 


Od środka faktycznie nie wygląda to najgorzej. Pokoje mają ok. 10,5 m2 każdy, a ich kształty pozwalają na logiczne ustawienie łóżka, szafki nocnej, biurka, szafy i biblioteczki. A przecież o to tylko chodzi, więcej nie potrzeba.

Przypomniał mi się mój mały pokój, który w dzieciństwie dzieliłam z bratem. Jego wymiary to 2,2 na 3 metry, czyli powierzchnia 6,6 m2. I mieszkało się jakoś w tym przyciasnym bloku, dzieląc imitację pokoju z rodzeństwem.. Nie było innego wyjścia.
Tak więc pokoje chłopaków są jakie są, inne nie będą. Prawdę mówiąc bardziej zależy mi na przestrzeni w salonie, bo jak znam życie tam właśnie będzie toczyć się życie. 10 m2 na jedną osobę, do przespania się w nocy i odrobienia lekcji w dzień, powinno wystarczyć. Żeby tylko ten salon nie był za mały, kurcze!

Dziś przywieźli strop. Belki zbrojone i pustaki stropowe. Pustaki są keramzytowe, 12-kanałowe. Pan Jarek powiedział, że to dobrze, że 12-kanałowe a nie np. 2-kanałowe, bo ponoć im więcej kanałów tym pustak mocniejszy:
- Na ostatniej budowie robiłem strop z 3-kanałowych. Potrafiły pęknąć pod ciężarem stóp, gdy się po nich chodziło. Kruche toto strasznie było. Aż strach pomyśleć, co się stało z tymi pustakami pod naporem betonu przy zalewaniu. Dobrze, że kupiliście lepsze.







Strop rozpakowany został bezproblemowo przy użyciu jakże użytecznego systemu hds. Pan kierowca-operator wykazał się wielką wprawą w precyzyjnym ustawianiu ciężkich i bujających się w powietrzu palet załadowanych tonami materiałów. Brawo. 

Dziś dostaliśmy od pana Jarka "krótką rozpiskę". Potrzebne są gwoździe, kołki rozporowe, złącza śrubowe, czyli takie nagwintowane pręty, śruby i podkładki. Zakupy faktycznie drobne - koszt 200 zł. Pręty będą potrzebne do zalewania wieńca, czyli oczywiście nie mam pojęcia do czego, ale jak zobaczę, to napiszę. 


Musieliśmy też załatwić transport jednej palety pustaków. Pan Jarek niedoszacował ilości pustaków potrzebnych na ścianki działowe parteru i przy poprzednim transporcie zamówił o jedną paletę za mało. Nie możemy niestety przywieźć wszystkich zakupionych pustaków od razu, bo na działce przed domem jest za mało miejsca i nie ma ich gdzie składować. Dlatego wozimy na raty. 
Z przywiezieniem jednej palety nie jest łatwo. Hurtownia niechętnie realizuje takie zachcianki. O zaangażowaniu w to dużego wozu z dźwigiem hds w ogóle nie ma mowy, więc pan Jarek zadeklarował, że wraz z ekipą rozładują te pustaki z palety, z samochodu, sami, ręcznie. Kierowca w składzie budowlanym, po naszych usilnych prośbach, zgodził się na przywiezienie tej nieszczęsnej pojedynczej palety:
- Ale piwo musi być za ten ekstra transport. Bez piwa to powiem pani że się tego nijak nie da zrobić - śmiał się facet. 
Dostał czteropak i podziękowania, bo naprawdę jechał specjalnie do nas, z jedną jedyną paletą. Za to ścianki działowe rosną. 




Pan Jarek trochę dziś narzekał na architekta, że "narysował sobie cwaniak tyle narożników, ścianek i pierdół, jakby nie mogło być to prościej. Łatwo się rysuje, trudniej wykonuje". Ale mnie się te ścianki bardzo podobają. Pan Jarek najchętniej zwiększyłby łazienkę kosztem sypialni, żeby ścianka się nie załamywała. Ale wtedy nie miałabym w sypialni wnęki na szafę - a to absolutnie wykluczone. Cóż, panowie pracują na całkowicie innych etapach budowy i niestety mają pewien konflikt interesów.

Według nas jak na razie architekt nie dał plamy. Może poza tym jedynie, że zaprojektował dach, jakby miały na nim leżeć dwie warstwy dachówek ceramicznych, a nie lekki gont. Za radą pana Jarka, po potwierdzeniu jego racji przez kierownika budowy, krokwie trochę odchudziliśmy i zamówiliśmy cieńsze, niż przewidywał projekt. Zamiast krokwi o wymiarach 0,22 m x 0,08 m będą 0,18 x 0,08. Pan Jarek twierdzi, że to i tak za dużo. W tartaku potwierdzili - bo spytałam - że taka więźba jaką zamówiliśmy nawet dachówkę ceramiczną utrzyma z zapasem, a co dopiero gonty.

Foto: Rozpiska więźby dachowej.


Co do konstrukcji dachu pan Jarek zaproponował jeszcze jedną poprawkę po architekcie. Mianowicie żeby dostawić w środku na poddaszu dwa dodatkowe słupy podpierające belkę poprzeczną. "Wtedy dach będzie na pewno sztywny i dobrze podparty" - tłumaczył. Oczywiście zgodziliśmy się bez zastrzeżeń. Skoro Pan Jarek robi dach to wie, jak najlepiej go podeprzeć. A rysunek to tylko rysunek.

Kierownik budowy pojawił się na działce wczoraj (nas przy tym nie było) i zapowiedział panu Jarkowi, że w piątek wyjeżdża na urlop, na dwa tygodnie. Oznacza to, że jeśli kierownik chce doglądać osobiście zbrojenia stropu przy wieńcu przed zalewaniem betonem, to budowa stanie na ponad tydzień. Panu Jarkowi, no i nam oczywiście, to całkiem "niewsmak".
Pan Jarek poprosił mnie więc, czy bym nie zagadała z tym kierownikiem, żeby nie było przestojów. Zadzwoniłam do Krzyśka i zaproponowałam, żebyśmy w czasie jego urlopu porozumiewali się mailowo. Jak zbrojenia będą powiązane, zrobię szczegółowe zdjęcia albo nagram filmik i wyślę mu materiał do akceptacji. Krzysiek oczywiście się zgodził. Powiedział, że ma teraz wielkie urwanie głowy, prowadzi kilka budów jednocześnie i wcale mu się pali, żeby wszędzie być osobiście.
Krzysiek przystał na moją propozycję zastrzegając, że jeśli zdjęcia mu nie wystarczą, to podeśle na budowę kolegę, jakiegoś innego kierownika, który zobaczy na żywo co i jak i ewentualnie zatwierdzi albo wstrzyma prace. Tak się umówiliśmy, więc ku uciesze pana Jarka przestojów prawdopodobnie nie będzie.
Krzysiek powiedział też:
- Ten wasz majster jak dotąd robi wszystko z głową, to jest szansa, że zbrojenia też dobrze pójdą. Bo jak ktoś mysli, to od razu widać. No, ale sprawdzić muszę zanim zaleją. Pilnuj tego, żeby nie zalewał dopóki nie zatwierdzę, ok.?
- Ok.

Słyszałam o bardzo wielu budowach, na których kierownik nie pojawił się ani raz. Wypełnił tylko dziennik budowy, podpisał papiery gdzie było trzeba i zainkasował gażę "za nadzór". Cieszę się, że Krzysiek tak nie robi i faktycznie sprawdza, jak i co jest robione.
Jutro mam zawieźć na działkę dziennik budowy. Krzysiek przed wyjazdem chce porobić w nim zaległe wpisy, bo dom już do połowy zbudowany a w dzienniku nie wszystko jest odnotowane. Podobno za nieprawidłowe prowadzenie dziennika budowy, w tym za brak wpisów o postępie prac, kierownik może dostać mandat. Krysiek o tym dobrze wie więc pilnuje papierków.




Pan Jarek poinformował nas, że z jego strony w zasadzie to już koniec wydatków. Skoro kupiony jest komin, strop, stemple i rygi oraz więźba dachowa, to dojdzie jeszcze tylko zalewanie stropu, płyty OSB na dach i papa. Uff! Co za ulga wiedzieć, że kasa nie skończy nam się w połowie piętra!

Najgorzej było na początku budowy, gdy codziennie dowiadywałam się o nieplanowanych przez nas zakupach albo gdy ceny materiałów przerastały nasze szacunki. Zaczęliśmy budowę nie wiedząc tak naprawdę, jakie materiały i ile przyjdzie nam kupić. Szybko się przekonałam, że zakup pustaków to kropla w morzu wydatków. Wreszcie mamy spojrzenie na całość i wreszcie wiemy, co nas jeszcze czeka – przynajmniej na etapie stanu surowego otwartego. 

Wszystko nam się uda :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz