Dom

Dom

środa, 8 kwietnia 2015

51. Z felcem czy bez? Osiemnastki czy grubsze? Papa w drodze i czekamy na słońce


2013-09-17

Wczoraj nie budowali - bo padało. Dzisiaj nie budowali - bo padało. No. Pada dalej. Marek mówi, że przynajmniej cement porządnie zwiąże, ale ja się aż tak nie cieszę, bo kto to widział, żeby w domu na posadzce stały kałuże! Stoją na poddaszu, bo nie ma dachu, i stoją na parterze, bo strop nie przysłania całej powierzchni parteru i woda dostaje się przez otwartą klatkę schodową.


Całe drewno na więźbę dachową, które wczoraj zdjęte zostało z samochodu ciężarowego na trawnik wzdłuż siatki oraz częściowo na chodnik, zostało wczoraj jeszcze przeniesione przez pana Jarka i jego pomocnika (o zgrozo!) w głąb działki. Część bali leży za domem, część w domu, część obok domu a kilka największych elementów zagraca centralnie wejście do domu, leżąc w świetle otworu drzwiowego. I tak oto więźba leżakuje na deszczu i sobie moknie, z godziny na godzinę stając się coraz cięższą od wchłoniętej deszczówki.
Drewno ma kolor rudego brązu, a to z powodu impregnatu, w którym wcześniej, w tartaku, było zanurzone na pewien czas, żeby robalom nie smakowało.


Nie mam pojęcia, jakim cudem panowie, we dwóch!, przerzucili w głąb działki tak ogromną ilość potwornie ciężkich bali. Ale zrobili to! Oby tylko kręgosłupy mieli całe i w tej sytuacji zaczynam się cieszyć, że pada deszcz. To przynajmniej wymusi na nich odpoczynek i może zdążą nieco zregenerować siły, zanim znów dorwą się do roboty.





Dziś odwiedziliśmy hurtownię w celu zwrotu gwoździ-papiaków gładkich i zamiany ich na gwoździe-papiaki karbowane. Będąc już na miejscu nie obyło się bez konsultacji telefonicznej z panem Jarkiem, bowiem okazało się, że gwoździe dedykowane do płyt OSB mogą być co najmniej dwojakiego rodzaju, to znaczy skrętne oraz pierścieniowe. Sprzedawca jednak nie do końca wie, które z nich nadają się to przytwierdzania papy na płyty OSB.
- Skrętne? Pierwsze słyszę – powiedział pan Jarek – Żadne tam skrętne. Pani weźmie karbowane, pierścieniowe znaczy się, żeby miały obrączki nagwintowane na całej długości. Aaaaa, i jeszcze przy okazji niech pani kupi wkręty do drewna, 2 paczki po 100 szt.
Gwoździe pierścieniowe okazały się droższe od gładkich, więc mimochodem wydaliśmy na dopłatę i i nowe wkręty ponad 70 zł. Ze zwrotem 15 kilo „złych” gwoździ, a co się z tym wiąże z wystawieniem faktury korygującej, nie było kłopotów. Pan sprzedawca sprawia wrażenie przyzwyczajonego do marudnych klientów. Korekty faktur oraz wszelkie zwroty nie robią na nim wrażenia.
Sprzedawca zdążył się już z nami zakumplować. Wita nas rozbawiony i zanim przekroczymy próg woła, że o rabacie oczywiście pamięta i że udziela go nawet bez naszego przypominania. Dobry handlowiec nie jest zły. Dzięki uprzejmości pana sprzedawcy na zakupy do hurtowni X jeździmy z przyjemnością, chociaż kieszenie mamy coraz chudsze.


Potem pojechaliśmy do kilku składów budowlanych pod Łodzią w poszukiwaniu płyt OSB oraz papy "na welonie". Welon bardziej kojarzy mi się z białym, zwiewnym tiulem niż z czarną, asfaltową, sztywną papą, ale nieważne. 
Czasem ceny ustalone w negocjacjach bezpośrednich kształtują się lepiej od tych przekazanych przez telefon. Ale niestety, nie tym razem.

Rano dzwoniłam do Krzyśka, kierownika budowy, z prośbą o radę na temat rodzaju papy, jakiej mamy szukać. Najpierw Krzysiek trochę się pogubił i chciał kłaść od razu dwa rodzaje papy - pierwszą warstwę papę podkładową, a drugą papę wierzchniego krycia.
- Bo nigdy się nie daje jednej warstwy, trzeba dwie. Jedna ci nie pokryje dobrze dachu i będzie przeciekać - mówił Krzysiek.
Szybko się okazało, że nie zrozumieliśmy się. Krzysiek sądził, że papa ma być końcowym i jedynym materiałem pokrywającym dach. Gdy doszliśmy do tego, że na wiosnę przykrywamy dach gontem bitumicznym a papa ma pozwolić dachowi jedynie przetrwać zimę - zmienił zdanie i stwierdził, że w takim razie papa wierzchniego krycia w zupełności wystarczy. Nie umiał jednak polecić żadnego konkretnego producenta, którego jakość warta jest uwagi.
- Tego jest teraz na rynku takie mnóstwo, co chwilę wchodzi jakiś nowy produkt, nowa firma, że nie sposób za tym nadążyć. Nie jestem w stanie nic doradzić. Ale wszystkie papy są podobne. Papa jest papa, byle nie była na tekturze, to bez znaczenia jaką kupisz - mówił Krzysiek.
Krzysiek nie widzi też sensu, żeby przepłacać i kupować super drogie papy dedykowane pod gonty, bo to – ja stwierdził - zwykłe naciągactwo.

Papa „na welonie” wcale nie jest produktem popularnym. W większości składów nie wiedzieli, o co chodzi z tym „welonem” i pod gonty proponowali papy podkładowe. Ale pan Jarek zaznaczył, że nie może to być papa podkładowa tylko koniecznie papa wierzchniego krycia.

Ostatecznie zamówiliśmy papę, której nawet nie widzieliśmy na oczy, ale która - według informacji udzielonej przez sprzedawcę – jest papą wierzchniego krycia, na osnowie z włókna szklanego (a więc nie tekturowa). Teoretycznie spełnia nasze wymagania. Z tym, że jej nie ma. Mają dowieźć.

No dobra. Papę ogarnęliśmy, zamówiliśmy 18 rolek po 15 m2 każda, czyli 270 m2,  jak kazał pan Jarek - żeby było na zakładki. Teraz czekamy na dostawę. Mają dowieźć materiał na działkę. 
Jak mówi Krzysiek – papa jest papa, wszystkie są podobne, więc powinno być ok. Po czasie okazało się, że papa papie nierówna, niemniej o tym opowiem innym razem. Na razie czekamy na dostawę.
Za papę zapłaciliśmy 1530 zł.

Teraz przyszła kolej na zakup płyt OSB. Tu niestety ceny okazały się sporo wyższe od szacowanych przeze mnie i wahały się w przedziale od 87 do 110 zł za sztukę. Musimy kupić ich aż 80 sztuk, żeby zbić z nich 250 m2 dachu (w tym daszek nad gankiem i dach nad tarasem). Każda płyta ma wymiary 1,25 m x 2,50 m, co daje 3,125 m2.


Najtańszą opcję, czyli 87 zł/szt, zaproponował nam Adam, zaprzyjaźniony pracownik składu budowlanego. Adam miał możliwość sprzedać nam płyty ze starej dostawy, w niższej cenie niż są obecnie. Dostaliśmy ofertę cenową „po znajomości”, przy czym zakup jak najbardziej odbył się legalnie, na fakturę i z VAT-em. Gdybyśmy kupili płyty w hurtowni, w której robimy większość zakupów, czyli po 110 zł za sztukę, nasz rachunek za same tylko płyty OSB byłby wyższy aż o 1 840 zł! Dzięki Adamie :) To kupa forsy.


Faktury za materiały budowlane koniecznie trzeba kolekcjonować. Wprawdzie rok 2013 był ostatnim, w którym za dokonane zakupy nasze „przyjazne państwo” zwracało część podatku VAT (różnicę między 23% a 8%, więc całkiem sporo), ale chociaż ulga ta się skończyła dokumenty potwierdzające poniesione wydatki na tzw. cele mieszkaniowe warto posiadać. A nuż trafi się jakiś spadek w formie nieruchomości po tajemniczej i skłóconej z rodziną cioci, o istnieniu której dotąd nie mieliśmy pojęcia. I wtedy spadek taki zapewne zechcemy sprzedać, a to oznacza, że fiskus wyciągnie łapkę po podatek dochodowy. Jeśli jednak pieniądze ze zbycia nieruchomości przeznaczy się na własne cele mieszkaniowe – podatek ten cudownie znika. Niniejszy blog nie jest jednak poradnikiem na temat podatków, więc nie będę szerzej omawiać tematu. Powiem tylko, że jako praktyczna i praktykująca księgowa wiem, że faktury zawsze warto posiadać. Np. dla potrzeb ewentualnej wyceny i negocjacji przy sprzedaży (choć tu cena rynkowa i tak gra główne skrzypce), albo dla ustalenia tzw. kosztu wytworzenia, aby w przypadku przekazania nieruchomości (lub jej części) na cele działalności gospodarczej móc prawidłowo ją amortyzować. No i jeszcze jeden powód, dla którego warto mieć faktury – faktury są dowodem zakupu i podstawą do ewentualnej reklamacji. Temat rzeka, nie na dziś. 


Powróćmy jednak do płyt OSB.
Konsultowałam z Krzyśkiem, co sądzi o wytycznych pana Jarka na temat ich grubości. W większości składów budowlanych „fachowcy”-sprzedawcy doradzali, aby kupić płytę 18 mm zamiast 22. Mówili, że 22 to gruba przesada, że osiemnastka w zupełności wystarcza i że nikt takiej grubej nie kupuje. Rysiek potwierdził, że 18-stka spokojnie wystarczy, ale wtedy powinna być ona z felcem, aby łączyły się na sztywno jedna z drugą. Dzięki felcowi na dachu nie będzie żadnych ugięć.

Niestety, argumenty Krzyśka nas nie przekonały. O ile nam wiadomo, na dachu między poszczególnymi płytami należy pozostawić szczeliny dylatacyjne, czyli niewielkie odstępy, aby dach miał miejsce na swobodne rozszerzanie się i kurczenie pod wpływem temperatury. Dach bowiem nieustannie „pracuje” i bez miejsca na tę „pracę” będzie się deformował, wybrzuszał albo co gorsza pękał. 
Słysząc te argumenty Krzysiek potwierdził, że owszem, szczeliny tak, i że dlatego płyt z felcem nie zbija się ciasno, ale z pozostawieniem luzu. Powiedział, że właśnie ta grubość felcu stanowi ową konieczną dylatację. Niestety, nie uwierzyliśmy mu. To się kupy nie trzyma. Pewnie Krzysiek strzelił głupotę i potem się próbował ratować, że niby felcy się nie spasowuje ze sobą. W takim razie jaka jest ich rola?


Na jednym ze składów budowlanych pewien sprzedawca też nam sugerował, żeby wykonać dach z płyt 18 mm, ale stwierdził, że wymaga to odpowiednio gęstego żebrowania w więźbie dachowej. Cenowo wychodzi więc na to samo, bo co się zaoszczędzi na płytach trzeba będzie wydać na dodatkowe krokwie.

Zadzwoniłam do pana Jarka zapytać, co sądzi o płytach z felcem. Powiedziałam, że „słyszałam od fachowców, że podobno takie właśnie, felcowane, daje się na dach”, i że ma to zapobiegać wypaczaniu i ugięciom. Pan Jarek kategorycznie stwierdził, że osioł jakiś to mówił, nie fachowiec! Dobrze, że nie zdradziłam, od kogo to wiem, bo autorytet Krzyśka w oczach pana Jarka roztrzaskałby się z hukiem o posadzkę.
- Płyty z felcem służą do układania podłóg! A na dach kładzie się tylko i wyłącznie płyty proste, i to jeszcze nie kładzie się ich do czoła, blisko, tylko z odstępami. A felc to felc, jest do łączenia na ciasno, a nie do odstępów. Nie trzeba filozofa, żeby to wiedział. Ja już widzę ten dach ze spasowanych płyt na felce, he he. Ktoś pani ciemnotę wciska, bo pewnie te z felcem mu zawalają magazyn i chce się pozbyć. Na podłogi to jest za drogie i ludzie nie biorą, a na dach to się nie nadaje! Niech pani nie słucha. Wiem co mówię.
Pan Jarek powiedział też, żeby nie oszczędzać na grubości płyty i że 18-stka jest za cienka, że on jest pewien, że będzie się uginać i że dach będzie wyglądał biednie.
- Jak już pani wykłada tyle forsy na dom, to oszczędność tych kilkuset złotych na płytach nie ma sensu, bo to naprawdę popsuje wygląd dachu.

Mamy więc jasność. Uspokoiłam się, że pan Jarek to jednak fachura, o szczelinach dylatacyjnych wie :) U nas zresztą dywagacje na temat grubości płyt są już zbędne, bo więźba leży na podwórku i jest policzona na płytę 20 mm, a nie na 18. Będzie więc 22. Za płyty OSB zapłaciliśmy 6 960 zł.

Przy okazji kupowania papy (którą mają dowieźć na budowę jak już ją sprowadzą i jak będzie potrzebna, a więc na telefon) - odebraliśmy fakturę VAT za komin. Dotąd w papierach miałam tylko fakturę pro-forma, a przecież będę występować o zwrot różnicy w VAT, no i przydałby się jakiś dowód zakupu na wypadek - tfu tfu - ewentualnej reklamacji.
Porozmawiałam z panem sprzedawcą o niewykorzystanych elementach komina. Mianowicie zostały nam dwa kręgi ceramiczne, jeden pustak kominowy i jeden pustak wentylacyjny.


Ilość elementów komina określa się mniej więcej na oko. Przy zakupie mówi się:
- Poproszę 9 metrów komina, 
i pan sprzedawca wylicza, ile segmentów potrzebne jest na konkretną wysokość. W naszym przypadku kilka sztuk zostało, ale w sumie lepiej żeby zostało niż żeby zabrakło. Tylko że co mamy teraz z tym zrobić? Potłuc na gruz pod taras? Elementy są nowe, dobre, każdy z nich niemało kosztował, bo to nie są zwykłe pustaki. Trochę szkoda.
Pan powiedział, że nie ma problemu ze zwrotem, ale pod warunkiem, że sami je przywieziemy, bo jemu nie opłaca się wysyłać transportu po kilka elementów komina. Jeśli natomiast sami je przywieziemy, to pan wystawi fakturę korygującą i zawsze te kilka groszy odzyskamy. Fajnie, bo o ile cegły i bloczki można do czegoś użyć, choćby do ułożenia prowizorycznych schodków w początkowym okresie, tak ceramiczne kręgi komina do niczego się nie przydadzą. Po działce wala się już całkiem sporo różnorakich materiałów budowlanych. A to cegły, a to bloczki, a to pustaki i belki stropowe, a to pręty stalowe. Niepotrzebne nam dodatkowe „meble”, z którymi nie wiadomo co począć. 
Ze zwrotu 4 elementów komina odzyskaliśmy 92 zł.

Mam nadzieję, że jutro wreszcie będzie ładna pogoda.

1 komentarz:

  1. Dom wygląda już naprawdę fajnie. Widać, że zostało mniej, niż więcej roboty :D Mnie zainteresowało ogrodzenie. Ono już było, czy wy je stawialiście przed budową? Sam się buduję i zastanawiam się, czy nie dać właśnie ogrodzenia. Bolesławiec to małe miasto, więc wszyscy się znamy, ale może jednak warto jakoś zabezpieczyć teren przed nieproszonymi gośćmi?

    OdpowiedzUsuń