Dom

Dom

wtorek, 7 kwietnia 2015

50. Papa na welonie, płyty OSB zamiast desek i 15 kilo karbowanych gwoździ

Pan Jarek polecił kupić i dostarczyć na piątek płyty OSB oraz papę.

Płyty mają mieć grubość 22 mm i ma ich być tyle, żeby ułożyć z nich 250 m2 dachu. Wiedząc, że jedna płyta ma rozmiar 1,25 m x 2,50 m wychodzi mi, że musimy kupić aż 80 płyt! Szybko się przekonałam, że zamiast szacowanych 3 700 zł za same płyty zapłacimy ponad 7 000 zł. Już mnie boli głowa od tych kosztów. Niby końcówka, a ciągle coś! Sądziłam też, że potrzebne będą płyty nieco cieńsze, o grubości 18 mm, które są sporo tańsze, ale pan Jarek kategorycznie odradził tę oszczędność:
- Osemnastki są za cienkie, gną się. Cały dach będzie pokrzywiony, a dach musi być stabilny. Z osiemnastek nie robię bo potem pani powie, że bylejaki dach zrobiłem - oświadczył kategorycznie pan Jarek - To jest za duża powierzchnia, żeby z byle czego zrobić - dodał i uciekł nie dając szans na negocjacje.


W projekcie uwzględnione są płyty o grubości 20 mm, ale takich w zasadzie nie produkują - a przynajmniej nie jest to standard łatwodostępny w Polsce. Pozostaje więc wariant 22 mm. Nie ma dyskusji. W sumie racja. Nowy dom nie powinien wyglądać tak, jakby dach miał się za chwilę zapaść i wpaść do środka.


Obdzwoniłam dziś wszystkie znane mi składy budowlane aby rozpoznać ceny płyt OSB o grubości 22 mm. Marek również chwycił za telefon o obdzwonił kilku znajomych, którzy wielokrotnie oferowali pomoc w załatwieniu tańszych materiałów.A nuż teraz pomogą, mamy konkretne zamówienie. 
Pomimo wiszenia na telefonach przez pół dnia nadal nie mamy decyzji, ani nie udało się uzyskać wszystkich ofert cenowych. Ten się rozezna, tamten oddzwoni, a jeszcze inny będzie coś wiedział za trzy godziny. Jutro musi więc nastąpić ciąg dalszy poszukiwań. 
W kilka miejsc chcemy pojechać osobiście, bo przez telefon nie wszystko da się uzgodnić. Zwłaszcza, gdy słuchawkę podniesie pani Zosia, która mówi „to z szefem pani musi”.


Ponieważ nasz dom ma być kryty gontem bitumicznym, a więc ani nie balocho-dachówką, ani nie dachówką ceramiczną, potrzebne jest tzw. „pełne deskowanie”. Pod blacho-dachówkę, czyli pod arkusze pomalowanej blachy wygiętej przy pomocy pras w kształt dachówek, wystarczy tylko drewniany stelaż, czyli poprzeczne jakby listewki nabite na więźbę dachową co kilkanaście-kilkadziesiąt centymetrów. I do tych listew mocuje się dość sztywne arkusze blachy, które same z siebie trzymają kształt płaskiej powierzchni. Pod gonty natomiast, które stanowią elastyczne, powycinane w kształt dachóweczek kawałki szlachetnej i ozdobnej papy, potrzebny jest pełny dach. Musi być cała, pełna połać i najlepiej zrobić ją właśnie z płyt OSB. Po pierwsze dlatego, że nabijanie płyt idzie szybciej niż nabijanie desek, bo jedna płyta zastępuje ich kilka-kilkanaście. Po drugie dlatego, że płyty OSB tworzą bardziej równą od desek płaszczyznę i gont nas płytach wygląda lepiej niż gont na deskach. A po trzecie dlatego, że płyty OSB są o wiele trwalsze od surowych desek, bo są sprasowane z wiórów pod wysokim ciśnieniem sklejonych jakimś mega mocnym klejem albo żywicą albo nie wiem czym, w każdym razie w grę wchodzi gruba chemia oraz mocne prasy i trwałość tego materiału jest nieporównywalnie dłuższa niż trwałość czystego drewna. A że drożej? Hmm. Ważne że efekt lepszy, wizualnie i użytkowo.

Kolejnym pilnym zakupem, jaki przed nami, jest papa. Ma być ona kładziona na płytę OSB i ma zabezpieczyć nasz dach przez zimę, do przyszłego roku, zanim dach będzie pokryty gontem bitumicznym. Niestety, w tym roku nie uda nam się skończyć dachu "na gotowo", a sama płyta OSB nie może pozostać na dachu odkryta.

Pan Jarek polecił, aby zakupić papę „wierzchniego krycia” (czyli nie podkładową), koniecznie musi być to papa „na płótnie”(czyli kategorycznie nie na tekturze, bo tekturę przez zimę rozmoczy deszcz i śnieg). Polecił też, że nie może być to papa termozgrzewalna, bo on - jak rzekł - nie jest cieślą, nie specjalizuje się w dachach, nie posiada zgrzewarki do zgrzewania papy i nie będzie latał po dachu z palnikiem, żeby przykleić papę termozgrzewalną. Jedyne co może zrobić pan Jarek, to przybić papę na płytę przy pomocy gwoździ-papiaków. I nie ma tu negocjacji.

Widełki cenowe pap są bardzo szerokie. Sprzedawcy doradzają różnie i każdy mówi co innego.
Nasz zaprzyjaźniony pracownik składu budowlanego stwierdził, że pod gonty musimy dać dobrą papę P64/1200 (nie wiem co ten parametr oznacza). Ów kolega przestrzega, że słabe papy się fałdują i gont nabity na nie źle wygląda, bo przyjmuje kształt podkładu. Faktycznie, wielokrotnie spotykałam domy w trakcie budowy, które miały na dachu pomarszczoną papę i nie wyglądało to zbyt profesjonalnie. Ale papa P64/1200 okazała się dość droga. Wyszło mi, że musielibyśmy zapłacić za nią ponad 3 000 zł. A to przecież jeszcze nie jest docelowe krycie dachu a ledwie pierwsze zabezpieczenie.
I tu wtrącę, że dużo dużo później, gdy pokrywaliśmy dach gontami bitumicznymi, "prawda" jakoby pofałdowana papa była przeszkodą dla gontów, nie potwierdziła się. Ale o tym opowiem innym razem.

Inni sprzedawcy mówili, że pod gonty w zupełności wystarczy zwykła papa podkładowa, której koszt dla naszego dachu wyniesie ok. 1 300 zł.
Jutro mam zamiar zapytać o radę kierownika budowy Krzyśka. Dzwonił, że wybiera się na budowę, to podpytamy co sądzi na ten temat. Muszę też jutro poczytać jeszcze o rodzajach pap, bo dziś, od ilości informacji przekazanych nam telefonicznie przez sprzedawców, głowa mi puchnie i wiem, że nic nie wiem.

Moje rozeznanie cen wśród pap wierzchniego krycia na tzw. "welonie" – czyli jak mniemam "na płótnie", o którym mówił pan Jarek - pokazuje, że za papę przyjdzie nam zapłacić ponad 1 500 zł. Szacowałam, że nie wydamy na to więcej niż 800 zł. Cóż. Nawet się już nie denerwuję.

Papa jest pakowana w rolki, a każda z nich po rozłożeniu zajmuje 15 m2 powierzchni. Na nasz dach potrzebujemy aż 270 m2, bo trzeba uwzględnić „zakładki". Czyli musimy kupić 18 rolek papy.


Dowiedziałam się także, że papę powinno się przechowywać w rolkach w pozycji stojącej. Składowanie rolek jedna na drugiej, płasko i poziomo, to błąd. Jak widać nasz majster nic sobie z tego nie robił, ale będąc w składzie budowlanym warto na to zwrócić uwagę.

Kupione przez nas na zlecenie pana Jarka gwoździe-papiaki (15 kilo!) , musimy niestety oddać do hurtowni i zamienić na gwoździe karbowane. Okazało się bowiem, że do płyt OSB potrzebne są gwoździe specjalne, nie mogą być gwoździe gładkie, ale właśnie karbowane. Wyglądają one trochę jak nagwintowane śrubki, tylko że mają ostre zakończenia, aby dawało się je wbijać młotkiem. Czeka nas więc kolejna wyprawa do hurtowni i mam nadzieję, że nie będzie kłopotów z zamianą.

Pogoda zaczyna się psuć. Coraz częściej pada. Liście spadają z drzew. Kończy się lato a ja marzę o tym, aby nasza budowa też się już skończyła. Zaczynam odczuwać zmęczenie, głównie psychiczne. Mam dość codziennego podejmowania decyzji, wyborów, uczenia się rzeczy, o których nie mam zielonego pojęcia.
W dodatku humor mi się popsuł, bo niektóre belki na dach nie są idealne i jak mi wyjdzie jakiś zbrakowany kawałek w widocznym miejscu, na przykład przy ganku, to będzie mnie to drażnić do końca życia! Coraz więcej rzeczy mnie drażni, a to tylko dowód, że potrzebuję odpoczynku. Marek mówi, że jestem mistrzynią od wynajdywania sobie problemów. Możliwe :)

Nie chcę nawet myśleć, co nas czeka w przyszłym roku, przy wykańczaniu domu. Podobno wykańczanie potrafi naprawdę wykończyć. Ale pomartwię się tym innym razem :)  Na razie zmartwienia odraczam. Muszę się wyspać, bo jutro trzeba kupić papę!

5 komentarzy:

  1. ten dach jest zrobiony zle bo nie ma deski miedzy krokwiami na gorze .

    OdpowiedzUsuń
  2. Papa w rolkach nie powinna leżeć na ziemi tylko być ustawiona w pionie. Tak składowana fałduje się i przy rozwijaniu są fale dunaju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i proszę zainteresowanych czytelników, żeby wzięli pod uwagę tę uwagę :)

      Usuń
  3. Cenne informacje i wskazówki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń