Dom

Dom

środa, 19 października 2016

77. Styropianowe puzzle i podłogówka w esy-floresy

2014-06

Przyszedł czas, abyśmy zakasali rękawy i zabrali się do roboty osobiście. Przed nami ułożenie warstwy styropianu, który stanowić będzie izolację termiczną i podkład pod wylewki.

Na dole styropian ocieplający posadzkę ułożony został, w dwóch warstwach po 4 cm każda, przez hydraulików. Na górze natomiast pan Kukułka pozostawił tę prostą podobno czynność do wykonania nam. Marek wyczytał, że rozłożenie styropianu i docięcie go tak, aby wpasował się między rury w otulinach rozprowadzających ciepło po domu, kosztuje 4 zł/m2, a więc do zaoszczędzenia mamy około 400 zł. Na poddaszu ułożony będzie styropian w jednej warstwie o grubości 5 cm.

Dobra. Pojechaliśmy do Obi, kupiliśmy potrzebne narzędzia, czyli wysuwane nożyki do cięcia, i do roboty.
Zaczęliśmy od kawy pod orzechem. Przyłączył się do nas sąsiad Wojtek, który usłyszawszy o naszych zamiarach „zabawy w puzzle styropianowe” wykrzyknął ochoczo:
- To ja wam pomogę!
Próbowaliśmy go powstrzymać, ale on jak zwykle się uparł, że on z przyjemnością, że i tak nie ma nic do roboty, no i jak się weźmiemy we troje, to raz dwa się uporamy. Ten to nie umie posiedzieć :)


Już po ułożeniu pierwszych białych arkuszy pomyślałam: jak to dobrze, że kiedyś się uparłam, aby dokładnie pozamiatać posadzki! Teraz to zaprocentowało, bo mieliśmy przed sobą "czystą" robotę, bez sprzątania. Na podłożu nie było żadnych kamyczków, żwiru ani piachu. Za to była na nim mnóstwo kurzu, który okazał się dość uciążliwy. Wprawdzie w błyskawicznym tempie przykrywaliśmy kurz białą „podłogą”, ale ten wzbijał się w górę od podmuchów tafli rozkładanych styropianów. Szybko zaczęliśmy kichać i prychać, co skłoniło nas do spowolnienia techniki. Styropian należało delikatnie i powoli kłaść, robiąc przy tym jak najmniej wiatru.



Na wolnych od rur przestrzeniach robota szła gładko i szybko. Przy brzegach, czyli ścianach, płyty styropianu należało dociąć tak, aby wpasować ostatni w rzędzie puzzel szczelnie w pozostałą do zapełnienia przestrzeń. Łatwizna. Styropian jest miękki i nożyk wchodzi w niego jak w masło. Wystarczy przyłożyć linijkę (u nas za linijkę robiła poziomica), i ciach. Resztę dołamać albo dociąć po kresce.

Robota mocno zwalniała, gdy na drodze pojawiały się rury doprowadzające wodę do grzejników. Wtedy zaczynało się sztukowanie, łuki i układanka jak z klocuszków. Praca dość łatwa i czysta, ale wymagająca sporo cierpliwości. Tak zwana dłubanka.
Ja zajęłam się układaniem całych płyt, a chłopaki obrabiali zakamarki między rurkami. Śmiałam się z nich:
- Ale się guzdrzecie! Ja ułożyłam już pół podłogi, a wy się certolicie z dwoma metrami kwadratowymi!


Na klatce schodowej, na niższej części podłogi, gdzie nie było stropu teriva tylko strop wylewany, zbrojony monolityczny, ze styropianu trzeba było ułożyć aż trzy warstwy. Dwie z nich stanowiły dorównanie do poziomu zero, żeby poziom podłogi z tym miejscu zrównał się z wylanym stropem teriva. A dopiero trzecia warstwa to była ta ostatnia.



Wojtek wykazał się dużą cierpliwością w styropianowej układance. Wyszły jego artystyczne zamiłowania do rzeźby i ewidentnie dobrze się bawił, pogwizdując przy robocie. Marek – przeciwnie, był wyraźnie poirytowany tą, jak określił, dłubanką:
- Ja tego nie będę rzeźbił! Niech zaleją betonem i już – chciał odpuścić. Ale po chwili mu przechodziło i znów docinał styropianowe kliniki.

Po ułożeniu wszystkich całych tafli ja także przystąpiłam do docinania styropianu i wpasowywaniu go w labirynty rur.
Potem posprzątałam folie z rozpakowanych paczek styropianów, które odrzucaliśmy na bok gdziekolwiek, i których całe mnóstwo zalegało na podłogach robiąc bałagan. Wszystko brudne i ukurzone, ubrudziłam się przy tym niemiłosiernie, aż po zakończeniu smarkałam czarnym kurzem.





Marek, klnąc pod nosem, zniósł na półpiętro ogromną, trzyelementową i ciężką drabinę należącą do nieznośnych elektryków. Drabinę tę Artek miał odebrać „następnego dnia”, a stoi w naszym domu już dwa tygodnie i zaczyna poważnie przeszkadzać. Na rozłożonym styropianie nie można jej ustawić, bo zrobi w nim dziury i doły. Tak więc drabina może stać tylko na schodach, utrudniając poruszanie się po klatce, bo i na dole i na górze rozłożony jest styropian. Nawet bez elektryków z elektrykami kłopot!

W łazience na dole oraz w pierwszym przedpokoju, czy jak go nazywają niektórzy - w wiatrołapie, zdecydowaliśmy się na ogrzewanie podłogowe. W łazience – wiadomo dlaczego, aby po wyjściu z wanny nie zderzyć się stopami z zimną płytką ceramiczną. A w wiatrołapie po to, aby zimą zmoczone śniegiem buty szybko i samoistnie wracały do stanu używalności.

W pozostałych pomieszczeniach domu zdecydowaliśmy się na tradycyjne ogrzewanie przy pomocy kaloryferów. Jest to decyzja wbrew obecnej modzie, bowiem większość ludzi zakłada podłogówki absolutnie wszędzie. Jeśli chodzi o koszty, podobno ogrzewanie tradycyjne i podłogowe są porównywalne cenowo, chociaż pewne różnice mogą wyniknąć przy zakładaniu podłóg. Do ogrzewania podłogowego raczej bardziej wskazane są płytki ceramiczne niż panele czy deski, bowiem ceramika lepiej odda ciepło. Nie chcieliśmy mieć płytek w całym domu, a już całkiem nie wyobrażam ich sobie w sypialni czy w salonie. Zimą, owszem, podłoga z płytek byłaby zapewne przyjemnie ciepła, ale latem, gdy dom nie jest ogrzewany, płytki pozostaną zimne jak kamienie.

Po czasie powiem, że nie żałujemy decyzji o pozostaniu przy kaloryferach. W domach, gdzie jest ogrzewanie podłogowe na całej powierzchni, jest nam stanowczo za gorąco. Może jest to kwestia ustawienia temperatury, ale chyba nie tylko.
Podłogówka powoduje swoisty zaduch i nadmierne wysuszenie powietrza. Od stąpania po ciepłej podłodze puchną mi nogi i zawsze po wizytach w takich przegrzanych domach, gdzie ciepło bije od podłoża, źle się czuję. Długo po powrocie mam wypieki na policzkach i wrażenie, jakbym miała stan podgorączkowy.
Podobno obniżenie temperatury otoczenia, w którym się mieszka, o każdy jeden stopień Celsjusza, wydłuża życie aż o trzy lata, ale oczywiście ciężko to sprawdzić. Niemniej nawet lekarze twierdzą, że temperatura w pokojach dziennych nie powinna przekraczać 21 st. C. W naszym domu Marek zarządził w dzień dość surowe 19,5 stopnia, a gdy czasem narzekamy (zwłaszcza ja), że chyba marznę, każe mi włazić pod koc, robić przysiady albo po prostu założyć sweter, skoro t-shirt z krótkim rękawem nie zapewnia mi komfortu termicznego.
Faktem jest, że sen w zbyt ciepłym pomieszczeniu nie daje odpoczynku, dlatego w sypialni najlepiej ustawiać termostat na 17-19 st. C. I z tym absolutnie się zgadzam. U nas w nocy temperatura zadana to 18,5 stopnia.
Najcieplej powinno być w łazience, nawet 25 st. C, ale przecież w tym pomieszczeniu przebywa się tylko chwilowo. Dlatego tu – podłogówka jak najbardziej jest przyjemna i pożyteczna.

Wilgotność powietrza w domu powinna wynosić 40-60 proc., co przy ogrzewaniu podłogowym jest trudne do osiągnięcia bez stosowania dodatkowych nawilżaczy. Lekarze na portalach o zdrowiu piszą, że „przy temperaturze wyższej niż 21 st. C. wysychają śluzówki dróg oddechowych, co osłabia naturalne mechanizmy usuwania wirusów i bakterii z nosa i gardła. W rezultacie częściej się przeziębiamy. Jeżeli mieszkania są przegrzewane, pogarsza się także zdolność koncentracji uwagi i analitycznego myślenia, wzrasta uczucie rozdrażnienia. Częściej możemy odczuwać bóle głowy, spadek ciśnienia krwi, zmęczenie i osłabienie. Długotrwałe przebywanie w zbyt wysokiej temperaturze może przyczynić się nawet do odwodnienia organizmu, a także wywołać zaburzenia pracy serca”.

Tak więc zimno konserwuje i nie ma o czym gadać. A ostatecznym i namacalnym dowodem na to, że ogrzewanie podłogowe przesusza powietrze, jest dla mnie opinia zaprzyjaźnionego stroiciela pianin i fortepianów, który mówi:
- Jak pianino stoi w domu, gdzie masz podłogówkę, to praktycznie po roku jest do wyrzucenia. Instrument się rozsycha, drewno pęka i nie daje się go nastroić. To jest tragedia. Przy normalnych grzejnikach tak się nie dzieje – twierdzi Minister.

Ale koniec teorii, każdy sam musi zdecydować, czy woli grzejniki na ścianach, czy ciepłe rurki w podłodze. Wracam na budowę.

Panowie hydraulicy rozłożyli w dwóch pomieszczeniach (łazienka i wiatrołap) instalację ogrzewania podłogowego. Najpierw, na warstwie styropianu, rozciągnęli specjalną, srebrną folię. Folia ta ma odbijać ciepło do góry, aby nie wnikało ono w głąb podłogi, w styropian, ale rozchodziło się ku górze, do pomieszczenia. To tzw. ekran cieplny. Folia ta ma nadrukowany wzór kratki, który ułatwia równomierne rozłożenie rurek na całej powierzchni.




Na folii ułożone zostały esy-floresy z dość sztywnych, ale poddających się zginaniu i formowaniu rurek. W tym długim i pozginanym wężu, włączonym do obiegu centralnego ogrzewania, płynąć będzie gorąca woda oddająca ciepło podłodze. Wąż jest bez otuliny, a esy-floresy ułożone są tylko na tych powierzchniach, które mają być ciepłe. A więc np. pod wanną nie.

Rurki od podłogówki przytwierdzone są do styropianu plastikowymi spinkami, wstrzeliwanymi w podłoże specjalnym pistoletem. Spinki te są w kształcie litery U, gdzie każde ramię zakończone jest haczykami, aby mogło zakotwiczyć się w styropianie. Dzięki tym spinkom esy-floresy nie prostują się i tkwią na swoich miejscach.




Pan hydraulik zalecił:
- Tylko pamiętajcie, żeby przy robieniu wylewek dopilnować ekipę, by dali odpowiedni materiał. Na podłogówkę musi iść specjalna zaprawa, czyli taka z plastyfikatorem. Oni będą wiedzieć. Plastyfikator to taki płyn, kupuje się go w plastikowych kanistrach i dolewa się do zaprawy. Bez tego wylewka na pewno popęka, więc to ważne. No i potem, jak będziecie kłaść płytki, to też trzeba kupić specjalny klej nadający się na podłogówki – douczał nas pan Kukułka. 
No i słusznie, bo niby skąd mielibyśmy o tym wiedzieć? Dopiero od niego się dowiedziałam, że plastyfikator dodany do zaprawy uelastycznia beton i zapobiega jego pękaniu. Jest to szczególnie ważne własnie przy ogrzewaniu podłogowym, gdzie występują duże naprężenia związane ze zmianami temperatury bezpośrednio w betonie.

Pan Kukułka powiedział też, aby w miarę możliwości starać się nie deptać bezpośrednio po rurkach od podłogówki. Niby są one dość mocne i nic się nie powinno stać, ale po co kusić los. Dla sprawdzenia wytrzymałości rurek stawaliśmy na jednym, luźnym kawałku, który gdzieś tam sobie leżał z boku, i faktycznie, poza lekkim spłaszczeniem rurki nic wiecej się z nią nie stało.
W miejscach przechodzenia, czyli głównie w wiatrołapie, pan Kukułka ułożył na rurkach kładki z desek, aby chodzić po nich, a nie bezpośrednio po instalacji. Wtedy nacisk rozkłada się i prawdopodobieństwo zniszczenia czy odkształcenia rurek jest wyeliminowane.

W sobotę rano pan Kukułka przywiózł nam fakturę z hurtowni za dokonane zakupy i oddał resztę, 310 zł, jaka pozostała po zwróceniu niewykorzystanych materiałów. Założył też, zgodnie z obietnicą, plastikową rozpórkę na rurki przy prysznicu. To jest gość!

7 komentarzy:

  1. Zazdroszczę ogrzewania podłogowego. W całym moim domu jest stosunkowo ciepło więc nie było potrzeby instalacji takiego ogrzewania, ale w łazience bardzo by się przydało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis. A czy ktoś mógłby mi podpowiedzieć jaki styropian podłogowy wybrać? W przyszłym roku czeka nas gruntowna przebudowa domu i mamy przed sobą dużo planowania i wydatków. Oczywiście najlepiej gdyby był niedrogi ale dobrej jakości:) Nie da się ukryć, że takie remonty to jednak dość duży wydatek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem nie ma lepszego ogrzewania niż ogrzewanie podłogowe. Jest ono dostępne na stronie: Uponor . Największym plusem takiego ogrzewania jest to, że jest na prawdę nie drogie i nie wymaga żadnego wysiłku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wpis. Warto było tutaj zajrzeć

    OdpowiedzUsuń