Dom

Dom

wtorek, 4 października 2016

74. Wylewki lada moment, klucz techniczny i nieco wstępu o kłopotach z otworami na drzwi

2014-06-24 wtorek

Wczoraj po południu na naszej budowie odbyło się spotkanie z facetem od wylewek, którego polecił nam dekarz:
- Ja tam jestem zadowolony - mówił pan Andrzej, po czym udostępnił nam numer telefonu do ekipy. Poczta pantoflowa jest jak zwykle niezawodna.

Zadzwoniłam z pytaniem o cenę. Facet wycenił robociznę na 11 zł/m2. Do tego trzeba będzie doliczyć materiał, czyli z grubsza cement i piach. Jaka będzie całościowa cena za metr - nie wiadomo.
Postanowiłam sprawdzić ceny na rynku, aby mieć orientację, czy oferta jest atrakcyjna. Szukałam, dzwoniłam, dopytywałam się. Ceny robocizny kształtowały się od 12 do 15 zł/m2.
Gdy spytałam jednego gościa, czy jest możliwość obejrzeć gdzieś jego pracę, odpowiedział dość nieuprzejmie:
- Ja tam nie będę na budowę obcych ludzi wpuszczał. Już dostałem opieprz kilka razy. Inwestorzy nie lubią, jak się przyprowadza nie wiadomo kogo. Jak pani nie ufa, to się nie dogadamy. Ja też nie chcę pracować z takimi ludźmi, co to mnie podejrzewają o nie wiadomo o co!

Oooo, ostro mnie pan zbeształ. Widocznie ma dużo zleceń i nie zależy mu na nowych klientach. Nie kontynuowaliśmy rozmowy, bo szkoda czasu. Ale niestety, po rozczarowaniu elektrykiem zaczęliśmy być bardziej nieufni i wolelibyśmy sprawdzić jakość robót zanim zawrzemy umowę.

Polecany przez dekarza pan od wylewek prezentował zgoła inne podejście do potencjalnych klientów i sam zaproponował, żebyśmy najpierw, zanim ewentualnie go wynajmiemy, przyjechali na jego aktualną "robotę" i zobaczyli sobie, jak to wygląda.
Podczas spotkania na naszej działce, po krótkich oględzinach, facet wycenił wykonanie wylewek całościowo na 34 zł/m2.
- No, powiem panu, że to nie jest tanio. Mieliśmy propozycję za 25 zł/m2 - postanowiłam być twardym negocjatorem.
- 25? No może, ale nie wierzę, że wylewka w tej cenie będzie dobra. Pewnie dają piasek przesiewany zamiast płukanego, to już mają taniej. No i pewnie cement też jest nie do wylewek, tylko najtańszy. Niektórzy tak robią, tanio. Można. Ale ja tak nie robię. Ja pani gwarantuję, że materiały nie są oszukane, piasek jest płukany, cement biorę od producenta, i to najlepszy, ale cenę u niego mam ekstra. Gdyby pani chciała kupić cement tej klasy na rynku, to zapłaci pani o 50 zł na tonie drożej. Naprawdę mam dobre źródło. No i u mnie cała posadzka jest podwójnie zbrojona. Oprócz zbrojenia z metalowej siatki daję dodatkowo na całości zbrojenie z włókna. A, no i oczywiście całość jest plastyfikowana. A wiem, że inni tak nie robią. Na pewno nie w tych pieniądzach, o których pani mówi. 25 zł za metr kwadrat, z robocizną, to się nie da. Niech mi pani wierzy, że przy takiej cenie materiał, który pani wrzucą w te posadzki to najtańsza tandeta. Potem się ludzie żalą, że coś pęka, albo że się sypie, kruszy, wymywa. Do tego oczywiście robimy dylatacje, kładziemy dookoła taśmy, no i robimy szczeliny dylatacyjne. Wie pani, mnie na robocie zależy. Bo ja wiem, że jak zrobię dobrze u jednego, to potem robota sama przychodzi. Z polecenia, jeden drugiemu, i ja tam nie narzekam. Ja nie mam czasu, żeby się anonsować i ogłaszać w internecie. A jak ludzie biorą takich, co to się ogłaszają po gazetach, to ja potem po nich poprawiam.

Facet gadał logicznie, ale jeszcze kręciliśmy nosami na tę cenę. A nuż uda się coś urwać.
Facet dumał, chodził po domu, drapał się w głowę. Wreszcie zadzwonił do jakiegoś znajomego i zapytał, czy w pobliżu naszej działki jest jakiś sensowny sprzedawca piachu. Okazało się, że jest, czyli piachu płukanego nie trzeba będzie wozić z daleka. Wyciągnął z kieszeni komórkę, uruchomił kalkulator, zaczął coś przeliczać i stwierdził:
- Jakbym piach brał stąd, to trochę na transporcie by się udało urwać. No to, ja wiem, do 31 z metra mógłbym zejść. Ale niżej to już naprawdę nie mam z czego.

Umowa stoi! Ustaliliśmy cenę za całość, około 200 m2, na kwotę 6200 zł.
Po czasie powiem, że umówienie ceny z góry na całość robót, okazało się dla nas bardzo korzystne. Pomimo dokładnych pomiarów i liczenia na kalkulatorze, facet niedoszacował zapotrzebowania na materiały:
- Trochę się przejechałem na ilości cementu, za mało policzyłem, ale niech już, umowa to umowa, moja strata - powiedział przy rozliczeniu końcowym.

Facet wziął od nas klucz od bramy i niebawem ma przywieźć piach, który wyładują gdzieś na podwórku przed domem. Umówiliśmy się, że gdy będzie potrzebował wejść do domu, aby rozpocząć prace, ma po nas dzwonić odpowiednio wcześniej. Nie przekazaliśmy mu klucza od domu, choć ja byłam bliska, ale na szczęście Marek mnie przyhamował:
- Eeej, nie bądź taka wyrywna. Dorobić klucz to żaden kłopot, a chyba nie chcesz zmieniać atestowanych zamków. Nie bądź taka uprzejma , please.

Fakt. Nie pomyślałam. Obcy ludzie nie powinni dysponować naszym kluczem. Wprawdzie do tej pory udostępnialiśmy klucz hydraulikowi, ale to swój człowiek, mam do niego pełne zaufanie.
Teraz, kolejnym ekipom, będziemy sami otwierać i zamykać dom.

Kiedyś słyszałam, że dobrym rozwiązaniem na czas budowy jest tzw. klucz techniczny. Niektórzy sprzedawcy drzwi mają takowe w swojej ofercie. Rzecz polega na tym, aby w czasie budowy posługiwać się wyznaczonym kluczem technicznym, innym od kluczy docelowych, aczkolwiek pasującym do zamontowanych zamków. Klucz ten jest inaczej wykrojony, ma mniej ząbków i nie porusza wszystkich zapadek. Gdy budowa się kończy, wystarczy jeden jedyny raz zamknąć zamek przy pomocy klucza docelowego, a wtedy wszystkie zapadki zostają uruchomione i klucz techniczny staje się bezużyteczny. Już nie da się nim otworzyć zamka. Niestety, do naszych drzwi klucz techniczny nie był przewidziany, ale warto o tym wiedzieć na przyszłość i przy zakupie spytać, czy firma oferuje zamki z kluczem technicznym.

Facet od wylewek, zagadnięty przeze mnie o jakość styropianu, jaki rozłożony został pod nasze wylewki, przyznał:
- Pewnie, że byłoby lepiej, gdyby była setka, czyli ten, no, EPS 100, twardszy. Ale bez przesady. Ludzie kładą czasem takie badziewie, styropiany o wiele wiele gorsze od waszego, i wylewki też się na to daje, nie ma problemu. W zasadzie ciężko jest stwierdzić, czy jest jakaś różnica. Reklamacji nie miałem, a czasem naprawdę tylko pył fruwał, tak się styropian kruszył. Wszystko i tak przykrywa wylewka. Nie widzę problemu w styropianie. Ten jest całkiem ok.


Facet obejrzał dokładnie i górę i dół naszego domu. Teraz całe powierzchnie podłóg wyłożone są styropianem. Przy schodach, w miejscach, gdzie będą barierki, czyli na skajach wylewek, które nie dochodzą do żadnej ściany, część styropianu będzie musiała być usunięta:
- W tym miejscu to my będziemy musieli styropian wyciąć i usunąć, bo tu będzie instalowana poręcz od schodów. To ona nie może pod wylewką wchodzić w styropian, bo by się gibała. Tylko to na całej grubości musi pójść beton - tłumaczył.
W życiu bym na to nie wpadła! Ale fakt, dobrze myśli.



Po czasie powiem, że o tym betonowym wzmocnieniu skraju stropu całkiem zapomnieliśmy. Gdy montowaliśmy barierki do schodów kombinowaliśmy tak, aby przymocować ją do stropu z boku, poniżej warstwy wylewki, a nie do podłogi od góry. Wyszło dobrze, choć pewnie łatwiej byłoby zamocować barierki do podłogi. Ale cóż. Skleroza.

Potem facet latał z miarką od okien do drzwi i z powrotem. Wyliczał, jak grubą wylewkę może zrobić, aby zmieściły się nakładki na stopnie schodów, panele i płytki. Trzeba było to zgrać z wysokością otworów na drzwi. Okazało się, że o ile na dole wysokość wnęk na drzwi jest standardowa, ościeżnice i drzwi spokojnie się zmieszczą, tak na górze do standardowej wysokości zabraknie około 3 cm:
- No, tu wnęki macie trochę za niskie. Coś się majster musiał pomylić, albo dał za gruby strop, albo jest za grubo styropianu. Nie wiem, czy nie będziecie musieli obcinać od dołu drzwi i ościeżnic. Bo jak damy wylewkę, to trochę braknie. Powinno być 2,10 a tu po wylewkach będzie jakieś 2,06.

No cóż. Nikt z nas tego nie pilnował, bo i nikt nie wiedział, że może być z tym kłopot. Możliwe, że pan Jarek się machnął. Ale nic to. Będziemy się tym martwić na etapie montażu drzwi. Na szczęście na górze do zamontowania będą tylko trzy skrzydła, najwyżej się je od dołu przytnie. Trudno. Nie ma sensu się tym martwić, skoro niczego już nie da się zrobić. Grunt, że na dole, w części mieszkalnej, wszystko gra.

Po czasie powiem, że wszystkie standardowe drzwi w swojej konstrukcji mają przewidziany na dole pas do odcięcia. Choćby całe drzwi były z płyty albo z papieru albo z innego badziewia, to na dole mają wklejony kawałek litego drewna. Bardzo często bowiem i ościeżnice (futryny), i drzwi wymagają skrócenia. W Castoramie nawet jest usługa „obcinania drzwi”, co kosztuje 7 zł, gdy skrzydło kupi się u nich lub 17 zł, gdy przywiezie się drzwi obce.

Oczywiście najlepiej jest, gdy otwory drzwiowe są o kilka centymetrów za wysokie niż o kilka centymetrów za niskie. Szczelinę 3-5 cm bez problemu wypełni piana montażowa, a potem zamaskuje, czyli zasłoni ją ościeżnica. My, przy montażu pierwszych drzwi, podkuwaliśmy lekko tynk i pustaki, robiąc wielki kurzowy bałagan. Dopiero potem wpadliśmy na to, że drzwi się przycina. Łatwiej jest drzwi obciąć od dołu o centymetr czy dwa, niż walić w pomalowane ściany młotkiem i przecinakiem, ryzykując spękanie tynków.

Dziura na drzwi powinna być na tyle duża, aby po złożeniu elementów ościeżnic, czyli po skręceniu U, móc swobodnie wstawić ościeżnicę w otwór. Oczywiście to U wstawia się do góry nogami, dnem ku górze. Na dole boki ościeżnicy stawia się wprost na podłodze, czyli na panelach, deskach albo płytkach. Nic tu nie powinno być wciskane, wbijane na siłę, nie powinny występować żadne naprężenia, bo ościeżnice, które jak wiadomo nie są robione z najwyższej jakości materiałów (mowa o tych tańszych), mogłyby się odkształcić i drzwi by się nie zamykały.

Od góry i po bokach, między ścianami a ościeżnicą, powinno być trochę luzu, 2-3 centymetry, aby wstrzyknąć tam pianę montażową.. Po zapianowaniu i zastygnięciu pianki, do osadzonych części ościeżnic domontowuje się kolejne listwy maskujące, które elegancko zasłaniają pianę i szczeliny, zachodząc na ściany niczym wywinięty kołnierz. Należy więc zadbać, żeby zrobić miejsce na swobodne wstawienie ościeżnic i aby nie musieć skracać drzwi albo powiększać otworu. No i w drugą stronę też, trzeba pilnować, aby otwory nie były zbyt duże, aby potem, przy montażu drzwi, nie trzeba było szpachlować, uzupełniać tynkiem zbyt wielkich szczelin, których nie będą w stanie przykryć maskujące kołnierze od ościeżnic.

Kolejne drzwi przycinaliśmy, choć trzeba przyznać, że bez profesjonalnych, dużych pił stołowych nie było to łatwe zadanie. Jednak nie chciało nam się wozić skrzydeł do Castoramy lub do stolarza, bo po zdjęciu fabrycznych zabezpieczeń z pewnością by się poobijały w transporcie na dachu naszego auta. Marek poradził sobie z obcięciem drzwi zwykłą wyrzynarką zaopatrzoną w nowe ostrze przeznaczone do cięcia płyt laminowanych, które nie szarpie krawędzi. Użył też ścisków, którymi przytwierdził do drzwi listę prowadzącą, aby dociskając do niej wyrzynarkę równo prowadzić ostrze. Udało się pięknie, niemal idealnie.

Ale bardzo polecam zadbać, aby otwory od początku zrobić w odpowiednim rozmiarze.

Wysokość ościeżnic jest standardowo taka sama dla wszystkich drzwi i wynosi 205 centymetrów. Szerokość natomiast może być różna, w zależności jakie drzwi kupujemy (siedemdzesiątki, osiemdziesiątki czy dziewięćdziesiątki). Przy osiemdziesiątkach szerokość ościeżnic wynosi 85 cm. Oczywiście mówię o tych wymiarach, które mają się zmieścić i są wstawiane w światło otworów, bez kołnierzy zachodzących na ścianę.



Powyższe wymiary (205 x 85) oznaczają, że aby swobodnie wstawić ościeżnicę w otwór i pozostawić po 2 centymetry zapasu na pianowanie, potrzebny jest otwór co najmniej o wysokości 207 i szerokości 89 centymetrów. Chodzi oczywiście o otwór gotowy, czyli gdy są już ułożone styropian (u nas na dole 8 cm a na górze 5 cm), wylewka (u nas ok. 6 cm) i podłogi (czyli np. panele 8 mm plus podkład 3 mm) lub płytki (grubość kleju plus grubość płytki, przy czym płytkarz mówił, że grubość kleju powinna się równać grubości płytki).
Te wszystkie wymiary trzeba przewidzieć na etapie stawiania ścian działowych, aby odpowiednio wysoko kończyły się górne krawędzie otworów drzwiowych. Oczywiście nie musi to być z dokładnością co do centymetra, bo kołnierze ościeżnic mają szerokość 5 cm, więc całkiem spore szczeliny są w stanie zasłonić.




Znam przypadek, gdy budowlańcy całkiem zapomnieli o pozostawieniu odpowiednio wysokich otworów na drzwi. I o ile przy drzwiach wewnętrznych sprawę dało się stosunkowo załatwić poprzez obcięcie drzwi, tak przy drzwiach zewnętrznych trzeba było rozwalać mury, wycinać nadproże, po czym z powrotem osadzić go odpowiednio wyżej. To była masakra!

Ale wracam to naszych wylewek. Fachowiec orzekł, że wylewki będą zrobione w dwa, góra trzy dni. Przyznam, że tempo imponujące. Powiedział też, że przez kolejne dni wylewki będą wymagać systematycznego zraszania wodą, żeby się nie rozeschły i żeby cement dobrze związał na całej swej grubości:
- Wie pani, to jest bardzo ważne. A ludzie nie pilnują i nie polewają, jak mówię. Beton zasycha od góry, a pod spodem, jeśli nie dostanie odpowiedniej ilości wody, to jest miałki, jak piach. Tak więc uczulam na to, proszę nie bagatelizować tej sprawy i naprawdę pozwolić tej wylewce porządnie się związać. Ja jeszcze potem wszystko wytłumaczę.
Czyli znów będziemy olewać he he. Nawet to lubię.

Facet mówił też, że na wygładzoną wylewkę nie wolno wchodzić od razu, aby nie pozostawiać w niej dołów po butach. Wprawdzie jej twardnienie pozwala na wejście, na przykład w celu polewania wodą, dość szybko, po dwóch, trzech dniach. Ale z kładzeniem podłóg, czyli płytek albo paneli, dobrze jest odczekać co najmniej miesiąc, a lepiej i dłużej. Pozwoli to na dobre związanie się betonu (tu polewamy), a potem na należyte i całkowite odparowanie wody, którą wcześniej wylewa się w podłogę w dużych ilościach. Kładzenie paneli na nieodparowaną, mokrą wylewkę, grozi ich zgniciem i wytworzeniem się pod folią przykrych, pleśniowych zapachów. A tego nie chcemy.

Już nie mogę się doczekać tych wylewek!
Mam nadzieję, że facet wykona robotę ekstra, bo cena wcale nie jest niska. Ale oczywiście bez przesady z tą ceną. Zamawiając tradycyjne wylewki w technologii z „miksokreta” zdajemy sobie sprawę, że poruszamy się w najniższej kategorii cenowej, rozważamy wylewki najtańsze.
Inne typy wylewek potrafią kosztować sporo więcej.
Są na przykład wylewki samopoziomujące się, których stosowanie zapewnia uzyskanie idealnego poziomu na całej powierzchni. Są też wylewki jastrychowe, podobno bardziej elastyczne, lepiej dostosowane do ogrzewania podłogowego. Pewnie zainteresowani znajdą w internecie mnóstwo wiedzy na ten temat. Orientacyjna cena wylewek jastrychowych wynosi ok. 50 zł/m2.

Ech, powoli budowa zaczyna mnie męczyć. Zwłaszcza, gdy sprawy nie idą dobrze, jak w przypadku naszego przyłącza kanalizacyjnego. Myślę sobie, że o wiele łatwiej jest budować dom, zlecając inwestycję od A do Z jednemu, generalnemu wykonawcy. Podpisuje się wtedy umowę z jedną firmą, która wykonuje absolutnie wszystko, od kopania humusu, poprzez fundamenty, mury, dach, instalacje, przyłącza, wylewki, tynki, aż po docieplenie. Czyli niemal pod klucz. I wtedy wszystko jest na głowie majstra. To on się martwi o kolejne etapy budowy. To on organizuje cały proces budowy i kolejne ekipy.
Czasem z zazdrością spoglądam na znajomych, którzy właśnie tak budują dom i nie muszą sami rozstrzygać o wszystkim, robić zakupów i martwić się, czy elektryk, hydraulik, tynkarz albo dekarz wykonają robotę należycie.


Gdy trafi się na dobrą, zaufaną i polecaną ekipę, czasem nie warto samemu angażować się w budowę aż tak, jak my to robimy. No, ale wszystko trzeba przekalkulować, bo nic nie jest za darmo. Moja zazdrość znikała, gdy porównywaliśmy koszty budowy prowadzonej samodzielnie systemem gospodarczym z kosztami budowy zleconej jednemu wykonawcy. Oszczędności są znaczne i wynoszą około 1/4 kosztów budowy całego domu. No, ale bywa, że czas jest cenniejszy od pieniędzy. 

3 komentarze:

  1. Na każdym etapie budowy mogą się pojawiać takie problemy. Nie można się zniechęcać i denerwować, dobrzy fachowcy na pewno sobie poradzą aby efekt końcowy był zgodny z oczekiwaniami. Może co najwyżej potrwać to chwilę dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ta budowa domu wygląda niesamowicie inspirująco! Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak będzie wyglądać po zakończeniu budowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest tutaj wiele ciekawych i istotnych informacji.

    OdpowiedzUsuń