Dom

Dom

niedziela, 24 maja 2015

59. Ksawery niszczyciel jako katalizator decyzji

2014-03-22

Nasz dom przetrwał zimę, ale nie obyło się bez drobnych szkód. Niestety, padliśmy ofiarą huraganowych wiatrów. Mieliśmy pecha do pogody, bo takie kataklizmy nie zdarzają się często, a akurat tej zimy nawiedziły nas aż dwukrotnie.

Najpierw szalał potężny huragan o niewinnym imieniu Ksawery. Niezłe ziółko z tego Ksawereg! Pozrywał setki dachów, powalił mnóstwo drzew i popsuł linie energetyczne w całym niemal kraju, pozbawiając ludzi prądu. Przez te swoje niszczycielskie działania Ksawery stał się niezwykle sławny. Mówiły o nim wszystkie telewizje i stacje radiowe. To była prawie klęska żywiołowa.


Z naszego dachu Ksawery zabrał sobie trzy paski papy. Najpierw je poderwał wwiewając od spodu, następnie podarł i zwiał na ziemię, odsłaniając gołe połacie płyt OSB.
Zadzwoniła do nas sąsiadka z naprzeciwka z tą niemiłą informacją, że niestety mamy dach do naprawy. Na szczęście to tylko kawałek papy. Inny dom z naszej ulicy, który jest w trakcie budowy, stracił pół dachu!

Chciał nie chciał musieliśmy naprawiać dach. Zadzwoniliśmy do naszego majstra z błagalnym wołaniem „Panie Jarku, pomocy!”.
Pan Jarek nie był zachwycony propozycją wspinania się na stromy dach w czasie panujących wtedy przenikliwych mrozów, spotęgowanych wielokrotnie arktycznym wiatrem. Aura była tak paskudna, że ludzie stawiali futrzane kołnierze i kurczyli się w sobie. Nikt nie spacerował a ci którzy zmuszeni byli wyjść na zewnątrz jedynie przemykali ulicami, byle jak najszybciej dotrzeć do budynków albo do aut, od których drzwi chciało pourywać. Wiatr wiał jak szalony i był koszmarnie nieprzyjemny. Na taką pogodę psa by człowiek nie wygonił na dwór, a tu trzeba rozkładać robotę na dachu! Koszmar.
Na szczęście pan Jarek zgodził się na odpłatną naprawę. Rozpoczęcie prac przekładał dwukrotnie, bowiem wiatr był zbyt niebezpieczny.
- Dziś nie damy rady rozwijać papy na dachu, bo wiatr nas zdmuchnie. Niestety, musimy poczekać aż siła wiatru zmaleje - mówił przez telefon pan Jarek.
Musieliśmy dokupić trzy rolki papy i drewniane grube listwy, z których pan Jarek miał nabić na dach stopnie do wchodzenia po stromiźnie.

Drewniane stopnie wcześniej były na budowie, ale chłopaki, za naszą zgodą, pobrali sobie te "niepotrzebne" klocki do palenia w piecach. Nikt nie przypuszczał, że będziemy ich jeszcze potrzebować i teraz musieliśmy ponownie kupować drewno. Cóż, mamy nauczkę, że deski i klocki można rozdawać dopiero po skończeniu budowy, a nie w trakcie, bo to się po prostu przydaje.

Pan Jarek znów utyskiwał, że to wszystko wina papy, że skoro kupiliśmy tandetę, to teraz mamy.
Nowa papa do naprawy dachu rzeczywiście była o niebo lepsza od tej pierwszej. Praktycznie nie dawała się rozedrzeć, podczas gdy papa stara kruszyła się w rękach bez najmniejszego problemu. 
Wtedy gdy kupowaliśmy feralną papę każdy sprzedawca nas zapewniał, że papa ma prawo się łamać i że to w niczym nie przeszkadza. Tym bardziej jeśli ma to być - tak jak u nas - papa podkładowa pod gonty bitumiczne. Gdybyśmy wiedzieli, że tak się to skończy, z pewnością szukalibyśmy lepszego produktu, aż do skutku.

Nowa papa to nowy produkt, który dopiero wchodzi na rynek (tak nam powiedziano w hurtowni). Wtedy gdy szukaliśmy papy na nasz dach, nie było jej jeszcze w sprzedaży. Wtedy dostępne były tylko papy na tekturze albo termozgrzewalne (kilkakrotnie droższe i przeznaczone do innych celów niż jako podkład pod gonty bitumiczne). Nie było specjalnego wyboru i po znalezieniu pierwszej papy „na welonie” w jednym ze składów, zaprzestaliśmy dalszych poszukiwań. To był błąd, za który teraz płacimy. 
Trudno. Czasu nie cofniemy. Dziś wiem, że należało szukać mocniejszej papy.

Pan Jarek naprawił dach, marznąc niemiłosiernie na mroźnym wietrze. Razem z materiałem naprawa kosztowała nas około 600 zł. Dzięki Ksawery! Nie wracaj!
Nowa papa jest świetna. Nie wiem, kto jest jej producentem ale na fakturze widnieje nazwa "papa wierzchniego krycia poliester PET SBS". Sprzedawana jest w rolkach po 15 m2 i za trzy rolki zapłaciliśmy 315 zł, więc cenowo również jest bardzo atrakcyjna. Polecam!
Listwy nabite przy okazji mocowania nowej papy pan Jarek pozostawił na dachu. Nie odbijał ich:
- Niech lepiej zostaną to przynajmniej papę przytrzymają.


Martwiliśmy się trochę o te odsłonięte płyty OSB, na które przez kilka dni do czasu naprawy padał deszcz. Przez szczeliny woda wlewała się do domu tworząc kałuże na posadzkach. Murom i wylewkom woda nie zaszkodzi, to wyschnie, ale martwiliśmy się, żeby płyty nie namiękły. 
Na szczęście nic się nie stało. Pan Jarek zapewniał, że aby takie impregnowane płyty OSB, przeznaczone przecież do zastosowań zewnętrznych, się zniszczyły, to musiałyby stać odkryte na deszczu przez kilka miesięcy. Trzy dni deszczu nie są w stanie ich popsuć. I tak właśnie było.

Naprawiony przez pana Jarka dach postał sobie w całości tylko przez kilka tygodni, bo oto znów, w marcu, przy gwałtownej wymianie frontów atmosferycznych, kolejny silny wiatr zerwał nam kolejne pasy słabej papy!

Gdy tak wiało, i gdy słyszeliśmy w telewizji komunikaty o ogromnych zniszczeniach dokonanych przez wichury, z trwogą spoglądaliśmy za okno. Drzewa prawie kładły się na ziemi. Co chwilę słuchać było syreny straży pożarnej wzywanej do powalonych pni. Pod skórą przeczuwaliśmy, że nasz dach znów jest w tarapatach.
Gdy zadzwoniła sąsiadka z Łopianowej i odczytałam na wyświetlaczu jej numer telefonu, już wiedziałam, że mamy problem. Nasz dach nie wyszedł z tego cało. Niby szczęście w nieszczęściu, że znów chodziło "tylko" o papę, i tylko o trzy paski, ale marna to pociecha.

Telefonowanie do pana Jarka i żebranie o kolejną odpłatną naprawę, oraz wysłuchiwanie przy tym jego uszczypliwych komentarzy, że to przez nasze tandetne zakupy, nie należy do przyjemności. Ale co było robić. Nie znamy innych fachowców.
Niestety. Pan Jarek tym razem odmówił nam pomocy, ponieważ uległ wypadkowi i był wyłączony z jakichkolwiek prac. Przerżnął sobie rękę piłą elektryczną! Brrr, aż mi się go zrobiło żal, pomimo, że bywa gburowaty i trudno się z nim rozmawia, to szkoda faceta.

W rozmowie pan Jarek przypomniał, że dawał mi numery telefonów do dwóch dekarzy (o czym ja zapomniałam), więc mogę próbować umawiać się z którymś z nich. Podesłał mi jeszcze esemesem namiar na trzeciego fachowca od dachów.

Jeden z polecanych przez pana Jarka dekarzy, niejaki pan Andrzej, w rozmowie telefonicznej wydał mi się całkiem konkretny i kontaktowy. Umówiliśmy się z nim na spotkanie na budowie, żeby zobaczył rozmiar szkód i ocenił koszty naprawy.
W pierwszej wersji rzucił cenę robocizny dwukrotnie wyższą, niż za naprawę wziął pan Jarek. Ale nie mamy wyjścia. Przystaliśmy na to. Pan Andrzej popatrzył na nasz nieszczęsny dach i orzekł, że to nic wielkiego:
- Tak przymocowaną papę wiatr zawsze będzie zrywał. Nie ma na to siły. Każda niezabezpieczona obróbkami blacharskimi papa rwie się od wiatru. Zwłaszcza, że jest bita bez podkładek. A przecież ostatnio to nie był wiatr, tylko klęska jakaś, kataklizm. Nie mogłem się z robotą wyrobić, tyle było napraw – mówił pan Andrzej.
- A czemu w takim razie papę przybili bez podkładek? Może to właśnie był błąd? – spytałam.
- Nie nie. Żaden błąd. Pod gonty podkładek być nie może, bo dach musi być prawie idealnie gładki. Jak przyjdzie wiatr, to nie ma na to siły. On się wpycha od dołu, wwiewa między papę a płytę i to jest tak ogromna siła, że dziury w papie od łebków gwoździ robi z lekkością. Bardzo często tak jest. Dlatego warto jest od razu kryć dach na gotowo, żeby były obróbki blacharskie, które przytwierdzają i zabezpieczają pokrycie dachu dookoła, z każdego boku. Taka papa na gwoździe jest całkiem bezbronna wobec wiatru – wyjaśniał pan Andrzej.

Tak więc niczyja to wina. To się po prostu zdarza. Wiatry były naprawdę straszne, taki pech.
Pan Andrzej orzekł, że nasza papa wcale nie jest zła:
- Że się drze? To nie przeszkadza gontom, które i tak są przybijane gwoździami i dodatkowo przyklejane (samowulkanizujące się). Wręcz przeciwnie, ta papa pod gonty nadaje się świetnie, bo jest cienka i nie będzie żadnych nierówności. Podda się gontom bez pofałdowań i dach będzie idealnie gładki - wyjaśniał. 

Nasza papa miała spełnić rolę ochrony dachu przed śniegiem i deszczem - co przez zimę zrobiła, (dopóki nie została zdarta fragmentami przez huragan). Papa ta będzie też pierwszą warstwą chroniącą przed wiatrem, chociaż to zdaniem pana Andrzeja zbyteczne:
- Niektórzy przybijają gonty bezpośrednio do płyty OSB, bez żadnej papy podkładowej i w niczym to nie przeszkadza – mówił.
No, pocieszające są takie opinie.
Po dokładnych oględzinach dachu pan Andrzej wskazał dwa warianty działania:
- Jeśli macie państwo pieniądze na pokrycie tego dachu gontem na gotowo, z obróbkami blacharskimi i z rynnami, to proponuję nie czekać aż kolejny wiatr znów coś zerwie, tylko skończyć ten dach. Ale uprzedzam, że przy takim rozwiązaniu jak teraz, zerwie na pewno, bo papa zawsze leci. 
A jeśli nie macie państwo teraz funduszy, to ja to połatam, czyli uzupełnię brakującą papę. Ale dodatkowo ponabijam na wierzch deski. Pewnie zostały wam jakieś z budowy? No właśnie, widzę, że są. Więc ja to tak zabezpieczę, że wiatr już nic tu nie zrobi. A potem, jak będą zakładane gonty, to te deski się odbije i już. A dach zabezpieczony deskami przytrzymującymi papę może sobie stać nawet trzy lata. Więc jak państwo chcą. Proszę się zastanowić i będziemy działać, czy tak doraźnie, czy też na gotowo. Jak wybierzecie.

Uff. Co za ulga! Dla tego faceta wszystko jest proste. I mówi sensownie, nie naciska, nie namawia, nie naciąga. Inni dekarze, z którymi rozmawiałam przez telefon, wspominali coś, że ta stara papa to będzie raczej do zerwania (a to też trochę kosztuje). Niektórzy proponowali, że lepiej będzie przykryć nasz dach papą termozgrzewalną.
Przekazałam te uwago panu Andrzejowi a on stwierdził:
- Żadne zrywanie papy nie wchodzi w grę! Ktoś głupoty gada. Ta papa to dobra dodatkowa warstwa, jest prosta, niesfałdowana i nie ma potrzeby, ba nawet nie powinno się jej zrywać. A papa termozgrzewalna to jest ohyda, brzydactwo, które nie nadaje się do dachów spadzistych, jak ten wasz. Papę termozgrzewalną kładzie się na dachy bardziej płaskie, których nie widać z ulicy, bo to naprawdę żadna ozdoba. Proszę mi wierzyć.

Umówiliśmy się z panem Andrzejem, że przemyślimy temat. Nie chcemy drżeć ze strachu, że kolejny wiatr znów narobi szkód. Nie podoba nam się też wizja naprawiania dachu co miesiąc. Niby te nabite na papę deski mają powstrzymać niszczycielską moc wiatrów, ale to prowizorka, nie wiadomo, czy się sprawdzi. Naprawianie dachu co miesiąc to żaden interes, tylko wyrzucanie pieniędzy do kosza.
Tak oto postanowiliśmy, że kończymy dach. Wcześniej czy później i tak będziemy musieli to zrobić. Ksawery stał się katalizatorem przyspieszającym tę decyzję.

Pan Andrzej obiecał przygotować wycenę w kilku wariantach, dla różnego typu gontów. Jest ich bowiem na rynku mnóstwo i rozbieżności cenowe oraz jakościowe są olbrzymie. Ma zaproponować dwa, trzy sprawdzone warianty i obiecał wskazać adresy składów, w których warto kupować.

3 komentarze:

  1. Gość ma racje papę najlepiej zostawić - dodatkowa warstwa, jeżeli rzeczywiście nie jest pofałdowana to ok - zresztą jeśli fachowiec tak mówi to warto zaufać - słuchać się mądrzejszych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję serdecznie za kolejną porcję porad :) Na Dzień Dziecka - to chyba znak - przyjeżdża wyczekiwana więźba, więc etap SSO powinien być zakończony do końca czerwca. Jak na razie mam podobne wrażenia w zakresie komunikacji z ekipą :) Codziennie na koniec dnia pytałem co będzie potrzebne za 2-3 dni uzyskując zwykle odpowiedź: wszystko jest. A następnie niemal każdego poranka byłem zaskakiwany koniecznością natychmiastowego dostarczenia "braków". Zatem ekipa miała rację! "Wszystko było", tyle że nie na mojej budowie ;) Cóż widać taki urok solidnych a przy tym rozsądnie ceniących swą pracę ekip ;) Na jakiś czas zadziałało przerzucenie na nich ciężaru zakupów, ale ta swoboda wyraziła się wyraźnie rosnącymi kosztami zakupów i przeważyła o powrocie do wcześniejszych zasad, Bardzo liczę, że Panowie poradzą sobie z dosyć prostym dachem.. Okna i ocieplenie są w fazie poszukiwań ostatecznych rozwiązań i wykonawców, więc do połowy wakacji budynek powinien osiągnąć stan "SSZplus" :D Hurra!

    OdpowiedzUsuń