Dom

Dom

środa, 16 maja 2018

100. Kanalizacja projekt start!

2018-05-15

Tęskniliście za mną troszkę? No mam nadzieję że tak, bo Wasza sympatia to dla mnie jedyna forma zapłaty za ten blog :)
I nie wierzcie w to, że jak na blogu wyświetlają się reklamy, to bloger zarabia. Te grosiki naliczają się tak wolniutko, że zejdzie jeszcze z pięć lat, zanim uzbiera się kwota powyżej progu do pierwszego, marnego przelewu.

Ale ponieważ "nie samym chlebem ..." - wznawiam publikowanie bloga i oznajmiam, że parapetówka (chyba trzydziesta siódma z kolei) znów się u nas odbyła! Tym razem z powodu uzyskania pozwolenia na użytkowanie! A więc mieszkamy w naszym domu całkiem już legalnie, bez narażania się na sankcje z powodu niedopełnienia formalności w nadzorze budowlanym. Bo jak się okazało wbrew temu, co pisałam wcześniej, jakieś tam grzywny za mieszkanie bez odbioru jednak w przepisach funkcjonują. I wystarczy złośliwy sąsiad-kabel, aby się o tym przekonać.


Zatem do rzeczy!

2015-05

Z kanalizacją jesteśmy w czarnej dupie!

Nasz nowy instalator miał dzwonić. Ale nie zadzwonił. Gdy usiłujemy się z nim skontaktować, to albo nie odbiera telefonów wcale, albo się wymawia, że oddzwoni wieczorem, bo jest na robocie i ma urwanie głowy i nie może gadać. Po czym nie oddzwania. A gdy dziś udało się wreszcie dłużej porozmawiać, to facet zaczął się migać, że chyba jednak będzie z tej Łodzi uciekał:

- Wie pan, ja nie wiem o co tu chodzi, ale takie robią problemy w tym łódzkim ZWiK, że szkoda gadać. Z ostatnim odbiorem przetrzymali mnie 9 dni! Na 9 dni miałem zajęcie pasa drogowego, bo coś im zawsze wypadało i nie pasowało żeby zrobić odbiór. Przekładali kilka razy, jakby specjalnie. A przecież jakie to są koszty! Jak już umówione to powinni być i odbiór zrobić, a oni sobie jaja robią. Jak mi mówili znajomi z branży, że do Łodzi mnie nie wpuszczą, bo tam jest stara klika układów, to nie wierzyłem. Ale teraz widzę, że chyba się nie wygra. Bo kogo na to stać, żeby się z nimi użerać. No nerwy mam wielkie i powiem, że nie wiem, czy będę brał kolejną robotę w Łodzi.

Stanęło na niczym.
Myślałam, że przynajmniej projekt zaczął się robić, a tu niestety. Nic z tych rzeczy.

Nasz hydraulik też kiedyś mówił, że klika kanalizatorów z Łodzi ma układy w ZWiK i że skutecznie zwalczają wszelką konkurencję. On nie chciał się podjąć zrobienia przyłącza zewnętrznego bo stwierdził, że to nie na jego nerwy użeranie się z biurokratycznymi kłodami rzucanymi pod nogi tylko po to, żeby udowodnić, że urzędnik może wszystko.

Hmm, ewidentnie coś jest na rzeczy. Nie wiem co, ale jest, skoro słyszy się o tym z różnych stron.
Może rozwiązaniem jest zrobienie projektu we własnym zakresie (ZWiK nie robi projektów w tym roku bo nie zdążyli z przetargiem!) i zlecenie wykonania przyłącza samemu wszechmogącemu ZWiK-owi?

Zadzwoniłam dziś do pani-projektant od kanalizacji. Telefon do niej wydębiłam od pana instalatora polecanego przez Krzyśka, którego nie zatrudniliśmy z powodu nieprzyzwoicie wysokiej wyceny. Z panią, która przez telefon wydała się bardzo konkretna, umówieni jesteśmy na jutro na spotkanie. Może wreszcie uda się ruszyć z miejsca.

Tymczasem tynki nadal schną. W narożnikach pod sufitem jeszcze widać ciemniejsze miejsca i gdzieniegdzie zacieki, jakby ściana się pociła i jakby spływały po niej krople potu. Ale pogody są coraz cieplejsze, więc schnięcie powinno przyspieszyć. No i zaczęliśmy zostawiać wszystkie okna uchylone, więc w domu panuje przeciąg, który szybciej wysusza ściany. Gdy pewnego dnia spędziliśmy na budowie większość dnia i otworzyliśmy okna na oścież robiąc przewiem na przestrzał, na naszych oczach zacieki suszyły się błyskawicznie. Mam nadzieję, że niedługo zaczniemy malowanie.








Marek zainstalował już prawie wszystkie punkty świetlne na dole. Kupiliśmy oprawki i żarówki ledowe i mamy światło w każdym pomieszczeniu. Włączniki nie są jeszcze przykręcone na gotowo (do malowania i tak trzeba będzie je zdjąć) i lekko odstają od ściany na kablach, których – jak krzyczy Marek – pod żadnym pozorem nie wolno dotykać!, ale światełka można sobie już ostrożnie zapalać i gasić (byle nie dotykać kabli!). Co przejdę to sobie włączę. Bardzo mi się to podoba!



Mamy włączniki podwójne i pojedyncze, mamy nastrojowy półmrok nad łazienką, a każde z czterech świateł w salono-kuchni włącza się osobną klapką na podwójnych włącznikach, które zamontowane są po obydwu stronach drzwi salonowych. I wszystko działa!

Dokupiliśmy też większość gniazdek, które Marek zamierza przykręcać „przy okazji”, „po trochu”, jak będzie miał chwilkę. Na razie „przy okazji” i „po trochu” udało się zamontować jedno gniazdeczko w kotłowni. Na pozostałe muszę poczekać.


Puszki, zakryte na czas tynkowania wąsiastymi dekielkami zniknęły pod warstwą tynku. Tylko wąsiki wystają ze ścian i przed zamontowaniem każdego włącznika albo gniazdka Marek delikatnie wykrusza tynk nad dekielkiem, przy użyciu młotka i śrubokręta. Jest przy tym bardzo ostrożny, aby nie odkuć tynku więcej, niż tylko na obwód puszki. I to się udaje bez problemów.

Niestety, jedna puszka całkiem zniknęła pod tynkiem. Nawet wąsiki nie wystają i nie wiadomo, gdzie odkuwać. Jest to miejsce w małym pokoju na ścianie, na którą tynk był narzucany w podwójnej warstwie. To ta feralna ściana, gdzie przy zalewaniu stropu pękła deska i na górze zrobił się garb. Garb ten pan Jarek skuwał potem, w ramach usuwania usterek, ale okazało się, że i tak zgrubienie pozostało. To z kolei zrodziło konieczność położenia grubszej warstwy tynku na calutkiej powierzchni, aby ściana zyskała pion. No i teraz jak znaleźć zaginioną puszkę? Opukiwanie ściany niczego nie daje. Warstwa tynku jest na tyle gruba, że nie słychać głuchej pustki pod spodem.


Będziemy musieli wymierzyć miejsce puszki na podstawie zdjęć. Przed tynkowaniem zrobiłam zdjęcia wszystkich położonych kabli we wszystkich pomieszczeniach. I teraz po wysokościach i długościach pustaków trzeba będzie wyliczać przybliżoną lokalizację puszki na gniazdko. Jak skujemy w innym miejscu, zrobimy dziurę w ścianie, do załatania. I dlatego zwlekamy z tym trochę, bo nikt z nas nie ma odwagi zdecydować, że „Tu! Tu trzeba kuć. O, w tym dokładnie miejscu”. Ja nie wiem, nie chcę, żeby było na mnie. Niech będzie na Marka :)

Podczas ostatniej wizyty na działce zrywałam wszystkie folie ochronne z okien. Te z zewnątrz zerwaliśmy już dawno, bo jako narażone na bezpośrednie działanie słońca mogły się wtopić w plastik ram, przed czym ostrzegał nas producent. A folie od środka jeszcze czekały, aż będzie po tynkowaniu. Producent okien zaleca, aby taśmy ochronne nie pozostawały na ramach dłużej niż 3 miesiące, więc uznałam, że już najwyższy czas na ich zerwanie. Nawet jeśli ramy nieco się zachlapią przy malowaniu, to farbę – mam nadzieję - łatwo się zmyje. Najważniejszy było odczekać, aby wyszli tynkarze.


Głupie zrywanie folii zajęło mi całkiem sporo czasu, bo do każdego okna musiałam przystawiać drabinę, aby sięgnąć to górnych krawędzi ram. Na szczęście wszystkie taśmy odeszły elegancko i okna wyglądają super. Teraz czas na przykręcenie klamek, które póki co leżą w reklamówce w pawlaczu w starym mieszkaniu. No i czas na założenie plastikowych osłonek na zawiasy (które leżą w reklamówce wraz z klamkami). Obym nie zapomniała ich przywieźć na budowę przy najbliższej wizycie.




2015-05-05

Dziś mieliśmy spotkanie z panią projektantką od przyłącza kanalizacyjnego. Umówiliśmy się z nią telefonicznie na godzinę 11 w biurze projektowym na drugim końcu Łodzi. Wzięłam z sobą projekt budowlany, mapę do celów projektowych i pojechaliśmy pod wskazany adres.

Pani spóźniła się prawie pół godziny. Inna pracownica z biura usadziła nas na krzesełkach, poprosiła o chwilę cierpliwości i telefonicznie ustaliła z szefową, że tamta już jedzie, tylko utknęła w korku. Cóż, w Łodzi to obecnie norma, rozkopane jest ¾ ważnych ulic w mieście (budowa trasy w-z i dworca fabrycznego przy jednoczesnym remoncie wielu innych miejsc daje się wszystkim we znaki i ciśnie na usta mieszkańców brzydkie słowa o lokalnej władzy).

Wreszcie pani dotarła, przywitała się z nami po męsku uściskiem dłoni, wysłuchała naszej historii, uśmiechnęła się kpiąco i powiedziała:
- No tak. Mapa swoje a życie swoje. Niestety, bałagan jak wszędzie.
- Ja się tylko zastanawiam, skąd na mapie wzięła się ta studnia rewizyjna? – spytałam.
- Widocznie została naniesiona przez jakiegoś geodetę w fazie projektu, jako „inwestycja w fazie projektu”. A potem kolejny geodeta nie zauważył, że to tylko projekt i powielił mapę z przyłączem, jakby ono istniało. Niestety często się tak zdarza, że mapy są niewłaściwie odczytywane – wyjaśniła projektantka.

Kobieta zrobiła na nas dobre wrażenie. Zerknęła w mapę i już wszystko było dla niej jasne. Jako jedna z nielicznych dotychczasowych fachowców swobodnie przeglądała projekt budowlany i od razu znajdowała w nim to, czego potrzebowała. Skserowała sobie mapę do celów projektowych (żeby – jak wyjaśniła – nie mazać po oryginale czerwonym cienkopisem).
I zagadnęła:
- Na waszej działce to niestety dość płytko podchodzi woda, więc trzeba się liczyć z wyższymi kosztami przy budowie przyłącza. Jak rozkopią to prawdopodobnie będą musieli uruchomić pompy, a to zżera sporo prądu. Jednak tego nie przeskoczymy. Mam nadzieję, że macie siłę?
- Siłę? No jeszcze trochę mamy, ale słabniemy – odpowiedziałam żartobliwie.
- A to jak każdy, ale mnie chodzi o siłę w prądzie.
- Jeszcze mamy. Mieliśmy właśnie zgłaszać do elektrowni, żeby zmienili bezpiecznik na mniejszy, bo po zakończeniu prac agregatora tynkarskiego siła nam już niepotrzebna, a jednak te kilowaty w taryfie budowlanej czynią cenę.
- No to jeszcze się chwilę wstrzymajcie, poczekajcie aż zrobicie przyłącze, bo siła będzie wam potrzebna do uruchomienia pomp. Bez tego się nie da.
No. I to jest cenna informacja! Tuż po wizycie u pani projektantki miałam zaplanowaną wizytę w elektrowni, która teraz okazała się przedwczesna i póki co zbyteczna.

- No wiem, że woda jest. Na głębokości dwóch metrów chyba. Tam w projekcie jest badanie geologiczne gruntu i to z niego wynika.
- Macie badanie? To super! Zaraz je sobie skseruję - odnalazła je szybko i skserowała wykres z przekrojem gleby.
- Trzeba tak cyrklować z robotami, żeby były w najbardziej suchej porze roku. Czyli najlepiej pod koniec sierpnia. Wtedy jest szansa, że woda opadnie niżej niż zwykle i pompy nie będą musiały non stop zasuwać, co jak już mówiłam kosztuje.

Potem pani odpaliła komputer i przez jakiś czas studiowała mapy kanalizacji w Łodzi oraz przypisane do nich szkice. Wreszcie powiedziała:
- Nie ma sensu, żebym tu państwa teraz trzymała, wszystko trzeba posprawdzać. Sięgnę do archiwum ZWiK to zobaczę, jak ten kanał leci, czy jest sięgacz, w którym dokładnie miejscu. Bo wiecie, jak zabijecie szalunki to nie wolno się pomylić, bo to koszty są, i trzeba dokładnie wiedzieć w którym miejscu kopać.

Na koniec powiedziała, że cena projektu to 600 zł plus 200 zł za uzgodnienia ZUDP.
ZUDP to skrót od Zespół Uzgadniania Dokumentacji Projektowej. Jest to pracochłonna, czasochłonna i kłopotliwa papierologia, którą projektanci załatwiają w Ośrodku Geodezyjnym i na którą wszyscy psioczą, że upierdliwa.

Nasz naczelny architekt pan Piotr wielokrotnie, przy okazji naszego projektu borykał się z trudnościami formalnymi ze strony ZUDP. Chyba wszyscy projektanci nie lubią tego etapu projektowania. W dodatku trzeba za te uzgodnienia płacić, więc nie jest tak, że całe 200 zł za ZUDP to wynagrodzenie dla pani projektantki. Większość z tej kwoty zostanie przeznaczona na opłaty urzędowe.

Nie mam pojęcia, na czym polegają uzgodnienia dokumentacji projektowej i na szczęście nie muszę o tym nic wiedzieć, bo wszelkie formalności załatwi pani projektant. Aby jednak móc to zrobić musi posiadać nasze – czyli inwestorów – pełnomocnictwo. Z grubsza, według informacji znalezionych w Internecie, procedura wygląda następująco:

"Jak uzgodnić projekt techniczny w Łodzi?

Należy wypełnić wniosek: Zlecenie uzgodnienia projektu technicznego
Do zlecenia należy dołączyć:
  • Projekt usytuowania sieci uzbrojenia terenu na mapie zasadniczej do celów projektowych z klauzulami przyjęcia jej do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego - 3 egzemplarze. W przypadku sporządzenia projektu na komputerowym nośniku informacji do wniosku dołącza się wydruk projektu i mapy. 
  • Dane numeryczne opisujące przebieg uzgadnianego projektu ( współrzędne geodezyjne X, Y w pliku *txt – wersja elektroniczna i wydruk) 
  • Decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego (dotyczy sieci nie będących przyłączami) albo decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu wraz z załącznikiem graficznym lub wypis i wyrys z miejscowego planu zagospodarowania terenu. 
  • Warunki techniczne podłączenia obiektu do istniejącej sieci uzbrojenia terenu, uzyskane od jednostek zarządzających tymi sieciami . 
  • Upoważnienie Inwestora do występowania w jego imieniu. W przypadku upoważnienia inwestora opłata skarbowa w kwocie 17, 00zł za udzielone pełnomocnictwo. 
Gdzie złożyć projekt?

ŁÓDZKI OŚRODEK GEODEZJI
Zespół Uzgadniania Dokumentacji Projektowej
90-113 Łódź, ul. Traugutta 21/23
+48 42 637-55-80".

No. Wszystko jasne? Jak dobrze, że nie ja to będę uzgadniać!

Na koniec spytałam pani projektantki, czy kojarzy nazwisko instalatora, od którego wydobyłam numer telefonu do niej. Pani powiedziała stanowczo:
- Nie znam. Taki człowiek nie robi kanalizacji w Łodzi. Sądzę, że znam tu wszystkie ekipy z terenu i nazwisko M nic mi nie mówi. Widocznie to pośrednik. Pewnie podaje się za instalatora, łapie roboty a potem zleca wykonanie podwykonawcom. Wielu jest takich, co żyją z pośrednictwa. Ale jak będziecie szukać wykonawcy to pomogę. Dam namiary na kilka firm, zrobicie sobie konkurs ofert i nie będzie problemu. Bez pośredników, bez sensu płacić.

Cóż. Wygląda na to, że kobieta rozpracowała naszego pierwszego instalatora w zbyt czystych butach. Mnie także wyglądało to tak, jakby facet sam nie znał się na robocie, bo projekt to dla niego była czarna magia, a potem przekierował mnie do jakiegoś innego, niesympatycznego gościa, który z wielką łaską zrobił bardzo drogą wycenę i jeszcze na mnie nakrzyczał. Ale pożytek taki, że przynajmniej uzyskałam telefon do pani projektant.

Generalnie odnoszę wrażenie, że praca z kobietami, przynajmniej jeśli chodzi o dokumenty, jest dużo bardziej rzeczowa niż z facetami. Kobitki są profesjonalne, zorientowane, dokładne i konkretne. Znają procedury i nie padają puste zapewnienia „Szefowo, wszystko da się zrobić, będzie pani zadowolona, dogadamy się”.

Pani potwierdziła także, że wykonawcy spoza Łodzi nie sprawdzają się. Nie wiadomo dokładnie czemu:
- Wie pani, może i jakieś tam blokady i układy też są, ja nie wiem. Ale faktem jest, że pan Zdzisio z wioski po prostu nie ogarnia tych wymagań, jakie są stawiane przez łódzki ZWiK. To jest kupa papierów i formalności. Na wiosce wszyscy się znają, papiery nawet jak nie grają do końca, to znajomy znajomemu nie stawia problemów i przyklepie robotę, postawi pieczątkę. Odbiory też są załatwiane po znajomości, nie wierzę, że nie. A że potem w papierach jest co innego a w terenie co innego – to są fakty. Zresztą nie porównujmy infrastruktury podziemnej gdzieś w polach z infrastrukturą w mieście. To są zupełnie inne realia. A bałagan jest, jak wszędzie. Zresztą widzicie państwo, że i w Łodzi bałagan, choć procedury są niby wymagające.

Na koniec pani wręczyła mi wizytówkę i poprosiła, abym przesłała na adres e-mail trzy dodatkowe dokumenty:
  • potwierdzenie własności działki – najlepiej odpis z księgi wieczystej, a jeśli nie mamy to może być akt notarialny 
  • mapę do celów projektowych w formacie cyfrowym .dwg – mam taki plik na płycie CD, którą dostałam od geodety 
  • mapę zagospodarowania terenu w formacie cyfrowym .dwg – mapa taka w wydruku jest w projekcie budowlanym, ale plik mamy wziąć od architekta. 
Po powrocie do domu rozpoczęłam kompletowanie dokumentów. Odpis z KW znalazłam, był brany z Sądu, z Wydziału Ksiąg Wieczystych podczas kupowania działki, chyba przy okazji załatwiania formalności kredytowych. Wydruk odpisu w wersji papierowej jest, należało go "jedynie" zeskanować i wysłać e-mailem.

Łatwe? Bardzo, ale pod warunkiem, że skaner jest podłączony do laptopa i że nie zaginęły kabel zasilający i kabel USB! A u nas wszystko zaginęło! Tylko skaner nie zaginął, bo jest zbyt wielki, aby go przeoczyć. Stoi zakurzony na szafie. Natomiast kable mogą być wszędzie, w piętnastu różnych szufladach, półkach albo pudłach.
Zanim udało mi się uruchomić skaner, zdążyłam posprzątać kurze na szafie, poukładać rzeczy w czterech szafkach (z których połowa zawartości wylądowała w koszu) i nakrzyczeć na dzieci, że mają syf z gilem w pokoju. Ale udało się. Skany poleciały do pani projektantki.

Mapę do celów projektowych odnalazłam szybciutko i także przesłałam, a w sprawie mapy zagospodarowania terenu zadzwoniłam do pana Piotra architekta. Obiecał wieczorem odszukać i mi wysłać. Słowa dotrzymał.

Mapa zagospodarowania terenu polega na tym, że na mapę do celów projektowych architekt wrysowuje nowe projektowane budynki, nowy zjazd (u nas będzie przesunięty) i inne nowe rzeczy, np. linie pokazujące przebieg przyłączy.
Po południu zadzwoniła pani projektant:
- Mam dwie wiadomości. Jedną dobrą a drugą złą – powiedziała. – Dobra jest taka, że sięgacz jest, istnieje. Sprawdziłam w ZWiK. Czyli macie o jakieś 5 metrów kanalizacji mniej do zbudowania, więc będzie taniej.

Super! To oznacza, że kobieta przedstawia sprawy takie, jakimi są i nie chce nas naciągnąć na projektowanie i wykonywanie rzeczy, które już istnieją (jak to chciał zrobić pierwszy instalator, który w wycenie przewidział montaż istniejącego trójnika!).
- Super. A jaka jest zła wiadomość? – spytałam z niepokojem.
- Zła jest taka, że mapa do celów projektowych straci ważność za 5 dni. Dokładnie 9 maja miną trzy lata i jeśli do tego czasu nie złożymy papierów do ZUDP, to mogą się tego czepić.
- O kurcze. To słabo. Nowa mapa to 800 zł i dwa miesiące czekania – powiedziałam.
- No właśnie. Mamy mało czasu. Mam nadzieję, że się uda – rzekła kobieta optymistycznie i z uśmiechem.
- Wie pani, gdybyśmy mieli świadomość, że mapa kłamie i że studzienki rewizyjnej i przyłącza nie ma, to już dawno zlecilibyśmy i projekt i wykonanie. Ale nikt nie przypuszczał, że tak to wyjdzie. To się okazało dopiero teraz, kiedy zaczęliśmy załatwiać podłączanie instalacji wewnętrznej, że nie mamy się do czego podłączać – tłumaczyłam zgodnie z prawdą.

Na tym rozmowa się zakończyła i teraz czekamy, co dalej. Mam nadzieję, że pani projektant w ekspresowym tempie zrobi projekt i złoży go do uzgodnienia, zanim mapa straci ważność.
Generalnie na uzgodnienie projektu przyłącza kanalizacyjnego – według pani projektant – będziemy czekać około 3 tygodni.

Zawsze coś! Tak to jest na budowie. Nie będę jednak tego przeżywać i się denerwować, bo nic nie poradzę. Mam świadomość, że inni inwestorzy wcale nie mają łatwiej.
Dziś na przykład zadzwoniła przyjaciółka, cała w nerwach, i oznajmiła, że przy montowaniu balustrady na antresoli panowie wwiercili się w ogrzewanie podłogowe! Na pomalowane ściany, ułożone panele i polakierowane, drewniane listwy wykończeniowe, wytrysnęła im fontanna wody! I co? Remont! O kosztach nie wspominając najgorsze jest to, że trzeba zrywać panele, skuwać wylewkę, jakoś naprawić rurki od podłogówki (nie mam pojęcia jak, bo przecież wężownica to jedna, powyginana rura, ale podobno jakoś się to klei), a potem wszystko z powrotem łatać, tynkować, kłaść panele i likwidować zacieki na ścianach! Masakra. Tak więc nasza mapa, póki co ważna, to mały problem i jeszcze wszystko ma szansę się udać.

Dziś mieliśmy spotkanie z architektem. Umówił się z nami w naszym mieszkaniu o nieprzyzwoicie wczesnej porze, bo o 8 rano. Tylko taki termin mu pasował w dniu dzisiejszym. No dobra. Wczesna pobudka, do ósmej miałam pościelone łóżko, pełny makijaż na twarzy, ubranie na sobie i odkurzony pokój! Pełna mobilizacja.

Pan Piotr przywiózł ostatnie elementy dokumentacji projektowej, czyli:
  • uzgodniony projekt przebudowy instalacji gazowej – to ważny dokument, potrzebny nam na dzisiejsze spotkanie z gazownikiem 
  • uzgodniony projekt budowy garażu - to raczej odległa przyszłość
  • uzgodniony projekt przebudowy zjazdu z drogi publicznej. 
I to wszystko. Chwilkę pogadaliśmy, że dzięki za współpracę, że jesteśmy zadowoleni (on też jest z nas zadowolony, „bo wiecie, z klientami różnie bywa, a z wami super i spoko”) i jakby co, jakieś pytania czy porady – możemy śmiało dzwonić. No i koniecznie musimy się spotkać już w nowym domu! Bo on uwielbia takie wizyty, gdy może zobaczyć efekty swojego projektu i skończonych już prac.
Dokonaliśmy rozliczenia ostatecznego. Zgodnie z umową było tam trochę do dopłaty. Po moim słodkim:
- Panie Piotrze, bo ja bym się chciała trochę potargować. Mogę? – powiedziałam.
- No wiedziałem przecież. Aaaa, dobra – śmiał się i opuścił 200 zł.

Po południu mieliśmy spotkanie na działce z panem gazownikiem. To człowiek polecany przez naszego hydraulika, że dokładny i solidny.
Pan gazownik chyba ok. Dobrze mu z oczu patrzy. Miał wprawdzie zbyt czyste buty jak na instalatora pracującego na budowach, ale przecież to nie musi być wyznacznik fachowości. Skoro Kukułka go polecam to nie dajmy się zwariować.

Facet dokładnie i dość długo przeglądał dokumentację projektową i wszystko z niej dobrze odczytał. Wiedział, gdzie biegnie gazociąg i że instalacja ma iść po murze w warstwie ocieplenia z zewnątrz (co dla pierwszego instalatora nie było oczywiste i kręcił na to nosem, chcąc zakopywać rury w ziemi).
Pan nie potrafił od razu oszacować kosztów, bowiem nie wie, ile będzie kosztowało rozebranie fragmentu ulicy. Dotychczas przyłącza, jakie wykonywał, wiązały się z „popsuciem” asfaltu, czyli wycięciem kawałka, zrobieniem instalacji a potem położeniem w tym miejscu nowego fragmentu asfaltu. U nas natomiast ulica ułożona jest z betonowych płyt, z których jedną trzeba będzie podnieść, bo dokładnie pod nią należy usunąć stare przyłącze gazowe (rurę metalową) i w jego śladzie położyć nową rurę (z tworzywa, odpowiadającą obecnym normom). Na tym właśnie polega modernizacja, stara rura metalowa nie może zostać. Po położeniu owej rury betonowa płyta będzie musiała wrócić na swoje miejsce.
- Nie wiem, czy do podniesienia tej płyty wystarczy mi koparka, czy będzie trzeba zamawiać dźwig. Ale się dowiem i rozeznam temat, jakie to będą koszty. Ale powiem od razu, że na minimum 6 tysięcy powinni być państwo gotowi, nie wiem, czy nie więcej, ale to ustalę.

No dobra. Nikt nie mówił, że będzie lekko. Prawdę mówiąc liczyłam, że jak zmieścimy się w 8 tysiącach to nie będzie tragedii, bo o takiej kwocie rozmawiałam kiedyś z innym gazownikiem, polecanym z kolei przez pana Jarka. Ale tamten gość był zbyt mało komunikatywny, więc odpuściłam.

Pan gazownik pożyczył sobie projekt i obiecał, że do końca tygodnia przedstawi nam dokładną wycenę, to wtedy podejmiemy decyzję, czy zamawiamy usługę, czy też szukamy kogoś innego.

Facet powiedział jeszcze, że warunki przyłączenia są do zaktualizowania, bo się przeterminowały. Ale to nie problem, załatwi. No i generalnie poza tą płytą drogową nie przewiduje tu żadnych utrudnień, ani w robocie ani ze strony urzędów czy gazowni, bo modernizację przyłącza robi się na zgłoszenie a nie na decyzję o pozwoleniu na budowę. Więc procedura łatwiejsza.

2015-15-13

Pani projektantka od przyłącza kanalizacyjnego nie dzwoni i nie zgłasza, że potrzebna jej nowa mapa, więc wygląda na to, że sprawy mają się nieźle. Zadzwoniłam do niej i spytałam:
- Czy w sprawie naszego przyłącza coś się dzieje? Udało się wykorzystać starą mapę?
- No pewnie! Wszystko gra. Proszę się nie martwić. Projekt już jest w ZUDz-ie, jutro z tego co wiem wchodzi na wokandę.
- Uff, no to super!
- Jak tylko będę coś miała to dam znać. Teraz możemy tylko czekać.
Zuch kobieta! Jestem uradowana. Zadziałała w tempie ekspresowym!

Ale żeby nie było za pięknie. 
Gazownik wycofał się z przyjęcia od nas zlecenia. Zadzwonił i powiedział:
- Wie pani co, ja niestety nie podejmę się tego zlecenia, bo powiem szczerze, że nie mam sprzętu do barowania się z tą płytą. Ja bym musiał wynajmować podwykonawców, pośredników.
- No to mnie pan załamał ....
- Proszę się nie martwić. Ja rozmawiałem w pani sprawie z kolegą, który wykonuje takie rzeczy kompleksowo. Najpierw tak myślałem, że ja będę robił całość a on tylko z tą płytą się upora. Ale potem doszliśmy do wniosku, że to bez sensu, bo nie wiadomo jak to wycieniać. Wie pani jak to się pracuje z kolegami. Z kolegami trzeba być kolegami, a nie interesy robić, bo się przyjaźń może przez to zniszczyć. No to się dogadaliśmy, że on weźmie całe to zlecenie i już. On ma wszelkie uprawnienia i naprawdę mogę za niego ręczyć. Fachowiec jest świetny.


W takim razie ok. Gość ma przekazać temu nowemu wykonawcy nasz projekt modernizacji przyłącza i podać mu numer telefonu do nas, więc będzie się kontaktował.
Skontaktował się. Zadzwonił. Ma przyjechać na działkę w piątek, żeby rozeznać sytuację w terenie i będziemy wtedy konkretnie się umawiać na kwotę i termin. Wstępnie – jak mówił ten pierwszy – około 7 tysięcy. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Ponieważ mamy nadzieję, że niebawem pojawi się w naszym domu przyłącze gazowe i gaz, trzeba powoli myśleć o piecu centralnego ogrzewania i grzejnikach. Tak za wiele to się tu nie namyślimy, bo mamy uzgodnione z panem hydraulikiem Kukułką, że to on będzie to zamawiał, kupował i montował – a my w pełni polegamy na jego opinii. Ale zanim w kotłowni stanie piec, trzeba ją na to przygotować. Czyli przede wszystkim położyć płytki. Przynajmniej na podłodze.

A skoro płytki, no to umówiliśmy się z facetem od płytek i wykańczania wnętrz. Podobno jest rewelacyjny. Pedantyczny, słowny i … nietani. Namiary dostaliśmy od przyjaciół, którzy powierzyli mu kapitalny remont swojego mieszkania i którzy są zachwyceni jego pracą.

Pan przyjechał, obejrzał kotłownię, potem obejrzał łazienkę, którą także powoli musimy zacząć obmyślać i urządzać, i powiedział:
- Za ułożenie płytek biorę 60 zł za metr kwadratowy. A za łazienkę to liczę kompleksowo, za całość, na gotowo. Tak ja u was to będzie trzy i pół.
I po dyskusji.
- 60? Drogo, przecież to tylko kotłownia.
- Dla mnie nie ma, kotłownia czy łazienka, wszystko jedno. Tak samo robię, wszędzie musi być równo i dokładnie - powiedział oschle.

Z faceta nie dało się za bardzo wyciągnąć żadnych informacji ani porad. Pytałam na przykład jak to zrobić, żeby na łączeniu terakoty i paneli nie było różnicy poziomów ani listwy maskującej, ale żeby te dwie różne powierzchnie przechodziły jedna w drugą na styk, do czoła. Powiedział, że „listwę aluminiową w Z”. Wiecie coś z tego? Bo ja nic. A, powiedział jeszcze, że da się i że może tak zrobić. Jak sobie tam chcemy.

Potem spytałam o montaż dwóch umywalek – czy jego zdaniem lepiej kupić gotowe szafki podumywalkowe, czy lepiej zabudowywać samemu jakimiś blatami czy tam płytami? A on na to, że to już sami powinniśmy wiedzieć, co nam się podoba. On zrobi wszystko co mu każemy.
- Ale ja pytam daltego, bo nie mam pojęcia, jakie są możliwości, co jest możliwe do zrobienia a co będzie trudne albo niepotrzebnie drogie. Pan jest fachowcem to liczymy na jakieś sugestie, żeby pan coś poradził, podpowiedział …
- Wszystko się da. Kwestia kosztów. Mogę podrzucić płytę.
- Jaką płytę?
- Ze zdjęciami, co robiłem. To sobie zobaczycie jak robię.

Oj, coś czuję, że się nie dogadamy. Nie daję rady z niekomunikatywnymi mrukami!
Jedyny pożytek z tego spotkania to taki, że ustaliliśmy na pewno (mieliśmy tu z Markiem różnicę zdań), że zanim przystąpimy do zlecania wykańczania łazienki, należy wszystko do niej kupić. Czyli meble, umywalki, wannę, baterie, lustra, kinkiety – słowem wszystko. Pan bowiem wchodzi i każdy z tych elementów instaluje, montuje, uszczelnia gdzie trzeba silikonem albo listwami, przewierca się przez płytki żeby zawiesić szafki czy lustra (płytka zawsze może strzelić przy wierceniu więc lepiej, aby zrobił to on, który w razie awarii od razu ją wymieni). Pan wychodzi z łazienki kompletnie wykończonej, na tip-top.

Stanęło na tym, że gdy będziemy gotowi to zadzwonimy. Choć osobiście wątpię, abyśmy zdecydowali się na usługi tego pana. Nie podoba mi się to, że pan krzyknął za łazienkę 3 500 zł bez względu na zakres prac, który nie został jeszcze ustalony. Nie wiemy bowiem, czy płytki na ścianach będą do samego sufitu, czy tylko do połowy – a to w ilości metrów kwadratowych do położenia znaczna różnica. W cenie – jak się okazało – nie ma różnicy. A według mnie powinna być. Podobnie reszta detali. Można sobie nawymyślać półek na stelażach, wnęk, mozajek, luksferów, sufitów podwieszanych, listew świetlnych i tysiące innych pierdół. A można też – zgodnie z filozofią naszego domu – zrobić łazienkę łatwą i nieskomplikowaną. Nie podoba mi się więc, że cena nie jest uzależniona od zakresu prac.

Na razie wiemy tyle, że musimy wymyśleć koncepcję łazienki i kupić do niej wszystko, a dopiero potem umawiać się z płytkarzem.
Pan podpowiedział jeszcze, że w kotłowni proponuje na podłogę gres, nie terakotę. Zwłaszcza, że będzie w niej pralka, która przy wirowaniu wpada w wibracje i tłucze się. Gres jest mocniejszy i pewniejszy.
Pan nie miał też nic przeciwko płytkom z marketów. Niektórzy nas przestrzegali, że w marketach płytki są krzywe, słabe i się nie nadają. A ten powiedział:
- Płytki jak płytki. Mają się podobać. Wszystko jedno gdzie kupicie, mnie nie robi różnicy.

25 komentarzy:

  1. Myślę, że faktycznie najlepszym rozwiązaniem może okazać się zrobienie projektu we własnym zakresie i zlecenie wykonania przyłącza samemu wszechmogącemu ZWiK-owi :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. bez kanalizacji ani rusz! no chyba że postawicie jak na na szambo betonowe

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele osób podczas budowy domu nie skupia się właśnie nad prawidłową budową gospodarki ściekowej. Oczywiście można wykorzystać szamba lub w miarę możliwości korzystać z instalacji kanalizacyjnej miasta czy gminy. I w jednym i w drugim przypadku, gdy pojawi się niespodziewana awaria i trzeba będzie np. udrożnić rury to wzywamy pogotowie kanalizacyjne https://www.stankan.pl i nie myślimy już o problemie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo pomocny wpis! My właśnie też za niedługo zabieramy się za kanalizację i szczerze trochę mnie to wszystko przeraża... Trzeba przygotować się na różne sytuacje z tego co widzę. Grunt to chyba się nie poddawać... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy i pomocny wpis ponieważ nie zawsze zdajemy sobie sprawę ile jest pracy przy budowaniu naszego wymarzonego domu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo obszerny artykuł, wszystko dobrze rozpisane. Na pewno mi się to przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry artykuł, będę polecał każdemu, kto będzie budował dom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy i bardzo przydatny wpis. Budowa domu to ogromne wyzwanie

    OdpowiedzUsuń
  10. Budowa kanalizacji jest bardzo ciężka trzeba zadbać oby była szczelna i nic nigdzie nie wyciekało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie sama kanalizacja jest niezwykle ważna i jeśli ją budujemy to na pewno zróbmy to raz i dobrze. Jeśli ktoś np. spędza sporo czasu na działce to polecam artykuł http://piekniejszydom.pl/jak-zbudowac-wc-na-dzialce gdzie fajnie opisano jak zbudować WC na działce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja także pamiętam jak byliśmy na takim etapie budowy domu i wtedy zależało nam aby cała instalacja hydrauliczna była wykonana jak najlepiej. Właśnie dlatego skorzystaliśmy z usług hydraulika https://hydraulik.wroclaw.pl/ i całość udała się tak jak to sobie założyliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie nadal nie ma takich rozwiązań i oprócz szamba posiadam również własną studnię głębinową. Muszę przyznać, że jak czytałem na stronie https://www.dostudni.pl/zabezpieczenie-pompy-przed-suchobiegiem,b108.html to faktycznie ważną kwestią jest zabezpieczenie pompy głębinowej przed suchobiegiem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.

    OdpowiedzUsuń
  17. Co by nie mówić są to bardzo ważne prace i myślę, że warto jest się po prostu do nich przyłożyć. Ja również całkiem niedawno zleciłem hydraulikowi https://hydraulik.wroclaw.pl/instalacje-i-uslugi/ wykonanie całego przyłącza wodnego u mnie w domu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. fajny blog! będe częściej tu zaglądać

    OdpowiedzUsuń
  20. Doceniam takich ludzi jak Ty

    OdpowiedzUsuń
  21. Wielu z nas nie docenia znaczenia prawidłowo działającej instalacji hydraulicznej, dopóki coś nie pójdzie nie tak. W takich sytuacjach warto znać zaufanych specjalistów, którzy szybko przyjdą z pomocą. Polecamy stronę https://warszawskihydraulik.pl/, gdzie znajdziecie Państwo profesjonalne usługi hydrauliczne na terenie Warszawy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ważnym aspektem jest wybór odpowiedniego szamba na działkę. Warto postawić na widzę specjalistów i skorzystać z ich usług. Polecaną firmą, o której słyszałam jest firma https://probud.pl/

    OdpowiedzUsuń