Dom

Dom

środa, 2 sierpnia 2017

87. Hop siup - zmiana bezpiecznika

2015-03-19

Mój dzielny małżonek, z narażeniem życia, wymienił bezpiecznik w skrzynce prądowej. Mianowicie wymontował bezpiecznik 25 Amper (odpowiedni dla mocy 14 kW) i w jego miejsce włożył bezpiecznik 6 Amper (dla mocy 4 kW). Owe niebezpieczne czynności – bo jak wiadomo z prądem żartów nie ma - wykonywał ostrożnie i z głową. Dłonie uzbroił w gumowe rękawice, zaciski odkręcał wkrętakiem z gumową rękojeścią i w dużym skupieniu uważał, aby nie dotykać żadnych kabli. Wszystko poszło gładko.


Współczesne bezpieczniki są zestandaryzowane i mają sprytny, wygodny sposób montażu. Po prostu wpina się je na standardowe, poziome szyny, w standardowych skrzynkach licznikowych. Wszystko do siebie pasuje niczym w klockach lego. Po umieszczeniu bezpiecznika na szynie wystarczy wetknąć weń okorowane kabelki, od góry w odpowiednie otworki, a następnie śrubeczkami od przodu dokręcić zaciski. I gotowe. Wszystko łatwe pod warunkiem, że się umie i wie. Dumna byłam z mojego męża, że ogarnia takie rzeczy. Cmok!


Bezpiecznik i wszystkie kabelki osłonięte zostały przykręcaną na śrubeczki białą płytką z pleksiglasu, stanowiącą część składową skrzynki licznikowej. Teraz, po otwarciu drzwiczek, widać jedynie białą ściankę i obok niej okienko licznika. Cały bałagan kabelkowo-bezpiecznikowy został ukryty. Bardzo ładna jest ta nasza skrzyneczka. Taka posprzątana :)


Po zamianie bezpieczników zadzwoniliśmy do pana od liczników z PGE, aby przyjechał wszystko posprawdzać i zaplombować licznik, a w zasadzie całą skrzynkę. Pan przyjechał, sprawdził, stwierdził, że ok, po czym zaplombował maszynerię.

Zaplombowanie polegało na zasznurowaniu białej pleksi cienką, stalową linką. Przewlekał ją przez specjalnie do tego celu przewidziane uszy w skrzynce licznikowej. Na koniec zanitował linkę plombą. Teraz aby zdjąć osłonę z pleksi (aby dajmy na to wymienić bezpiecznik) trzeba zerwać plombę.

Gładko poszło. Pan miły, sprytny. I szkoda tylko, że strasznie było zimno tego dnia. Śnieg skrzypiał pod butami od siarczystego mrozu, wiatr chciał nam urwać głowy i pan z elektrowni zgrabiałymi od zimna palcami z trudem przewlekał linkę przez kolejne dziurki-uczy, nawlekając ją niczym nić w uszy igielne. Ale udało się. Protokół jakiś tam podpisaliśmy i mamy w domu całkiem legalny prąd budowlany o mocy 4 kW zamiast 14 kW.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz