Dom

Dom

czwartek, 10 sierpnia 2017

92. Tynki prawie start i pierwszeństwo tynków przed wylewkami

2015-03

Dziś na naszą budowę sprowadziła się ekipa tynkarzy. Przyjechali chwilę przed umówioną godziną, samochodem osobowym z przyczepką, w której spakowany mieli sprzęt i narzędzia.
Zanim się zjawiłam dostrzegł ich sąsiad Wojtek, który po telefonicznej konsultacji z Markiem otworzył im bramę (Wojtek ma klucz od kłódki).

Panowie wjechali na działkę tyłem, podjeżdżając przyczepką jak najbliżej drzwi. Gdy się zjawiłam zaczęli wnosić do salonu mnóstwo klamotów: jakieś węże, drabiny, skrzynki, listwy, deski. No i wreszcie najważniejszą rzecz – maszynę do wyrabiania i natryskiwania tynku. 






Maszyna jest bardzo ciężka, waży ponad 300 kilo. Panowie we trzech z trudem znieśli ją z przyczepki, aby następnie przenieść ją przez drzwi tak, by nie uszkodzić futryn i progu. Na szczęście po równej wylewce maszynę dało się toczyć, bo miała kółka.

Maszyna tynkarska rozmontowana była na dwa elementy, z których jeden, mniejszy, przypominał młot pneumatyczny albo świder, a drugi większy to jakby jednostka centralna, wielki kloc, który nie kojarzy mi się absolutnie z niczym.





Panowie tynkarze po pierwszym spotkaniu zrobili na mnie bardzo miłe wrażenie. Obaj po pięćdziesiątce, wyglądali na ludzi statecznych i rozsądnych. Ich siwe włosy wskazywały na duże doświadczenie, i nie wyglądali na leserów czy pijaczków. Jakieś takie zaufanie wzbudzili we mnie. Ogólnie sympatyczni jak wujaszkowie.

Po wniesieniu gratów dokładnie obejrzeli wszystkie pomieszczenia, które przyjdzie im tynkować. Naradzali się w sprawie sposobu zaklejenia szczelin między ściankami działowymi a stropem. Na propozycję szefa Leszka, żeby napuścić w szczelinę tynk z agregatu, obaj się skrzywili i stwierdzili, że to nie jest dobre rozwiązanie, bo będzie pękać. Stanęło na tym, że najlepiej będzie szczeliny zapianować.
Pan Leszek ma wątpliwość, czy aby pianka nie jest zbyt miękka i czy to nie spowoduje pęknięć tym bardziej, ale panowie orzekli, że jeśli da się pianę mocną, „tą różową”, to nic nie popęka. Tak się podobno robi na wszystkich budowach deweloperskich, bo pianowanie jest szybsze i łatwiejsze niż wciskanie w szczeliny zaprawy. I podobno się sprawdza.
Cóż, ja się na tym nie znam, deweloperom nie ufam ale chyba tynkarzom zależy na tym, żeby nie było reklamacji z powodu pękania tynku i nie mają interesu, by doradzać źle – chyba że wolą mieć łatwiej. Cóż, zobaczymy.

Gdy w czasie rozmowy wyszło, że nie zamierzamy pokrywać tynków gładzią gipsową, a jedynie pomalować goły tynk, panowie nieco się zatroskali i spytali, czy jesteśmy pewni tej decyzji:
- Żeby pani nie była rozczarowana, bo tynk cementowo-wapienny nie uzyskuje takiej gładkiej struktury jak gips. Jakieś ziarno zawsze zostaje, wychodzi taki mały baranek. Ściany będą proste, ale trochę porowate. Nie da się ukryć, że gładź byłaby ładniejsza, bardziej elegancka – tłumaczyli.

Ja wiem, że może i gładź ładniejsza, ale nie chcemy gładzi z trzech powodów.
Po pierwsze z powodów finansowych – uważamy to za zbędny wydatek.
Po drugie, i to chyb powód ważniejszy, ze względu na złe właściwości akustyczne pomieszczeń z gładzią gipsową na ścianach. W pomieszczeniach takich dźwięki w ogóle nie są wytłumiane ani pochłaniane, tylko odbijają się od ściany do ściany i pomieszczenie staje się akustycznie irytujące. Dla mojego męża-dźwiękowca to sytuacja nie do zniesienia, a twierdzi, że wręcz bolesna, bo od hulających fal dźwiękowych piszczy mu w uszach. Marek najchętniej wyłożyłby ściany dywanami, ale chybacoś w tym jest. Bo zauważcie, że w pomieszczeniach z gładziami wszyscy się przekrzykują, dźwięki z telewizora się rozmydlają i aby cokolwiek wysłyszeć i zrozumieć trzeba podgłaszać odbiornik. Nie ma tego pluszowego, stłumionego dźwięku właściwego dla sal kinowych czy teatru, ale jest echo, jak w wyłożonej płytkami dużej łazience. Czyli akustycznie w pomieszczeniach takich jest naprawdę nieprzyjemnie.
I wreszcie po trzecie - gładzenie gładzi powoduje taki niesamowity pył i bałagan, że nie chcę tego przeżywać.
- Tak, trochę racji pani ma. A wszystkiemu jest winien nie tyle sam gips, co gruntowanie, czyli warstwa gruntu kładziona na ściany przed gipsowaniem. To ten grunt tworzy taką bardzo twardą i idealnie gładką powierzchnię, jakby blaszkę, która odbija wszystkie dźwięki – tłumaczyli tynkarze.
- No właśnie, możliwe. W każdym razie wolimy mieć porowatą ścianę niż wieczny hałas.

W tym miejscu głos zabrał pan Leszek-szef i poradził, że aby zniwelować nieco chropowatość tynku cementowego, trzeba go odpowiednio pomalować. Mianowicie należy zrobić trzy, a nie dwie warstwy farby docelowej, przy czym pierwsze dwie ze zwykłej, najtańszej farby emulsyjnej. Stwierdził, że te drogie, profesjonalne, współczesne farby wprawdzie bardzo ładnie kryją kolorem, ale jednocześnie idealnie odwzorowują malowaną powierzchnię, bo nie mają w sobie żadnych wypełniaczy, nie dają struktury. Jest to uzasadnione obecnymi standardami, gdzie 99% malowanych powierzchni to idealnie wyszlifowana gładź gipsowa. Zwykła natomiast farba emulsyjna jest bardziej gęsta i przy dwóch warstwach jest w stanie sama sobą znacznie wygładzić malowaną powierzchnię.
Doradził też, aby ewentualnie zapytać w sklepie malarskim o wypełniacze do farb. Wypełniacze robione są na bazie zmielonych na pył trocin albo na bazie specjalnego miałkiego piasku. Dosypuje się go do farb i doskonale poprawiają strukturę ścian.

Dostałam też poradę, aby do malowania sufitów użyć bardzo gładkiego wałka, praktycznie bez włosków:
- Bo sufity będzie pani miała idealnie gładkie, gipsowe. I jak nałoży pani farbę porowatym wałkiem, to zniszczy pani sobie tą gładź gipsu. Na ścianach natomiast odwrotnie. Ściany porowate wymagają porowatego wałka, z włoskami, to wtedy baranek farby najdzie na baranek tynku i całość będzie równiejsza, ładniejsza – tłumaczył.

Po czasie powiem, że żadnych zagęstników ani farb emulsyjnych nie używaliśmy, bo baranek - czyli to ziarno tynku cementowo-wapiennego, bardzo nam odpowiadał. I nie potwierdzam zdania pana Leszka, że wszystkie dobre farby współczesne są rzadkie – wprost przeciwnie, wybrane przez nas farby ceramiczne Magnat są gęste jak gęsta śmietana. Ale o szczegółach później.

Dowiedziałam się jeszcze, że puszki prądowe, te przy suficie, w których znajdują się rozgałęzienia instalaji, należy zabezpieczyć deklami (są one sprzedawane w kompletach wraz z puszkami).



Natomiast puszki pod gniazdka i włączniki, nie mające dekli, warto zabezpieczyć na czas tynkowania specjalnie do tego celu przewidzianymi zaślepkami z wąsami. Zaślepki takie po tynkowaniu demontuje się, czyli delikatnie opukuje i wyłuskuje ze ściany, i po prostu wyrzuca.
Zaślepki zabezpieczające są w kolorze pomarańczowym, kosztują grosze a okazują się bardzo przydatne, bo doskonale zabezpieczają kable i wnętrze puszki przed zabrudzeniem tynkiem i kurzem. Łatwiej odkuć zaślepkę i mieć pod nią czystą puszkę i czyste kable, niż odkuwać z kabelków natryśnięty do wnętrza puszki tynk, tym bardziej, że łatwo wtedy uszkodzić sam kabel i spowodować spękanie tynku wokół.
Wąsy od zaślepki, po zatynkowaniu, będą wystawać ze ściany, co pozwoli bez trudu zlokalizować, gdzie jest gniazdko czy też włącznik światła. Świetny wynalazek te zaślepki.





No to przechodzimy do czynności przygotowawczych przed tynkowaniem.

Po pierwsze, trzeba przygotować wszystkie puszki elektryczne: każdą nieco wysunąć z otworu w ścianie tak, aby wystawała poza płaszczyznę muru, dokładnie na grubość przyszłego tynku. Po zatynkowaniu puszka ma się kończyć, albo raczej zaczynać, na równi z tynkiem. Fachowo to się mówi, że trzeba zlicować puszki z tynkiem. Będą panowie mieli z tym trochę zabawy, bo gniazdek i włączników w domu jest kilkadziesiąt, a może i sto.

Po drugie, trzeba zabezpieczyć przed zabrudzeniem tynkiem wszystkie okna, drzwi wejściowe, skrzynkę prądową z bezpiecznikami w kotłowni, rozdzielnie centralnego ogrzewania (są dwie – na górze i na dole), a także stelaże od wc. Wszystkie te elementy panowie starannie i długo oklejali folią przy pomocy taśm.
Osobiście bardzo nie lubię oklejania, o czym miałam okazję przekonać się przy malowaniu, ale panowie wykazali się w tych czynnościach dużą wprawą.



Wśród przyniesionych przez panów klamotów zauważyłam zeskładowane na podłodze w salonie i na zewnątrz domu aluminiowe listwy narożnikowe, ażurowe bo bokach i pełne na grzbiecie. Mają one zagwarantować mocne i idealnie proste kanty ścian.





Gdy pan Leszek dowiedział się że w naszym domu jest ogrzewanie podłogowe, na chwilę się przeraził. Ulżyło mu mocno gdy ustaliliśmy, że podłogówka jest tylko w dwóch malutkich pomieszczeniach, czyli w pierwszym przedpokoju i w łazience. W pozostałych pomieszczeniach przewidziane są zwyczajne kaloryfery.

Z czego wynikało to przerażenie? Już tłumaczę.
Otóż gdy na całej powierzchni domu robi się ogrzewanie podłogowe, wylewki należy wykonywać po tynkach. Nigdy przed. Chodzi o to, że podgrzewana podłoga na skutek zmian temperatury podlega znacznym naprężeniom, kurczy się i rozszerza, ciągle pracując. Aby te zmiany objętości wylewki podłogowej nie napierały na ściany boczne przy rozszerzaniu, dookoła pomieszczeń kładzie się piankowe listwy dylatacyjne. Tworzy się dzięki temu zapas, miejsce dla rozszerzającej się posadzki. Pozostawia się także szczeliny dylatacyjne przecinające wylewki wewnątrz pomieszczeń.
I chodzi o to, aby w chwili robienia wylewek tynki na ścianach były już skończone. Wtedy szczeliny dylatacyjne znajdują się między tynkiem a wylewką i nawet gdy wylewka się rozszerzy, to nie naruszy tynku, bo ten jest oddalony od wylewki o szczelinę dylatacyjną.
Gdy natomiast najpierw zrobimy wylewkę, to tynk jakby na niej stał, jest na niej „stawiany”, opiera się o nią od spodu, ponieważ nie da się postawić tynku w powietrzu, na czymś od dołu musi się podpierać. I teraz, gdy wylewka zacznie się rozszerzać, to stojący na niej tynk dostaje naprężeń i również się przesuwa. A jeszcze gorzej jest, gdy wylewka się kurczy – wtedy pociąga z sobą do środka pomieszczenia stojący na niej tynk, jakby odklejając go od pustaków. W konsekwencji tynk pęka, na dole ścian powstają buły, spękania i tynk jest zniszczony.

Pan Leszek twierdzi, że siły prężącej się od zmian temperatur wylewki są tak ogromne, że potrafią zniszczyć tynki do wysokości metra nad podłogą. Tak więc gdy zamierza się instalować podłogówkę, to tynki kategorycznie należy wykonać w pierwszej kolejności, aby stanowiły ciało niezależne od wylewek, oddzielone od nich szczeliną dylatacyjną.
Nie wiedziałam o tej wzajemnej zależności tynków i wylewek. Mówiono mi, że kolejność ich wykonania jest obojętna, a wręcz, że lepiej najpierw zrobić wylewki, bo wtedy tynkarze zmuszeni są na bieżąco sprzątać tzw. spady spod ścian, by nie pozostawić na gotowej, gładkiej wylewce żadnych purchli, które na koniec musieliby skuwać i usuwać. Gdy natomiast tynki robi się najpierw, to często przy ścianach poziom „podłogi” podwyższa się niekontrolowanie, co z kolei trzeba potem niwelować i równać wylewkami (albo podkuwać, albo dać grubszą warstwę wylewki, albo prostować poziom docinając gdzie trzeba styropian - a to sporo zachodu).

Na małych powierzchniach (jak nasz przedpokój i łazienka) nie będzie problemu – twierdzi pan Leszek – bo tu naprężenia są minimalne. Ale gdyby tak podłogówka była na płycie w salonie – to mielibyśmy spory kłopot.
Cóż, jak będziemy budować kolejny dom (nie planujemy!) to będziemy o tym pamiętać. A teraz możemy tylko liczyć na to, że tynki w przedpokoju i łazience, mimo błędu w sztuce, nie będą pękać.

4 komentarze:

  1. Bardzo trafna uwaga odnośnie robienia wylewek po tynkach. Mam tylko nadzieję, że porządni tynkarze sprzątają po sobie, nawet jeżeli wchodzą jako pierwsi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że czystość w miejscu pracy to podstawa. U mnie w biurze w Warszawie sprzątanie biur odbywa się ci tydzień. Zawsze po sprzątaniu wszystko błyszczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwrócę również uwagę aby zakupić do tego folie grzewczą. Jest łatwa do instalacji oraz ma dużo możliwości w różnych miejscach w mieszkaniu. W moim domu sprawdziło się to na piątkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prace tynkarskie jak i malowanie potem najlepiej powierzać fachowcom. Takie ekipy nie tylko mają doświadczenie ale używają również sprawdzonych urządzeń i materiałów do ich wykonania. Dzięki temu efekt będzie długotrwały i spełni oczekiwania najbardziej wymagających klientów.

    OdpowiedzUsuń