Dom

Dom

piątek, 4 sierpnia 2017

89. Pierwsze gniazdko

2015-03-24

Ekipa tynkarzy, a konkretnie dwóch panów w średnio-starszym wieku, startuje z robotą od przyszłego tygodnia. Marek walczy więc intensywnie z instalacją elektryczną, aby wszystko skończyć. 
Rozdzielnia wewnątrz domu (podpięta przez uprawnionego elektryka, który zjadł nam pół zdrowia) oraz skrzynka licznikowa zewnętrzna zainstalowana na ścianie budynku, są etapem zamkniętym, natomiast kable, puszki, gniazdka i włączniki w środku należy jeszcze dokończyć. 


Marek ambitnie rozkłada kable samodzielnie. W pierwszym dniu tego żmudnego, czasochłonnego i wymagającego cierpliwości zajęcia z pomocą przybył mu teść - zawodowy elektryk, a obecnie emeryt w sile wieku. Obaj przez cały dzień mocowali kable do ścian, nawiercali otwory pod puszki elektryczne, wkładali niektóre kable w osłony (czyli w peszle), aby było profesjonalnie. Ale tak prawdę mówiąc po co ten peszel, to nie wiem. Taka tradycja chyba, aby kabel w miejscu jego przenikania przez ścianę był dodatkowo osłonięty plastikową, harmonijkową rurką, czyli peszlem właśnie. Nie rozumiem tego, zwłaszcza, że kable przytwierdzane płasko do ścian (specjalnymi plastikowymi spinkami) będą po prostu zatynkowane, bez żadnych peszli. No ale jak peszle to peszle. W sumie grosze. 



Co innego instalacja ułożona nie na murze i nie pod tynkiem, ale w materiałach łatwopalnych – na przykład gdy kabel prowadzi się po drewnianej belce. Wtedy osłona z peszla jest uzasadniona. Nie wiem, nie wtrącam się. W każdym razie grubszy kabel wcale nie dawał się tak łatwo wprowadzać do karbowanej rurki i nerwowe cholery były wykrzykiwane dość często. 










Kable do gniazdek już od dawna rozciągnięte są po całym domu. Teraz Marek walczy z kablami do oświetlenia. Najpierw nawierca dziurki, w które wbite będą młotkiem plastikowe spinki przytrzymujące kable. Potem rozciąga kabel po ścianie, mocuje go spinkami. Od czasu do czasu przewierca się ogromnym wiertłem przez ściany działowe i nośne w miejscach, gdzie trzeba przewlec kabel z jednego pomieszczenia do drugiego. Całą pajęczynę kabli trzeba oczywiście wcześniej obmyśleć. Do osadzenia puszek, włączników i gniazdek wywierca otwornicą wielkie dołki i przy pomocy młotka i przecinaka odkuwa przy nich rowki na kable. Nawierca też sufity aby przeprowadzić kable do żyrandoli. W salono-kuchni na przykład żyrandole będą aż cztery, bo tak sobie zażyczyłam. I w dodatku każdy musi posiadać osobny włącznik, aby można było zaświecić jeden punkt (tylko nad stołem), lub dwa punkty (nad stołem i nad resztą kuchni), lub trzy punkty (nad kuchnią i częścią salonu) lub wszystkie cztery punkty (aby cały dom jaśniał blaskiem). Po czasie powiem, że bardzo dobrze to sobie wykombinowałam i wygodnie się korzysta mając możliwość dozowania natężenia światła stosownie do potrzeb.

Planując instalację elektryczną musieliśmy podjąć wiele trudnych decyzji i ustalić, gdzie zrobić włączniki światła, w których miejscach mają być kinkiety i żyrandole, a w których gniazdka. Och, skomplikowane i raczej nieodwracalne to decyzje. Do każdej Marek wołał mnie obowiązkowo:
- Chodź no tu i powiedz, gdzie ty chcesz ten kinkiet, żeby potem nie było! – no i cała odpowiedzialność spadała na mnie. Tu byłam szefową absolutną, i to bez wsparcia żadnego doradcy. Obym tylko niczego nie przeoczyła, żeby się potem nie okazało, że po domu trzeba będzie rozciągać zasieki z przedłużaczy. Trzeba wszystko przemyśleć: gdzie wygodnie będzie podłączać żelazko (a więc żeby było miejsce na deskę do prasowania), albo odkurzacz, albo gdzie ładować telefony (wtedy najlepiej, by był tam jakiś blat/stolik/półka). Trzeba wiedzieć, skąd zasilane będą sprzęty kuchenne, lokówki do włosów w łazience, sprzęt audio i wideo i w ogóle trzeba w zasadzie umeblować w wyobraźni cały dom!

Instalacja ma być skończona do poniedziałku. Zostało 5 dni. Kupa czasu. A już prawie wszystko zrobione :)


Na razie kupiliśmy pierwsze włączniki światła, jedno gniazdko i cztery oprawki z żarówkami ledowymi. Marek zamontował pierwsze gniazdko w kotłowni i uwaga – działa!!! Mamy prawdziwy prąd w domu i teraz, aby zagotować wodę na kawę, nie musimy biegać z czajnikiem na dwór do prowizorki budowlanej na słupie, i nie musimy ustawiać czajnika na piętrowo zestawionych pustakach i czekać w deszczu, aż się woda zagotuje. Mamy w domu prawdziwe gniazdko elektryczne i to jest wielkie udogodnienie :) Hura!



Ale wszystko nie od razu poszło idealnie. Przy pierwszej próbie uruchomienia obwodu z oświetleniem rozdzielnia zwariowała. Niestety, jakieś podłączenia bezpieczników, „różnicówek” i kabelków nie zagrały. Uprawniony pan elektryk nie zdołał wykonać zlecenia poprawnie, chociaż wziął za usługę niemało pieniędzy. 
Marek dostał szału. Zadzwonił do faceta i zwyzywał go strasznie, strasząc sądem, ponieważ pan odmówił przyjechania i poprawienia błędu twierdząc po chamsku, że nie ma czasu. Bezpieczniki w rozdzielni były tak pomontowane, że przy podłączeniu żarówki dwa z nich się wywalały, znaczy się wajchy/zapadki odskakiwały do góry. Czyli gdzieś musiało być jakieś zwarcie.

Marek rzucił do słuchawki kilka przekleństw, coś tam bąknął o spotkaniu w sądzie i po rzuceniu słuchawką zaczął skrupulatnie sprawdzać po kolei wszystkie kabelki, szyny i styki. Okazało się, że pan pożal się Boże elektryk zamienił szyny PS z N – tak mówi Marek, chociaż ja nie wiem o co tu chodzi. Kolory kabli też pan elektryk pomieszał. Dwie grupy bezpieczników miały kabel neutralny N w kolorze czerwonym , podczas gdy powinny być niebieskie. Ponadto w jednej grupie bezpieczników kabel N nie był w ogóle przykręcony, tylko sobie luźno leżał i raz stykał, a raz nie. A w prądzie takie błędy sprawiają, że całość po prostu nie działa. Zanim Marek rozszyfrował łamigłówkę, trochę musiał nagimnastykować mózg, co w tych nerwach nie było łatwe. Na szczęście Marek nie jest daltonistą i podpiął wszystko jak należy. Zadziałało!

Mamy więc podłączone pierwsze dwie żarówki. Teraz to już poleci. Jeszcze tylko Marek musi rozpykać włącznik klatkowy, czyli połączyć kable tak, aby światło włączać na dole a wyłączać na górze, i na odwrót. Nigdy wcześniej tego nie robił ale stwierdził, że to nie może być trudne i że wszystkiego się dowie od wujka Google.

Instalacja elektryczna, dzięki samodzielnej pracy Marka i wstępnej pomocy teścia, kosztuje nas jak na razie stosunkowo mało kasy, bo płacimy tylko za materiały. Gdyby zlecić te prace fachowcowi, za każdy punkt należałoby zapłacić około 50 zł, gdzie większość tej ceny stanowi koszt robocizny. Łatwo policzyć, że ilość gniazdek i włączników pomnożona przez 50 zł dałaby kwotę kilku tysięcy złotych, No i nie ma gwarancji, że fachowiec będzie odpowiednio fachowy. Gdyby kable miał rozprowadzać nasz super-elektryk miałabym poważne obawy. 






Przy rozprowadzaniu kabli fachowi elektrycy - a więc np. mój teść, a teraz i mąż, przyjmują uniwersalne zasady i się ich trzymają. Pozwala to z grubsza wiedzieć - nawet po położeniu tynków - w którym miejscu kabla na pewno w ścianie nie ma. Nie kładzie się na przykład kabli na ukos, ale tylko prostopadle i równolegle. Potem wiadomo, że nad włącznikiem światła kabla można się spodziewać pionowo w górę, a obok na pewno nie i obok można bezpiecznie wiercić dziurę pod haczyk na obrazek. Warto też pamiętać, aby nie prowadzić kabli w miejscu, gdzie będziemy chcieli wieszać karnisze – tu warto pójść z kablami wyżej, pod sam sufit. Tu elektrycy czasem zapominają, że kobiety wymyślą sobie karnisz 20 cm nad wnęką okienną zamiast tuż pod sufitem. 
No i nie muszę chyba pisać, że koniecznie należy sporządzić bardzo dokładną dokumentację fotograficzną pokazującą przebieg kabli w każdym pomieszczeniu. Bez tego ani rusz i zapewniam, że już po miesiącu od położeniu tynków nie pamięta się, gdzie pod nim biegnie kabel. Dzięki uniwersalnym, przyjętym zasadom sporo można wydedukować, ale nie wszystko. Wielokrotnie sięgaliśmy do dokumentacji fotograficznej rozkładu kabli, którą nawet umieściłam w chmurze internetowej, aby mieć ją pod ręką z telefonu w każdej chwili. To się naprawdę przydaje, i to przy każdym wierceniu.

19 komentarzy:

  1. Świetna relacja :) Lubię, gdy informacje są poparte zdjęciami. Polecam Ci zainwestować w organizery na przewody, unikniesz bałaganu w kablach, co niestety w większości przypadkach jest nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli jesteśmy na etapie robienia elektryki w domu to lepiej jest dobrze rozplanować wszystkie gniazda elektryczne https://interblue.pl/gniazda-elektryczne,c,61 aby nie mieć problemów w przyszłości. W innym przypadku w przyszłości będzie czekało nas skuwanie i bruzdowanie ścian.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze wyjaśnione, dzięki :) Wraz z partnerem jesteśmy właśnie w trakcie budowy domu i kompletujemy wszystko, co będzie niezbędne do budowy wszelkich instalacji, w tym elektrycznej. Przydadzą się między innymi takie peszle elektryczne. Mimo, że są dostępne w Leroy, ja raczej kupię przez internet, oszczędzę na tym sporo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonale wiem o tym, ile produktów i elementów trzeba kupić, jeśli chcemy zająć się elektryką. Ja akurat na stronie https://www.interblue.pl/ znalazłam wszystko to, co jest potrzebne i wydaje mi się, że z takich usług, jak najbardziej sobie skorzystam, ponieważ to bardzo wygodna opcja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie opisane:) Żałuję, że wcześniej nie trafiliśmy na Twój wpis:D Mielismy troche zamieszania zanim nam sie udalo to zainstalowac. Ale sie udalo! Swoja droga polecam https://www.asaj.pl/promienniki-podczerwieni Mozna tutaj kupic wszystko jezeli chodzi o elektryke:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super to zostało opisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważam, że również instalacje fotowoltaiczne są także fajnym rozwiązaniem. Osobiście bardzo chętnie także o tym czytam. Ostatnio ciekawie wspomniano o tym w http://portalautomatyki.pl/inne/1201780-zalety-wady-fotowoltaika i ja także jestem tego samego zdania. W końcu chodzi o to, iż instalacje fotowoltaiczne się rozwijają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przydatne informacje i wskazówki znalazły się w tym artykule. Planowanie instalacji elektrycznej jest zdecydowanie jednym z najważniejszych elementów budowy domu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do takich prac zatrudniamy fachowców, nie można na własną rękę wykonywać takich podłączeń. Można zakupić gniazda, źródła oświetlenia na ASAJ w dobrej cenie, warto tylko z elektrykiem ustalić wcześniej ile i jakich będzie potrzebować. Lepiej zawsze więcej gniazdek umieścić w pomieszczeniu niż miałoby być ich zbyt mało. W takim salonie można potrzebować nawet 10 wejść! W kuchni tak samo montuje się wiele urządzeń elektrycznych. Naprawdę do przemyślenia jak taka instalacja powinna wyglądać. Musi być funkcjonalnie i przede wszystkim bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkie informacje jak najbardziej przydatne

    OdpowiedzUsuń
  13. Uważam, że również na etapie budowy domu można pomyśleć od razu o instalacji fotowoltaicznej. Tym bardziej, że jak czytałem na stronie https://terenbudowy.net/fotowoltaika-w-domu-gdzie-jak-za-ile/ to w sumie fotowoltaika w dzisiejszych czasach jest bardzo dobrym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Faktycznie te kwestie są niezwykle istotne i ja właśnie na takim etapie zdecydowałam się na fotowoltaikę. Nawet jak to napisano w http://www.domynaczasie.pl/jakie-sa-korzysci-z-instalacji-fotowoltaicznej to jest bardzo dużo korzyści z posiadania instalacji fotowoltaicznej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Super wpis. Wszystkie informacje jak najbardziej przydatne

    OdpowiedzUsuń
  16. Cóż, wpis przydatny, my mieliśmy podobny problem z karniszem elektryczny. Też trzeba było dociągnąć instalację elektryczną do okna. :) Na szczęście firma dała radę i fachowcy z https://karnisze.warszawa.pl/ karnisz nam na oknie zamontowali. Fajny jest i wygodny. Pozdrawiam z Warszawy

    OdpowiedzUsuń
  17. Zdecydowanie w kwestii elektryki na pewno warto jest ją wykonać raz i dobrze. Właśnie dlatego ja jestem zdania, że po skorzystaniu z usługi http://www.elektryk-krakow.pl/instalacje-elektryczne udało mi się doskonale wykonać całą instalację elektryczną.

    OdpowiedzUsuń