Dom

Dom

środa, 18 czerwca 2014

28. O niczym konkretnym, fundamenty się kończą i rozmyślam, co dalej


2013-08-07 środa

Dziś są moje imieniny. W prezencie dostałam 6 paczek styropianu do ocieplenia ścian fundamentowych. Rano samochód ze składu budowlanego przywiózł je na budowę. Marek powiedział, że drugą część prezentu, czyli kolejne 13 paczek, dostanę jutro. Póki co styropianu brak i jedna trzecia prezentu musi mi wystarczyć. Jeszcze w życiu nie dostałam tak wielkiego prezentu! Super!


Pojechaliśmy na działkę przekazać panu Jarkowi kolejne 900 zł na piach. To już razem będzie 6 wywrotek, które trzeba wsypać do dołu między mury fundamentów. Czyli razem 132 tony! Sam piach kosztował dotąd 2 700 zł. I niestety jeszcze chyba trochę braknie.

Na sobotę pan Jarek kazał zamówić beton z „gruchy”. Podobnie jak przy zalewaniu ław, betoniarka musi być wyposażona w pompę. Tym razem zamawiamy 14 m3 betonu o symbolu B15, który ma kosztować około 3 000 zł, ale dokładnie ile - jeszcze nie wiem.

Pan Jarek pocieszał mnie:
- Beton z gruchy zamawiamy przedostatni raz. Jeszcze tylko wylewanie stropu i koniec lania betonu. No, chyba że będziecie wylewać ganek i taras, to wtedy nie koniec. Ale to już beze mnie – wyjaśniał – Na strop pójdzie mniej betonu, na oko jakieś 10 m3.


Na poniedziałek zamówiłam pierwszy transport zakupionych jeszcze w kwietniu pustaków. Ekipa zacznie murowanie ścian.
Sezon w pełni, więc zgodnie z życzeniem pracowników składu budowlanego, transport umawiamy odpowiednio wcześniej. Dziś jest środa, porotherm będzie potrzebny dopiero na poniedziałek, czyli za 5 dni. Niby dużo czasu, ale mimo tak wczesnego złożenia zamówienia załapaliśmy się dopiero na drugi kurs. Pustaki na paletach mają dotrzeć na godzinę 10.


Dostałam on pana Jarka telefon do hydraulika. Mam się z nim umówić aby w piątek, przed zalewaniem betonu, zrobił jakieś wyprowadzenie kanalizacji. Nie mam pojęcia o co w tym chodzi i ile za to zapłacę. Nie wiedziałam, że hydraulik wkracza na budowę na etapie fundamentów. Ale jak trzeba to trzeba. Słuchamy się pana Jarka.

Przed zalewaniem płyty fundamentowej, betonem z gruchy przy pomocy pompy, panowie będą ocieplać fundamenty. Czyli będą je oklejać z zewnątrz styropianem. Na styropian będzie klejona siatka (tym śmiesznym klejem co wygląda jak zaprawa), a na koniec wszystko będzie smarowane dysperbitem. Z zewnątrz cały fundament będzie obsypany żółtym piachem.


Jak już panowie wykonają wszelkie prace związane z budową, ocieplaniem i zabezpieczaniem ścian fundamentowych, wsypany do środka piach będzie zagęszczany.
Zagęszczanie gruntu stanowi jego przygotowanie pod wylewanie betonu. Chodzi mniej więcej o to, aby piach dobrze ubić, by zlikwidować możliwie najwięcej przestrzeni powietrznych. Dobrze ubity piach nie osiada, nie zapada się z czasem i dzięki temu wylewka ma równomierne podparcie i nie pęka.
Zagęszczanie gruntu pod wylewki wykonuje się przy użyciu maszyny wibracyjnej. Nie wiem jeszcze, jak ona wygląda, ale się dowiem. W każdym razie łopatami ubijać nie będą.
Zanim wkroczy owa tajemnicza ubijarka, piach polewa się wodą. Wiadomo – mokry piach jest bardziej zbity i zagęszczony niż suchy. Potem, na mokry piach, wylany będzie beton. Nie mam pojęcia, co stanie się z wodą ze środka. Sam beton też będzie mokry. Czy po wyschnięciu betonu woda wlana do piachu zdoła jakoś wyparować?

Na razie marne mam wyobrażenie o wielkości naszego domu. Raz mi się wydaje, że będzie da duży, innym razem, że za mały. Tak przechadzam się dookoła murków fundamentów i nie wiem co myśleć.
Od poniedziałku ekipa zamierza rozpocząć budowanie murów:
- Teraz to nic nie widać – wyjaśniał pan Jarek - Dopiero jak zaczniemy ściany, to będzie pani miała jakie-takie wyobrażenie, jaki ten dom będzie. Bo z rysunku to trudno wyczuć – facet czytał w moich myślach. 


Dziś na działce był Krzysiek i przywiózł tablicę informacyjną. Taką żółtą, plastikową, która musi wisieć na każdym placu budowy. Minęliśmy się więc zostawił ją w garażu. Za brak tablicy kierownik budowy może dostać mandat i to on za nią odpowiada. On też powinien ją wypisać.
Ale nie wypisał!
- Co za leń, pomyślałam. Nie wiem, za co on bierze pieniądze! - Ale jak szybko pomyślałam, tak szybko odmyślałam. Bo pieniędzy żadnych jeszcze nie wziął. Ba, nawet nie wiem, ile weźmie.
- Za tablicę 25 złotych dla mnie – powiedział Krzysiek przez telefon – Bo musiałem kupić.
- Jasne – nie dyskutowałam. 


No dobra. Teraz mam czystą, żółtą tablicę, do wypełnienia. Nie wypisał to nie wypisał. Poradzę sobie z tym jakoś. Tablicę trzeba wypełnić niezmywalnym markerem, ale najpierw muszę się dowiedzieć, w jaki sposób, co tam się wpisuje.


Na działce był też nasz architekt, który kończy projektować garaż. Chce, żeby robotnicy wykopali mu dołek pod ścianą domu sąsiadów, do którego ma przylegać garaż. Trzeba bowiem sprawdzić, jak głębokie ten dom ma fundamenty. Mnie przy tym nie było, ale podobno panowie się porozumieli i obiecali, że mu to zrobią. W sumie nie wiem po co, bo dziś właśnie listonosz przyniósł pozwolenie na budowę garażu. Ale nie wnikam. Poczekam na dalsze kroki architekta.





Gdy tak sobie dziś rozmawialiśmy z panami budowlańcami, opowiedziałam im historię przekazaną mi kiedyś przez tatę. Była to opowieść o sromotnej zemście budowlańców na upierdliwych inwestorach. Zemsta polegała na częściowym zamurowaniu pod wanną nadtłuczonego jajka kurzego, które po kilku dniach zaczęło się psuć i powodowało smród nie do opisania. Zbuk potrafi tak śmierdzieć miesiącami i ciężko jest zabić tę woń.
Panowie przyznali, że takie metody znają, a jakże, i zagrozili ubawieni, żebym uważała. A przy okazji pan Jarek opowiedział nam o pewnym funkcjonującym niegdyś powszechnym zwyczaju:
- A wie pani, że przy zalewaniu posadzek powinno się zamurować w betonie szkatułkę? Z pieniążkiem i obrazkiem świętym, takim co je ksiądz dzieciom rozdaje w czasie kolędy?
- Że co? – spytałam.
- No naprawdę. Nie kłamię – zapewniał pan Jarek - Tak mi się przypomniało, że kiedyś to nie było mowy, żeby betonować bez szkatułki. Wszyscy tak robili. Bez szkatułki to bieda jak nie wiem - śmiał się.
- Panie Jarku, pan wie, że teraz to i ja będę musiała to zrobić? Ja tam przesądna nie jestem, ale przecież nie będę ryzykować co nie?
- Wiem, dlatego mówię. Bez szkatułki się nie obędzie, he he – Nie wiedziałam już, czy robi sobie ze mnie jaja, czy mówi serio.
- Eeee, żartuje pan, prawda?
- Nie! Naprawdę. Ja tam u siebie szkatułkę mam. Serio.
- A w którym miejscu to ma być?
- A, to tylko ja będę wiedział, zależy od wartości monety – tym razem pan Jarek na pewno żartował, ku uciesze jego pomocników.


Wiem, wiem. To straszne głupoty są, ale szkatułkę zamurujemy. Tak na wszelki wypadek. Mało tego. Przeprosimy się z książkami o chińskiej sztuce harmonizowania przestrzeni feng-shui, które zakurzone stoją na półce, i przypomniemy sobie, w którym narożniku domu znajduje się pole bagua odpowiedzialne na pomyślność i dostatek! Panie Boże przebacz.

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście, paki styropianu to super prezent imieninowy :D ale takie już realia życia w trakcie budowy własnego domu :) Ja sama nigdy nie przypuszczałam, że betony, palowanie pod fundamentami i dobieranie zbrojenia, to będą tematy, o których będę dyskutować godzinami dyskutować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno w kwestii fundamentó warto jest zeecydować się na jak najlepsze i najsolidniejsze rozwiązania. Dlatego uważam, że do ich zalania beton powinno się kupować w tego typu ciepiela.eu profesjonalnych betoniarniach. Wtedy macie pewność, że jest to najwyższej klasy produkt

    OdpowiedzUsuń