Dom

Dom

poniedziałek, 23 czerwca 2014

30. Ubijamy czyli zagęszczamy, a potem kanalizujemy, choć kolejność pozornie nielogiczna


2013-08-09

Zanim dojechaliśmy na działkę, doły dookoła fundamentów, z zewnątrz, które jeszcze wczoraj wieczorem były wielkie i głębokie, zdążyły już zniknąć. Zostały przysypane piachem i ziemią. Ci faceci mają chyba wmontowane gdzieś w ciała motorki. Nie mam pojęcia, kiedy zdążyli to wszystko zasypać! Jest zaledwie poranek, a oni wykonali już pracę, która nam zajęłaby z pół dnia! Oj, goni ich ten pan Jarek, goni. Lekko nie mają.
Mało tego. Środek naszego przyszłego domu był wypełniony równą warstwą żółtego piachu.


Wkrótce na budowę przyjechał szwagier pana Jarka. Przywiózł ze sobą maszynę wibracyjną zwaną zagęszczarką. Wtoczyli to urządzenie do środka „domu”. Podjechali samochodem jak najbliżej fundamentów, rozłożyli kładkę z blatów (platform zbitych z desek) między autem a fundamentem i wtoczyli do "domu": ciężka maszynę, przypominającą nieco ogromny odkurzacz bezprzewodowy.

Szwagier zaczął ubijać piach, czyli fachowo mówiąc zagęszczać go. Drgająca maszyna odskakiwała od ziemi i lekko popychana przesuwała się powoli, metr po metrze. Zostawiała za sobą gładkie pasy. W miejsca, gdzie po ubiciu zostawały niewielkie dołki, panowie podsypywali łopatami piach, potem maszyna wracała i wyrównywała taflę. Powierzchnia była tak mocno ubita, że panowie nie zostawiali na niej nawet śladów po butach. Chodzili po tym podłożu jak po asfalcie. Ubijak działał bardzo intensywnie, aż cała ziemia wokół domu drżała. Nie jestem pewna, czy jej obsługiwanie jest w pełni bezpieczne dla zdrowia ludzi. Pewnie nie. Pewnie wywołuje takie same schorzenia mięśni i ścięgien, jak u operatorów młotów pneumatycznych. Długotrwałe wibracje kiedyś z pewnością odbiją się panu na zdrowiu. Współczucie.




Wcześniej, zanim panowie zaczęli pracować zagęszczarką, piach został obficie polany wodą z węża. Teraz, po ubiciu, cała powierzchnia "domu", między fundamentami, była gładka jak stół, tylko na środku wystawała z piachu pionowo niebieska rura z wodą.

Po ubiciu piachu pan Jarek mógł policzyć, ile dokładnie trzeba zamówić betonu B15 na posadzki. Beton mamy zamówić na sobotę. Znów na działkę przyjedzie wielka betoniarka samochodowa z pompą. Wyszło tego 14,5 m3.

Pan Jarek skrytykował architekta. Powiedział, że źle jest zaprojektowana grubość wylewki pod posadzkę:
- To ma być beton lany bezpośrednio na ubity piach, więc warstwa powinna mieć grubość co najmniej 10 cm. Zwykle daje się 12 - 15 - mówił to jako człowiek z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w budowlance - A w waszym projekcie przewidziane jest tylko 5. To za mało, popęka. Zwłaszcza, że na tej wylewce będą stawiane ścianki działowe, to jak takie 5 centymetrów ma to utrzymać? – tłumaczył pan Jarek.
Pan Jarek postanowił nie trzymać się projektu i zrobić po swojemu.
- Ja się nie godzę na 5 centymetrów, bo jak popęka, a popęka na pewno, to powiecie, że ja coś źle zrobiłem. I radzę, żeby zrobić wylewkę grubszą, tak jak się powinno.
Oczywiście zgadzamy się bez marudzenia. Ba, nawet cieszymy się że majster trzyma rękę na pulsie, choć za beton zapłacimy więcej.

Pan Jarek dał nam karteczkę z kolejnym zamówieniem. Tm razem mamy kupić deski, naliczył ich 1 m3. Deski mają być jednocalowe i mają mieć mieć długość 4 metry bieżące każda. Najpierw deski będą potrzebne na rusztowania, aby można było bezpiecznie po nich chodzić.
Pan Jarek zapisał nam na kartce namiary na dwa tartaki, w których możemy sprawdzić ceny desek. Zadzwoniłam w trzy różne miejsca i zamówiłam deski na wtorek. Tartak, w którym znaleźliśmy kiedyś najtańsze w okolicy króciaki, dziś okazał się najdroższy. Za m3 desek chcieli 620 zł. Nam udało się kupić za 500 zł + 50 zł transport. Spora różnica, opłacało się podzwonić.

Na poniedziałek znów ma przyjechać wywrotka piachu. Tym razem pan Jarek zamówił piach drobny, płukany, który będzie wykorzystywany do murowania, czyli do robienia zaprawy. Piach ten jest droższy niż ten, którym zasypywana była dziura po humusie. Wywrotka kosztuje 650 zł. Pan Jarek obiecał, że to już ostatni piach jaki kupujemy i że wystarczy go do końca budowy.

Kolejną rzeczą, która zdaniem pana Jarka powinna znaleźć się w projekcie, a która nie jest w nim przewidziana, to dodatkowa folia fundamentowa. Zdaniem majstra należy ją położyć na warstwę bloczków nad fundamentem, przed pustakami. Wtedy między ścianami a fundamentem są dwie izolacje poziome. Jedna, to zdaniem pana Jarka, za mało.
- Nie wiem, po co oni projektują tą folię na ławach, tam jest wcale niepotrzebna – mówił pan Jarek - Jak będzie woda w glebie to i tak ta folia nic nie da. A tu, nad fundamentem, co już jest ponad ziemią, to właśnie przydałoby się te dwie warstwy dać. A on tu dał jedną. Ja bym dał dwie, zwłaszcza gdybym robił dla siebie – przekonywał dalej.
Oczywiście słuchamy się pana Jarka. Dodatkowe 80 zł na folię jakoś przeżyjemy. A skoro ma to powstrzymać podsiąkanie wody z fundamentów do ścian to nie ma o czym mówić.

Po ubiciu piachu wewnątrz „domu” panowie "zabili kołki", czyli wbili w ten piach kilkadziesiąt krótkich wąskich deseczek, palików, na sztorc. Paliki wbijane były tak, żeby każdy z nich wystawał z piachu dokładnie na poziomie, jaki mają ściany fundamentowe. Jest to pomocnicze oznaczenie poziomu wylewki betonowej - podobnie jak to było przy wylewaniu ław fundamentowych. Żeby przy wylewaniu betonu z gruchy wylać go mniej – więcej równą wartwą na całości dość dużego przecież domu. Na oko byłoby to trudne.



Po ubiciu piachu i zapalikowaniu wnętrza domu do akcji wkroczyli panowie hydraulicy. Przyjechali we dwóch, jeden starszy, drugi młodszy.
W uklepanym i ubitym piachu wewnątrz domu panowie zaczęli kopać łopatami wąskie rowki. Potem ułożyli w nich pomarańczowe, plastikowe rury kanalizacyjne połączone siwymi kolankami. Przewiercili się z tymi rurami przez ścianę nośną biegnącą w środku "domu" i przez ścianę fundamentu zewnętrzną. Pewnie jutro pan Jarek będzie uszczelniał ten wylot na zewnątrz. 
Pan hydraulik twierdzi, że rury pomarańczowe są dobre, lepsze i mocniejsze od siwych:
- Niektórzy kładą siwe, prawie dwa razy tańsze, ale te lubią pękać. Lepiej więc nie ryzykować -
hydraulik się tłumaczył, że kupił rury pomarańczowe, droższe, ale przekonał nas, że to ma sens.
- Jak pęknie pod posadzką betonową to zrobi się dramat. Lepiej nie ryzykować.
Za rury zapłaciliśmy 700 zł, a za usługę 400 zł.



Kanalizacja została rozprowadzona po całym domu, Odpływy kanalizacyjne, czyli fachowo mówiąc podejścia, wychodziły spod łazienki, kuchni, kotłowni, no i z narożnika, gdzie planowana jest druga łazienka na górze. 
- A skąd panowie wiedzą, w których miejscach te rury mają być? - spytałam.
- A co, źle są? Nie mogą tak być? Tak nam tu pasują to tak sobie kładziemy. Przecież to wszystko jedno - śmiał się pan Kukułka. 
- Ano tak. W sumie rura w pokoju też może być, prawda? Najwyżej przeniesiemy tam łazienkę. 
- No jasne. I po co było płacić za projekt? 
Żarty fajne, bo doskonale wiedziałam, że panowie biegali między fundamentami z miarką i co chwilę zerkali do projektu.



Po rozłożeniu rur panowie zasypali dołki nad nimi i uklepali powierzchnię łopatami, na płasko. Spytałam, czemu tak nielogicznie ustawili sobie kolejność prac. Przecież sensowniejsze wydawało się położenie tych rur przed zagęszczaniem terenu, niż psucie uklepanego terenu rowami i teraz uklepywanie łopatami, ręcznie. Ale szybciutko zostałam oświecona:
- A nie, właśnie nie! Nic podobnego. Nie wolno tak – śmiał się pan Kukułka - Gdybyśmy najpierw położyć rury, które są przecież plastikowe, a potem zaczęliby ubijać nad nimi piach maszyną, to wszystko by popękało i cała robota na darmo. Ale owszem, są tacy fachowcy, co tak robią. Już takich spotkałem nie raz – śmiał się facet.

Racja. Nie pomyślałam o tym. Marek zaczął sobie przypominać, że czytał o tym na forach internetowych, jak ludzie się żalili właśnie w tej sprawie. Że "fachowcy" pomylili kolejność, ubili rozłożone rury i połamali je w drobny mak. I szczęście, gdy sprawa została odkryta przed wylaniem betonu. A jeśli nie, to były z tego wielkie kłopoty. Chyba by mnie krew zalała, gdyby się okazało, że po wylaniu posadzki za ponad 3 tysiące złotych do wymiany są połamane rury kanalizacyjne i do wyprucia jest zastygnięta już tafla betonu! No, na szczęście nas to nie spotka.

Na koniec tego dnia kupiliśmy w składzie ogrodniczym pistolet do rozpryskiwania wody z węża i szybkozłączkę, aby móc go zamocować. Jutro będziemy zraszać beton na posadzkach, i pan Jarek polecił, aby nie robić tego ciężkim strumieniem, a właśnie zraszać wodą rozproszoną - żeby nie uszkodzić powierzchni betonu, który ma pozostać płaski i gładki. Ok, będziemy olewać. 

5 komentarzy:

  1. U MNIE FIRMA WYKONAŁA PRZYŁĄCZ WODY. POZOSTAWILI PO SOBIE TAKI SYF, ZE SPRAWĄ MUSI ZAJĄĆ SIE SĄD. W UMOWIE JEST WYMÓG -UPORZADKOWAC TEREN DO STANU POPRZEDNIEGO A FIRMA POZOSTAWIŁA TEREN JAK BY PRZESZŁO STADO DZIKÓW.///

    OdpowiedzUsuń
  2. miło wiedzieć że teraz w 2017r, zapłaciłem dokładnie 500zł za 1m3 tej samej deski :)
    a i jutro właśnie przywożą piach na zasyp. pzdr ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W jaki sposób zabezpieczacie drewno na zimę? Ja zapomniałam o naszym płotku i zastanawiam się czy teraz jak kupię odpowiedni impregnat - https://polskiebudowlane.pl/portal/jaki-impregnat-do-drewna/ to czy mogę działać czy lepiej poczekać do wiosny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten wpis jest bardzo interesujący

    OdpowiedzUsuń