Dom

Dom

wtorek, 13 maja 2014

11. Woda i ślimaki jako strażnicy zaworu

Dziś opowiem o cudzie współczesnej cywilizacji, jakim jest woda z wodociągu miejskiego. Dla porządku dodam, że uruchomienie wody miało miejsce jeszcze przed rozbiórką, w starym domu. Wkradł mi się tu malutki bałagan chronologiczny, ale nic to.

Domyślamy się, że zanim pani Teresa sprzedała nam swój dom, zapewne w jakiś sposób korzystała z woociągu oraz z wody miejskiej. Zapewne posiadała w swoim domu system rur, kurki i krany, z których leciała woda. Zapewne miała też podłączoną spłuczkę przy wc.

Nam nie było dane oglądać tych cudów techniki w zrujnowanym domu. W czasie wyprowadzki wyniesione zostało z niego absolutnie wszystko, co nadawało się do dalszej eksploatacji, odsprzedaży albo na złom. Zniknęły baterie i zniknęły rury, które były wręcz wyprute ze ścian wraz z kawałkami tynku.
Jedyne co się ostało po dawnej instalacji wodnej to rura wystająca z podłogi w przedpokoju, wysoka na jakieś 70 cm. Rura ta wyglądała na nową. Wykonana była z elastycznego tworzywa w kolorze jaskrawo-niebieskim.
Pan Krzysiek, gdy dostrzegł naszą rurę, zagadał:
- O! Tu macie wodę. Nowa rura widzę, to widocznie przyłącze niedawno zmieniali. No i dobrze. Zostanie.

Pan Krzysiek polecił, aby przy rozbiórce domu oraz przy zdejmowaniu humusu uważać na tą drogocenną, niebieską rurę, aby jej nie uszkodzić i przypadkiem nie wyrywać z ziemi, bo wtedy będziemy musieli podłączać się na nowo, a po co. Rura jest nowa i ma zostać, od niej pociągnięta będzie cała instalacja wodna w nowym domu.

Rura może i nowa, ale kranika to ona nie miała. Na jej końcu znajdowała się jedynie plastikowa zaślepka, zatknięta całkiem luźno. Nie była ona po to, by zamykać przepływ wody.
Woda musiała więc być zakręcona. Pytanie tylko - gdzie jest zawór? I czy jak już go znajdziemy i odkręcimy wodę, to co się stanie z rurą? Pewnie zaślepka wystrzeli pod ciśnieniem w powietrze i będziemy mieć niekontrolowaną fontannę.

Marek obejrzał rurę fachowym okiem udając hydraulika i stwierdził, że on to zrobi.
- Uruchomię ci tą wodę. Jedziemy do Casto - powiedział tajemniczo.
- A wiesz co kupić i jak to zrobić?
Wiedział. Nie wiem skąd ale wiedział. Ci hydraulicy to jednak pociągający faceci!

W Castoramie kupiliśmy zawór z kranikiem, z taką czerwoną wajchą i kawałek dziwnej rurki, na którą Marek mówił, że to redukcja. A w istocie była to przelotka przedłużająca rurę i jednocześnie zmniejszająca jej średnicę do mniejszego rozmiaru, aby kranik pasował. Może coś tu pokręciłam z nazwami ale nie mam pod ręką hydraulika, bo dziś jest muzykiem, więc nie mam kogo spytać i piszę sama. Sorry. Kupiliśmy jeszcze taśmę uszczelniającą i wróciliśmy na działkę, aby dokonać postępu cywilizacyjnego.


Marek pomocował się chwilę z rurą klnąc przy tym jak prawdziwy hydraulik. Łał!
Potem szukaliśmy zaworu. Przypomnieliśmy sobie rozmowę z panem Krzyśkiem. Mówił, że zawór główny musi być przy wodomierzu, najpewniej w studzience niedaleko bramy. Studzienka przykryta jest żeliwnym, okrągłym włazem.
Właz udało nam się odsunąć na bok przy pomocy dwóch szpikulców do szaszłyków. Generalnie stanowiły one wyposażenie do grila, ale w tamtym momencie posłużyły jako chwytaki. Marek wygiął je w literki L aby łatwo zaczepić i odsunąć właz.I poszło, za trzecim szarpnięciem.
Pan Jarek - jak się potem przekonaliśmy w trakcie budowy - ów właz odsuwał gołymi rękami, jednym palcem, bez użycia naszych szpikulców, które wyśmiał "Eeee tam, kto by się bawił".

Po odsunięciu włazu naszym oczom ukazała studnia głęboka na ponad dwa metry, wyłożona dookoła betonowymi kręgami. Po obudwu stronach tej dziury w równych odstępach z betonu wystawały metalowe uchwyty tworząc jakby dwie drabinki. Można było po tych szczeblach, okrakiem, zejść aż na samo dno studni.
Na dnie stała woda, a tuż pod jej powierzchnią przytopiony był wodomierz. Widać było też poszukiwany zawór. Wystarczy tylko wejść do studni, podwinąć rękaw, zamoczyś rękę po łokieć i odkręcić.
Bagatelka! Oczami wyobraźni widziałam  się w akcji, jak ląduję tyłkiem w tej czarnej, śmierdzącej wodzie!
- Ja tam nie wejdę, bo przecież zlecę i się utopię! - zastrzegłam.
- Czemu nie jestem zdziwiony? Przecież wiedziałem. Znowu ja! No znowu ja! Nie wiem, jak ty mi się odwdzięczysz za te trudy i znoje.
O moim odwdzięczaniu się pisać nie będę, bo nie o tym jest ten blog.


Marek zdjął kurtkę, podwinął rękawy i powoli zaczął schodzić w głąb studzienki. Po chwili zrobił obrzydliwą minę i zajęczał:
- Łeeee, tu się roi od ślimaków, tych wstętnych, bez skorup! Ja się ich brzydzę! Jak mi któryś spadnie na głowę to ja wpadnę do tej wody z hukiem! Daj mi jakiś patyk! Szybko!

Marek był bardzo dzielny. Najpierw pozrzucał wszystkie te oślizgłe stworzenia na dno studni, do wody. Ja przyświecałam mu latarką z telefonu i mówiłam, gdzie jeszcze są ślimaki. Wreszcie, po oczyszczeniu terenu przykucnął nad lustrem wody, zanurzył rękę z obrzydzeniem i odkręcił wodę.
- Leć do domu i sprawdź, czy leci, zanim stąd wyjdę.
Poleciałam. Leciało i to jak! Nie tylko z kraniku ale i na łączeniu "redukcji" z rurą. Leciało na wszystkie strony!
- O kurde. Zapomniałem tego uszczelniacza. Dobra. Zakręcam i jeszcze raz to będę musiał włazić.

Za drugim razem poszło gładko. Kran został zamontowany jeszcze raz. Niespodzianek już nie było.
A więc mamy wodę!
Marku, jestem z ciebie dumna!

Odnośnie wody dodam jeszcze, że w przeciwieństwie do prądu jej cena nie zależy od tego, czy zużycie jest na potrzeby budowy, czy na potrzeby bytowe. Woda to woda, kosztuje tyle samo.
Po kupieniu działki złożyliśmy wizytę w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji, aby przepisać umowę na siebie. Okazaliśmy się aktem notarialnym, podpisaliśmy umowę o dostawę wody i już. Nie było tu żadnych komplikacji ani przeszkód.
Jedyne czego można się czepić to to, że pani urzędniczka wypisywała tę umowę w komputerze używając jedynie palców wskazujących i była poszukiwaczką liter na klawiaturze. Z tego powodu nasza wizyta w ZWiK trwała nieco przydługo. Na szczęście była skuteczna i co najważniejsze - jednorazowa.

4 komentarze:

  1. Gdy decydujemy się na budowę domu to przed nami jest wiele różnych robót. Nie za każdym razem możemy mieć przyłączenie do instalacji wodnej, więc dobrym pomysłem są zbiorniki przeponowe https://www.dostudni.pl/zbiorniki-przeponowe-gws-global-water-solutions,news19.html aby w naszym domu była bieżąca woda. Takie wykorzystanie zbiorników z pewnością ułatwia codzienne życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń