Dom

Dom

środa, 28 maja 2014

18. Kupujemy cegły, i to po znajomości

Na rozpoczęcie budowy umówieni jesteśmy z panem Jarkiem na początek sierpnia. Jednak zgodnie z jego radą niektóre materiały postanowiliśmy kupić wcześniej, zanim rozpocznie się sezon budowlany. A więc najpóźniej w kwietniu. Co roku bowiem, począwszy od maja, ceny pustaków i cegieł zaczynają rosnąć.

Pomyślałam sobie, ok. Może i materiały warto kupić wcześniej, ale co z nimi zrobić? Kto będzie ich pilnował na działce? Czasem widuję place budowy, ogrodzone, z ustawionymi na nich materiałami i z biegającymi po terenie wielkimi, groźnymi wilczurami. Ale przecież my nie chcemy mieć psów! No i gdzie mamy te materiały poustawiać, żeby nie przeszkadzały? Czy nie trzeba ich czymś przykryć, jakoś zabezpieczyć? Ja, jak to ja, wynalazłam nagle mnóstwo problemów. 

Pan Jarek uświadomił nam, że kupienie materiałów polega na ich zamówieniu i - co najważniejsze - na zapłaceniu, według cen bieżących, dzisiejszych. Natomiast odbiór fizyczny odbędzie się potem, za kilka miesięcy, na przykład w sierpniu.
Okazało się, że to normalna procedura. Każdy skład budowlany na to idzie. Przechowuje kupiony materiał u siebie, i to nieodpłatnie. Jeszcze sprzedawcy się cieszą, że w ogóle sprzedali towar. No i do chwili jego wydania skład budowlany odpowiada za towar. Tak więc o kradzież z działki nie musimy się martwić. Nie musimy też zatrudniać stróża ani kupować psów stróżujących.
Dodam, że transporty zakupionych materiałów również są gratis - oczywiście w określonym promieniu kilometrów. Trudno sobie wyobrazić, żeby skład dowoził za free cegły z Gdańska do Zakopanego. Ale w promieniu 10 km - jak najbardziej. 

Z czasem przekonałam się, że zwiezienie wszystkich materiałów na raz byłoby wręcz niemożliwe. Owszem, gdyby nasza działka była ogromna, można sobie wyobrazić, żeby ustawić na niej palety z pustakami do zbudowania całego domu. Ale byłoby tego bardzo dużo. Bez sensu. 


Tak więc transport pustaków, cegieł i bloczków betonowych odbywał się partiami. Zresztą przywiezienie materiałów "o raz" to rzecz niewykonalna, bo wyszłoby razem kilka tirów. 
W trakcie budowy pan Jarek mówił nam, ile palet i czego będzie potrzebne na dany tydzień. A my każdorazowo umawialiśmy transporty w składzie budowlanym. Wszyscy tak robią. 
Pamiętam moment, kiedy straciłam rachubę i pogubiłam się, ile czego już przywieźli, a ile jeszcze jest do przywiezienia. Ale i pan Jarek i hurtownia wszystko to pieczołowicie zapisywali i nie było mowy o pomyłce. Pod koniec budowy, gdy wchodziłam do hurtowni, wszyscy mnie tam znali i tylko pytali:
- No, to ile palet tym razem, na kiedy i czemu to takie pilne? - śmiali się. Bo u nich wszyscy wszystko zamawiali pilnie, na już, bo zabrakło pustaków i ekipa czeka i stoi z robotą. 

Na początku kwietnia pojechaliśmy do pana Jarka do domu. Zgodnie z obietnicą przygotował dla nas wstępną "rozpiskę" materiałów potrzebnych do budowy. Kazał przed sezonem kupić pustaki, cegły i bloczki fundamentowe. Reszty materiałów natomiast, zdaniem pana Jarka, nie ma sensu kupować wcześniej, bo ich ceny są raczej stabilne, niezależne od pory roku. 

Na "rozpisce" pan Jarek zakreślił ponadto kółkami te pozycje, które musimy dostarczyć na plac budowy jako pierwsze. Będą potrzebne do rozpoczęcia prac.  

Pierwsza strona kartki miała tytuł "Fundament", a druga "Parter".
- Na razie więcej nie pisałem, bo resztę to na bieżąco będę mówił, co kupić. Ja zawsze wam dam taką rozpiskę na kilka dni wcześniej, to sobie zdążycie poszukać i zamówić.



Kółkami zaznaczone były następujące pozycje:
  • stal - nie wiedziałam wtedy, że chodzi o stalowe pręty
  • drut wiązałkowy - śmieszna nazwa
  • gwoździe
  • deski - całkiem nie wiem, do czego mu deski, przecież budujemy z pustaków, a nie z desek. 
Ale tym będziemy się martwić w połowie lipca.
Na razie musieliśmy kupić pustaki, cegły i bloczki, zanim zdrożeją.  

Nasz dom, za radą architekta, znajomych i pana Jarka, postanowiliśmy budować z porothermu.
Porotherm to rodzaj ceramicznych pustaków, wypalanych z naturalnych glinek. Jest szansa, że powstanie z nich zdrowy mur. 


Sporo tańsze od porothermu są np. bloczki z gazobetonu, ale podobno są zbyt mocno nasiąkliwe, no i składają się z jakichś sprasowanych popiołów, odpadów hutniczych. Nie do końca ufam, że to zdrowy materiał . 
Itong z kolei jest i drogi i również łatwo nasiąka wodą. Gdy nie dopisze pogoda i w trakcie budowy będą deszcze, itong może sprawić sporo problemów. 
Podobno pustaki z keramzytu mają bardzo dobre właściwości cieplne, ale to kruchy materiał, niełatwy w obróbce. No i nowy, nie ma jeszcze zbyt wielu informacji, jak się spisze w praktyce, po latach.

Jako laik w dziedzinie budownictwa postanowiłam się nie wymądrzać, nie dociekać samodzielnie, które pustaki są lepsze i dlaczego, bo od czytania opracowań, forów i artykułów branżowych można dostać kociej mordy. Każdy pisze co innego. Postanowiliśmy posłuchać rady zaufanego fachowca, czyli pana Jarka:
- Ceramika to ceramika - przekonywał.
No więc dobrze. Niech będzie porotherm. Na klinkier nas przecież nie stać, choć pewnie byłby najlepszy. 

Najpopularniejszy porotherm produkuje firma Wienenberger, która jako pierwsza wprowadziła ten produkt na rynek i zastrzegła nazwę. Ale w sprzedaży pojawiło się wiele podobnych materiałów.
No właśnie. Podobnych. Niby to samo, ale nie do końca. Pan Jarek uczulał nas, żeby nie kupować np. porothermu firmy Leier, bo pustaki te są bardzo kruche, pękają i z każdej palety wychodzi sporo odrzutów. Przekonywał, że Leier jest wprawdzie trochę tańszy, ale nie warto go kupować, bo to co zaoszczędzimy na cenie to stracimy na stłuczkach, które będziemy musieli po prostu wyrzucić.
A więc w grę wchodził tylko porotherm Wienenbergera, rekomendowany i sprawdzony przez pana Jarka.

Budowanie z porothermu idzie szybko, bo nie robi się w ogóle spoin pionowych, a jedynie poziome. Pustaki są dość duże, łączy się je ze sobą pionowo na tzw. pióro-wpust. Buduje się więc szybciej, łatwiej i taniej, bo zużywa się mniej zaprawy. A dom i tak musi być otynkowany i ocieplony, więc wiatr i dźwięki wdzierające się do domu przez pionowe szczeliny (słychać je po przyłożeniu ucha do ściany) zostaną zatrzymane przez tynki i styropian na etapie wykończenia. 

Pan Jarek na swojej "rozpisce" zapisał nazwy kilku dużych, sprawdzonych składów budowlanych w Łodzi i okolicach, gdzie warto sprawdzać ceny i zamawiać towar.

Na ściany zewnętrzne i nośne mieliśmy kupić "porotherm 25 P+W". Nie wiem, co oznacza P+W, ale 25 oznacza grubość ściany, jaka powstanie z tych pustaków, a więc 25 cm. Pan Jarek wyliczył, że tych właśnie pustaków musimy kupić 2000 szt.
Na ścianki działowe natomiast potrzebne będzie 1050 szt. "porothermu 11,5 P+W", a więc ścianki działowe będą ponad dwa razy cieńsze od nośnych.

Oprócz porothermu mieliśmy kupić także 2 palety cegieł pełnych klasy 150 (cokolwiek to znaczy), oraz 1100 szt. bloczków betonowych. Wkrótce dowiedziałam się, że bloczki betonowe to inaczej bloczki fundamentowe, które służą do wybudowania ścian fundamentów, a więc części domu niemal w całości wpuszczonej w ziemię.


Rozpoczęłam porównywanie cen, dzwoniąc do różnych składów budowlanych. Na pojedynczych sztukach różnice były niewielkie. Ale biorąc pod uwagę, że mieliśmy kupić sporo sztuk, można było na tych pozornie groszowych różnicach oszczędzić nawet kilkaset złotych. Wynotowałam sobie ile co w którym miejscu kosztuje. Nawet zrobiłam sobie specjalną tabelę w excelu, bo bazgranie na kartkach z każdym telefonem stawało się coraz mniej czytelne. 

Podczas jednego ze spotkań weekendowych okazało się, że nasz dobry znajomy Jarosław jest w stanie nam pomóc przy zakupach. Wprawdzie nie handluje cegłami i pustakami, tylko farbami i tynkami, ale jako przedstawiciel handlowy producenta tzw. chemii budowlanej zna wszystkie hurtownie w województwie łódzkim. Zaopatruje je w sprzedawane przez siebie produkty. Jarosław zaproponował: 
- Słuchaj Klara, ja przecież znam tych wszystkich ludzi po hurtowniach i składach. Jak masz wolny dzień, to możemy się umówić, że pojedziesz ze mną do pracy, zrobimy objazd. Ja pozałatwiam swoje sprawy a ty popytasz bezpośrednio, jak i co. No i poznasz miejsca, zorientujesz się, gdzie co można kupić. Jakieś upusty, po znajomości, pewnie uda się załatwić. Oni mogą trochę zejść z ceny i zrobić niższą marżę. Dla znajomych zawsze jest taniej.

Oczywiście chętnie skorzystałam z propozycji. Jeździliśmy z Jarosławem jego służbowym samochodem od hurtowni do hurtowni przez dobrych kilka godzin. Zrobiliśmy ponad 150 kilometrów. Byliśmy w kilkunastu miejscach. Wcześniej żadnego z nich nie znałam. Nie sądziłam nawet, że wokół Łodzi jest tak wiele składów budowlanych! Dopóki człowiek nie interesuje się takimi sprawami, to po prostu ich nie zauważa. Nagle poczułam, że mieszkamy w zagłębiu materiałów budowlanych.
Ale tak jest ze wszystkim. Gdy byłam w ciąży nagle wokół siebie zauważałam same ciężarne kobiety. Gdy kupiliśmy samochód peugeot, nagle pół Łodzi takimi jeździło. Percepcja ukierunkowuje się na dany temat i tyle. Dziwne, ale prawdziwe. 

W każdej z hurtowni Jarosław to był swój człowiek. Wszyscy go znali, z wszystkimi był na "ty", wszędzie witali go radośnie, podając ręce. Widać było, że jest lubiany. Jarosław mnie przedstawiał i mówił:
- Słuchaj, to jest moja przyjaciółka, która potrzebuje kupić cegły na dom. Jak możesz zaproponować jakieś rozsądne upusty, to byłoby super - A każdy odpowiadał:
- Jasne, zaraz zobaczę, ile tam możemy zawalczyć.
No i walczyli. We wszystkich tych miejscach, dzięki znajomości z Jarosławem, proponowane mi oferty cenowe były korzystniejsze od cen dla klientów "z ulicy". 
Dzięki Jarosławowi udało mi się kupić materiały aż o 2 000 zł taniej, niż wynikało to z cen ustalonych telefonicznie. To dużo pieniędzy. 
No i objazd po hurtowniach w towarzystwie Jarosława, który sypał dowcipami jak z rękawa, to niezapomniane chwile. Jarosław non stop gadał przez telefon, używając zestawu głośnomówiącego. Każdego kto dzwonił ostrzegał:
- Cześć stary. Uwaga, nie przeklinamy dziś, bo nie jadę sam. Tak że pilnuj się, moja przyjaciółka nas słyszy i pozdrawia. No to teraz wal, co tam chciałeś?
No i tak sobie gadali, gdzie jaki transport wysłać, ile siatki sprowadzić i czemu odprawa celna się spóźnia. Starali się nie przeklinać, z mniejszym lub większym skutkiem.

Miałam okazję popatrzeć, na czym polega praca handlowca. Mają oni milion spraw do załatwienia jednocześnie, w dodatku wszystko robią będąc w trasie. Podzielność uwagi to warunek konieczny, aby być handlowcem. A więc ja się nie nadaję. Ja albo kieruję autem, albo rozmawiam. Dwóch rzeczy na raz nie umiem robić, bo wtedy zamiast migacza wrzucam długie światła albo uruchamiam spryskiwacz na tylną szybę. Czasem też odsuwam szybę. Na szczęście jeszcze nie pomyliłam nigdy hamulca z gazem, ale o takich przypadkach też już słyszałam.Więc jak dla mnie - wielki szacun dla handlowców.

Najbardziej ubawiłam się, gdy Jarosław odebrał telefon od kobiety, która usiłowała mu sprzedać usługę telewizji satelitarnej. Ona go całkiem na poważnie przekonywała, jaki to korzystny pakiet ma do zaoferowania, a on jej odpowiadał, że oglądanie telewizjo to bardzo niezdrowe zajęcie. Na koniec zalecił tej pani, żeby zamiast zawracać głowę poważnym ludziom i zachęcać ich do szatańskich wynalazków, lepiej wybrała się na wycieczkę rowerową do lasu i poczuła na własnej skórze, że nie ma to jak kontakt z przyrodą:
- Proszę pani, ja to wręcz marzę, aby pozbyć się telewizora, a pani mi tu proponuje dodatkowe kanały. Nic z tego. To jest samo zło. Niech mi pani uwierzy. - gadał do niej szczerze rozbawiony. Wkręcał ją coraz bardziej bo wiedział, że rozmowa ta jest nagrywana i że biedaczka musi zachować kulturę do końca. Ot, takie urozmaicenie monotonnego dnia handlowca. Ubawiłam się setnie. Jarosław gada naprawdę śmiesznie.
To był udany dzień! Dzięki Jarosław :)

Za porotherm, cegły i bloczki fundamentowe zapłaciliśmy 16 600 zł. Po powrocie do domu wykonałam przelew na taką właśnie kwotę. Po fakturę miałam się zgłosić przy okazji, a transporty zaczniemy umawiać w sierpniu. 

Przyznam, że byłam mile zaskoczona, bo spodziewałam się wyższej kwoty. Sądziłam wcześniej, że to właśnie pustaki stanowią najdroższą pozycję w koszcie budowy domu, bo to z nich w zasadzie się buduje. Ale nic podobnego. Biorąc pod uwagę wszystkie koszty budowy domu zakup pustaków to naprawdę mała pozycja.

Na początku budowy najtrudniejsze dla mnie było to, że nie miałam pojęcia ile pieniędzy będzie nam potrzebne. Ile może kosztować stan surowy otwarty, czyli budynek zadaszony, bez okien i drzwi.
Taki właśnie stan pan Jarek obiecywał postawić nam w trzy miesiące, a może i krócej - zależy od pogody - mówił. Nie wiedziałam, czy będzie to kosztować 100 tysięcy czy 200 tysięcy?  Nie umiałam tych kosztów nawet oszacować, bo nie wiedziałam, jakie zakupy poza tymi spisanymi na kartkach przyjdzie nam zrobić.
Pierwsze "rozpiski" zakończyły się na parterze, a przecież jest jeszcze poddasze, no i cały dach i schody, i strop i nie wiem co jeszcze. 
Próbowałam podpytać pana Jarka, ile kasy musimy szykować, żebyśmy byli świadomi w co się pakujemy i czy nam wystarczy środków, ale ten nie był w stanie mi odpowiedzieć:
- Ja nie wiem, nie liczę. Nie mój problem he he. 
No dobra. Brniemy w to w pełnej nieświadomości. Wkrótce się okaże, ile to kosztuje. Obyśmy tylko nie musieli przerwać robót w połowie domu. 

4 komentarze:

  1. Hehe, fajnie fajnie. :) Bardzo interesujące, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak ja niedawno się również budowałam i wiem również jak istotną kwestią jest posiadanie dobrego transportu na takie materiały. Zdecydowanie mogę polecić firmę https://transport-gdansk.pl/ która zna się na tych sprawach bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wpis jest bardzo interesujący

    OdpowiedzUsuń