Dom

Dom

środa, 21 maja 2014

16. Prąd podłączony, uff

Z papierem podpisanym przez elektryka udaliśmy się do elektrowni, aby zgłosić gotowość do przyłączenia i aby umówić termin zainstalowania licznika i podłączenia naszej prowizorki do sieci.
Pan Michał z elektrowni mówił, że sprawy te załatwiane są szybko, najdalej w ciągu tygodnia prąd powinien być. Nasza ekipa budowlana wchodzi na budowę za dwa tygodnie, sądziłam więc, że mamy zapas.

W elektrowni okazało się, że przyłączenie do sieci nie jest możliwe, bowiem nasze warunki przyłączenia się przeterminowały. O miesiąc! A więc musimy załatwiać aneks, pisać podanie, aby elektrownia przedrukowała ten sam dokument raz jeszcze, tylko z nową datą. Ale o tym już było.

Wreszcie udało się umówić terminy.
Najpierw przyjechał pan z PGE Obrót, aby zainstalować licznik w naszej skrzynce na słupie. Otworzył skrzynkę, popatrzył i rzekł:
- Niestety, nie mogę założyć licznika. Macie zły bezpiecznik.
- Jak to zły? - ciśnienie mi skoczyło - co z nim nie tak?
- W dokumentach macie 6 amperów, a tu jest założony 10 amperów. Elektryk musi wymienić. Nie poradzę.  

Oj, zdenerwowałam się. Dzwonię to elektryka, ale ten nie odbiera. No tak, mówił, że wyjeżdża na urlop, na Kretę!
Wtedy do akcji wkroczył Marek.
- To jaki ten bezpiecznik ma być? Chyba nie powinno być problemów z wymianą?

Facet był fajny i nie piętrzył problemów. Wyjaśnił Markowi, o jaki bezpiecznik chodzi, w którym miejscu należy sprawdzić na nim oznaczenia, żeby na pewno kupić dobry.
- Dobra, to niech państwo sobie załatwią nowy bezpiecznik. Wiecie, że formalnie to powinien zmienić go elektryk? No, to zadzwońcie jak będziecie gotowi. Ja dziś robię na tym terenie do 15-ej, to podjadę jeszcze raz. Nie ma przecież sensu, żebyście znowu jechali do zakładu i umawiali podłączenie licznika od nowa.

Najbliższy dział elektryczny znajduje się w Manufakturze, w markecie Leroy Merlin. Jedziemy. Znaleźliśmy odpowiedni regał w wielkim sklepie, z mnóstwem różnych bezpieczników. Były 10A, 4A, 12A, ale 6A nie! Poprosiliśmy o pomoc pracownika sklepu, który przyszedł, popatrzył, poszukał i stwierdził,
- No, tu powinien być 6 amper, widzi pan, nawet jest cena. Ooo, nie ma już? No to wyszły.
Coraz lepiej.

Internet w telefonie to podstawa. Szukamy więc najbliższego sklepu elektrycznego. Jest. Niedaleko. Mamy adres, mamy numer telefonu, więc najpierw dzwonimy, żeby na darmo nie jechać. Żeby znów się nie okazało, że 6 amper akurat wyszły!
Są.

Po chwili byliśmy w sklepie, kupiliśmy piękny, nowy, biały bezpiecznik, który w ogóle nie przypominał bezpiecznika z moich wyobrażeń. Bo ja z dzieciństwa znałam całkiem inne bezpieczniki, takie ceramiczne, okrągłe, jak małe buteleczki. Gdy w naszym mieszkaniu wysiadały korki, tato wykręcał taki bezpiecznik znad drzwi w przedpokoju, żeby go "zawatować" drutem, i naprawiał prąd, czynił jasność.  
No więc kupiliśmy całkiem inny bezpiecznik. Do tego jeszcze wkrętak gwiazdkowy, żeby było jak odkręcić śrubki i przytwierdzić kabelki.


Marek wykręcił nieodpowiedni bezpiecznik, poodpinał wszystkie kabelki i stwierdził, że to naprawdę żadna filozofia. Tym bardziej, że kabelki mają różne kolory, identyczne z oznaczeniami na bezpieczniku. Dla Marka to łatwe, bo w kablach siedzi od lat. Ciągle jakieś lutuje, przykręca, zmienia im wtyczki i "dżeki". Uporał się z tym moment. Mój bohater!
Zanim zadzwoniliśmy po pana od liczników, postanowiliśmy jednak skonsultować podłączenie z jakimś elektrykiem. Bo niby wszystko łatwe, ale jakby miało się coś stać, to kryminał tak grzzebać się w prądzie bez uprawnień. 
Nasz sąsiad, który akurat był na podwórku,  powiedział, że przecież obok, dwa domy dalej, mieszka jeden elektryk. Zadzwonił po niego. Tamtern przyszedł, obejrzał i zatwierdził. Jest ok. Prawda, że fajnych mamy sąsiadów? Szkoda, że wcześniej nie znaliśmy się z sąsiadem-elektrykiem. 


Zadzwoniliśmy po pana od liczników. Przyjechał, sprawdził dokładnie, czy wszystkie kabelki są dobrze podłączone. Potwierdził, że w porządku i założył licznik. Podpisaliśmy protokół odbioru i pojechał. Naprawdę miły człowiek. Jeśli znacie pana od liczników z Łodzi, to pozdrówcie go ode mnie :)

Następnego dnia przyjechała ekipa podłączać nasz warkocz do słupa na ulicy. Przyjechali we trzech, wielkim samochodem z tzw. "zwyżką", czyli z podnośnikiem, który na końcu ma balkonik.
Weszli, obejrzeli słup, sprawdzili, że licznik już jest, więc w zasadzie można zaczynać.
- No to hak i zaciski poproszę - powiedział jeden.
- Jaki hak?
- Nie macie haka? No to nic z tego. Nie podłączymy. Elektryk niech se poczyta, to jest w warunkach i niech wszystko załatwi jak należy, a nie tak. To my jedziemy. Do widzenia. - i ruszyli w kierunku samochodu.
- Zaraz zaraz, panowie, chwileczkę. Moment. Proszę nam powiedzieć, czego tu brakuje, to załatwimy. Jaki hak? Jak wyglądają te zaciski?
- To niech wam elektryk powie. My tu nie mamy czasu. Mamy jeszcze inne roboty do ogarnięcia. 
- I co dalej? Jak już załatwimy te braki, to kiedy znów przyjedziecie, żeby to podłączyć?
- A, to my już nie wiemy. Trzeba pojechać na Tuwima, to oni tam uzgodnią jakiś nowy termin.
- Chyba żart. Przecież na nowy termin będziemy czekać z tydzień!


Foto: http://www.elnord.pl/osprzet-kablowy,13,pl.htm

Przypomniało mi się, że mam w samochodzie te nieszczęsne warunki przyłączenia. Pobiegłam po nie i poprosiłam panów, żeby mi pokazali palcem, gdzie jest napisane o jakichś hakach i zaciskach. Szukali, czytali i nie znaleźli. Ale i tak się upierali, że elektryk to powinien wszystko wiedzieć.
Gdy potem, w domu, na spokojnie, prześledziłam wszystkie papiery, doszukałam się, że zakup osprzętu niezbędnego do przyłączenia leży po stronie inwestora. Było to napisane w jakimś regulaminie, na stronie internetowej, w warunkach ogólnych. W treści samej umowy ani w treści warunków nie było o tym ani słowa. Sądziłam, podobnie jak nasz elektryk, że wymagany osprzęt to słup, skrzynka, warkocz, bezpiecznik, uziemienie no i hak na naszym słupie.
Zaczynałam nabierać podejrzeń, że działanie tych panów to zemsta za to, że zleciliśmy zrobienie prowizorki elektrykowi spoza układu. Ale może się wkręciłam.

O rany. Faceci byli straszni.
Czepili się jeszcze, że kable w zamykanej na klucz skrzynce nie są osłonięte plastikową rurką. Nie wystarczyło, że na zewnątrz, poza skrzynką, osłona była, to taka niebieska elastyczna rura na kablach. Nasz elektryk specjalnie ją kupował - bo wiedział, że osłona ma być. Ale nie wiedział, że w środku skrzynki też!
Marek się dziwił, czemu to ma służyć, przecież skrzynka jest zamykana na klucz. Poza tym u poprzedniego właściciela tejże prowizorki w środku żadna osłona nie była montowana i jakoś prąd podłączyli. Ale u nas musi być.

Marek się poddał. Poprosił tylko, żeby panowie wyjaśnili mu, o jakie zaciski chodzi, czego mamy szukać w sklepie. Jeden z facetów wskoczył na pakę samochodu, otworzył skrzynię, wyjął zacisk:
- O, taki - pokazał i schował.
- No przecież pan ma zaciski? - powiedziałam - To może my je od was odkupimy? I wtedy podłączycie nam ten prąd?
- To nie są na sprzedaż. Musicie mieć swoje.
I pojechali.

Myślałam, że dostanę szału. Najpierw miałam ochotę rozszarpać tych facetów, a potem naszego elektryka, na Krecie! Mówił, że hak założył i co?

Spojrzałam na nasz słup, weszłam w krzaki, żeby zobaczyć go z każdej strony i krzyknęłam do Marka:
- Ty! Zobacz! Przecież tu jest hak! Na haku wisi zwinięty ten, no, warkocz!
- No jest. No to ja już nie wiem, o co im chodzi - powiedział Marek.
- Gonimy ich! Oni są wielkim samochodem, szybko nie mogą jechać, złapiemy ich.
- Ty jesteś nienormalna! No i co im powiesz?
- Powiem im, że hak jest i niech nam sprzedadzą te zaciski. A rurkę w środku zamontujemy potem. przecież musimy mieć ten prąd! Chodź!
- Dobra, ale ty z nimi gadasz.
No i zaczęliśmy pościg. Nie trwał długo. Panowie zaparkowali swój duży wóz pod sklepem, dwie ulice dalej,  jeden z nich robił zakupy.

Wysiadłam do nich i zagadałam:
- Panowie, bo ja jeszcze w sprawie tego podłączenia. Nam naprawdę bardzo zależy, żeby to dziś załatwić. Ekipa ma zaczynać roboty, a bez prądu się nie da. Mówiliście, że nie ma haka, ale ten hak tam jest! Z tyłu! Możecie pojechać i sprawdzić.
- Na pani słupie to hak jest. Ale potrzebny jest jeszcze drugi hak, dla nas, żebyśmy go zamontowali na naszym słupie, tym na ulicy, betonowym, gdzie jest wysokie napięcie.
- I naprawdę tak nas z tym zostawicie? Bądźcie ludźmi. Dogadamy się przecież - zaczęłam żebrać.
Ups, to była chyba sugestia czegoś nielegalnego. Ale zadziałało.
Popatrzyli po sobie.
- No dobra. To zaraz tam do was wrócimy.


Wrócili. W swojej skrzyni mieli i hak, i zaciski,  i elastyczną rurkę plastikową, czyli osłonkę na kable.
Najdłużej facet mocował się z założeniem tej osłonki, całkiem chyba zbytecznej. Aby ją założyć musiał odkręcić kable od licznika, wsunąć je w tunel rury i znów przykręcić. Z przykręcaniem kabli słabo sobie radził, kilka razy kable mu wypadały, a on wtedy wypowiadał pod nosem brzydkie słowa. Marek robił to o wiele sprawniej.
Rurka była za długa, kable się nie mieściły. Facet wciskał je na siłę, zaginając i podginając. Odwalił taką fuszerę, że głowa mała. Teraz to dopiero było niebezpiecznie. Ostatecznie skrócił rurkę i kable były w nich schowane tylko częściowo. Na dole natomiast, przy samym wejściu do licznika, kable były na wierzchu, w dodatku całe powyginane. Sens tej śmiesznej osłonki w jego wykonaniu był żaden. 
Marek stuknął mnie w łokieć "Ale paprok!".

Wreszcie podłączyli. Jeden sterował podnośnikiem z kabiny szoferki, drugi wzniósł się w balkoniku ponad drzewa, a trzeci tylko patrzył. Okazało się, że hak na słupie betonowym jednak jest. Został przecież po starym, zdemontowanym przyłączu. Przy pomocy zacisków podłączyli warkocz, który opletli kilkakrotnie na haku. Podłączenie robił inny facet, niż ten od osłonki. Całe szczęście, w końcu to wysokie napięcie.
Do dziś nie jestem pewna, czy panowie zasadnie wymagali od nas haka i zacisków. Po powrocie z Krety nasz elektryk przepraszał nas najmocniej, że się pomylił i założył zły bezpiecznik. Natomiast co do rzekomego obowiązku posiadania dodatkowego haka i zacisków dla panów z elektrowni upierał się, że pierwsze słyszy i że pierwszy raz spotkał się z takim wymogiem. "Zresztą, gdyby nie musieli mieć swoich haków i zacisków, to po co by je wozili w skrzyni na samochodzie?".  

Prąd jest. prowizorka działa.

I to w zasadzie koniec historii.
O "podziękowaniu" za ich "usługę", wykonaną w ramach obowiązków służbowych, na podstawie umowy o pracę z elektrownią, pisać nie będę. Sami sobie dopowiedzcie co chcecie. Zapłacilibyście takim naciągaczom? Przecież wykonali tylko swoje obowiązki służbowe, i to w godzinach pracy?

Na dostawy prądu monopol się skończył. Firma PGE Obrót walczy o klienta, który może wybrać innego dostawcę. I to się czuje. Oni wiedzą, że ponieważ klient płaci, to jest ważny. I o klienta trzeba dbać, bo sobie pójdzie do kogoś innego po prąd. W ostatnim czasie PGE Obrót ustawiło nawet w swojej hali-poczekalni miłą, ładną panią, której zadaniem jest informować zdezorientowanych klientów, w którym okienku co się załatwia. Faktycznie, był tam chaos z kolejką, więc zaradzili.

PGE Dystrybucja to póki co monopolista. Nie ma innego wariantu, żadnej konkurencji, żadnej alternatywy. Klient płaci bo musi. I nikt w tej firmie nie czuje, że trzeba go za to szanować. Klient i tak nie ucieknie do konkurencji, bo konkurencji nie ma.

Takie nasze polskie piekiełko. Wszyscy skazani na PGE Dystrybucja - monopolistę w dystrybucji prądu, i wszyscy skazani na Pocztę Polską - monopolistę w przesyłkach listowych.
Czytałam kiedyś, że linie energetyczne nie powinny być prywatyzowane, bo zagraża to bezpieczeństwu energetycznemu państwa. Pewnie tak, nie znam się na decyzjach globalnych. Ale nikt mi nie wmówi, że tak, jak jest teraz, jest dobrze. Dla mnie, jako małego klienta, nie bardzo. A może po prostu miałam pecha do ludzi? 

15 komentarzy:

  1. Gratuluję, że udało się wszystko skończyć na czas. Cieszę się Waszym szczęściem :) Czekam na kolejne Wasze przygody i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo pracy było ale najważniejsze że już wszystko skończone :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie samo posiadanie prądu na budowie naszego domu jest niezwykle ważne i też przez to przechodziłem. Jednak ja od razu na tym etapie zdecydowałem się na montaż instalacji fotowoltaicznej. Fajnie, że firma http://inovativ.pl/ zajęła się tym wszystkim kompleksowo.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie samo podłączenie prądu jest bardzo ważne i bez niego raczej nic z naszego domu nie będzie. Ja niedawno czytałem artykuł https://poprostuenergia.pl/kolektory-sloneczne-czy-panele-fotowoltaiczne-roznice/ gdzie bardzo dokładnie wyjaśniono różnicę pomiędzy panelami fotowoltaicznymi i kolektorami słonecznymi. Ja na pewno na któreś z tych rozwiązań się zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uważam, że fotowoltaika jest lepszym rozwiązaniem i też częściej ostatnio się ją spotyka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten wpis dał mi wiele do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie sam prąd jest niezwykle ważny jeśli chodzi o nasz dom czy mieszkanie i myślę, że również dość ważną sprawą jest to aby być pewnym, że nasza instalacja działa właściwie. W takich sytuacjach ja zazwyczaj kontaktuję się z elektrykiem https://elektryk-wroclaw.pl/instalacje-elektryczne/ co do którego mam pełne zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o oszczędzanie na rachunkach za energię, to fotowoltaika jest idealnym rozwiązaniem. Nie dziwi mnie więc, że właściciele nowo budowanych domów decydują się na takie rozwiązanie. Można też skorzystać z dopłat do instalacji fotowoltaicznych. Co ważne, należy wybrać wykonawcę i jeśli chodzi o Małopolska polecam https://fiberlink.pl/fotowoltaika/ - jest tam doskonałej jakości oferta.

    OdpowiedzUsuń
  10. Modernizacja instalacji elektrycznej w starych budynkach może być skomplikowana i wymagająca. Firma, którą można znaleźć na https://wzu-energpol.pl/, specjalizuje się w tego typu projektach. Ich technicy są wyposażeni w najnowsze narzędzia i technologie, co pozwala im na skuteczne i bezpieczne wykonanie nawet najbardziej złożonych zadań. Ich podejście do każdego zadania gwarantuje, że prace zostaną wykonane prawidłowo, bez ryzyka dla struktury budynku czy jego mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń