Dom

Dom

środa, 7 maja 2014

4. Mapy, wnioski, decyzje


Architekt pokierował nas najpierw do miejskiego ośrodka geodezji i kartografii, po mapę. To się nazywa mapa sytuacyjno – wysokościowa, albo też mapa do celów lokalizacji. Mapa ta obejmuje teren naszej działki oraz teren trzech działek sąsiednich licząc od każdego boku. Druczek o wydanie takiej mapy otrzymaliśmy w MODGiK – jest łatwy do wypełnienia. Za mapę oczywiście jakieś drobiazgowe opłaty były (116 zł)  i czekało się na nią dwa tygodnie. Mapa ta była potrzebna do wniosku o warunki zabudowy.

Potem pan Piotr skierował nas do geodety, który wykonał – za 800 zł – mapę do celów projektowych. Na mapie tej naniesione są miliony danych, wszystkie rury w ziemi, studzienki, kable, włazy. Mapa ma pieczątkę uprawnionego geodety. Dostałam ją w tubie, w kilku egzemplarzach, a dodatkowo w wersji cyfrowej na płycie CD. 

Następnie pan Piotr wypełnił nam wniosek o warunki zabudowy. Druk tego wniosku bierze się z urzędu miasta, ale trzeba go odpowiednio wypełnić i dołączyć załącznik graficzny – czyli mapę z wyrysowanymi konturami planowanych budynków. To okazało się dosyć proste, ale sama nie wiedziałabym od czego zacząć. Pan Piotr najpierw skserował mapę do celów projektowych, wziął gruby czarny mazak, linijkę i narysował na niej prostokąt - niby nasz dom. Pomierzył wcześniej linijką odległości, żeby rysunek w skali mniej więcej zgadzał się z odległościami w terenie. Następnie tak samo narysował prostokąt garażu. Wszystkie narożniki opisał drukowanymi literami A, B, C, D (garaż kolejnymi z alfabetu) i w zasadzie koniec filozofii.

W samym wniosku o warunki zabudowy należało podać trochę danych, na których my, albo raczej ja, się kompletnie nie znam.  Np. jakie chcemy zapotrzebowanie na prąd – u nas wyszło 14 kW. I tego nie wiedział nawet nasz architekt, konsultował to telefonicznie z elektrykiem.
Trzeba było także podać, jaka ma być wielkość i kubatura budynku (to już pan Piotr wiedział sam, he he), że dach ma być dwuspadowy i pod jakim kątem, że wody opadowe mamy zamiar odprowadzać w teren własnej działki (nie wiem, jakie są inne warianty, ale budowanie systemu kanałów nie wchodzi w grę), że zamierzamy zbudować dom o określonej wysokości do kalenicy – a przecież ja nawet nie wiem, co to jest kalenica. I parę jeszcze  innych szczegółów.
W każdym razie pan Piotr to wypełnił, wziął pełnomocnictwa od nas i wszystko pozałatwiał. Po drodze musieliśmy tylko – albo aż – uzyskać pisemne zapewnienia od dostawców mediów (woda, kanalizacja, gaz, prąd), że podłączenie naszego projektowanego domu do sieci jest możliwe. Ale o tym opowiem  innym razem.

Po roku, gdy stałam się szczęśliwą posiadaczką innej działki dziedzicząc spadek, wzorując się na wniosku wypełnionym przez pana Piotra, sama byłam w stanie wystąpić o mapę sytuacyjno-wysokościową. Samodzielnie wrysowałam na tą mapę dwa domy i samodzielnie uzupełniłam wniosek o warunki zabudowy. I zadziałało – warunki otrzymałam. Za darmo J Nie jest to widać trudne pod warunkiem, że się wie jak to zrobić. Jak ze wszystkim.

UZUPEŁNIENIE

Przeglądałam dokumenty dotyczące naszej budowy i wpadło mi w ręce pewne pismo. Jego autorem jest jeden z naszych sąsiadów, z którym mamy wspólny płot. I jest to oprotestowanie naszego wniosku o uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy.

Z grubsza chodzi o to, że aby projektant mógł przystąpić do projektowania, musi posiadać aktualne warunki zabudowy. Warunki te wydawane są w formie decyzji administracyjnej przez urząd miasta. Trzeba więc pobrać strosowny druk z urzędu, wypełnić go (pisałam o tym powyżej), załączyć do niego mapę sytuacyjno-wysokościową w trzech kopiach, w tym na jednej trzeba naszkicować przyszłe zabudowania w proponowanym przez nas miejscu - i wszystko to razem złożyć w urzędzie. Potem grzecznie czekać, aż urząd się namyśli, upisze obszerną decyzję administracyjną, której nikt nie czyta i przyśle nam papier do domu.
Namyślanie się urzędu sporo trwa bowiem w przepisach stoi, że każdy z właścicieli działek sąsiadujących musi zostać pisemnie powiadomiony o naszych planach. I każdy z sąsiadów może zapoznać się z naszym wnioskiem i może się z nim nie zgodzić.
To właśnie uczynił nasz sąsiad. Oprotestował wysokość naszego domu. Widocznie uznał, że jego dom, który jest najwyższy na całej ulicy, takim właśnie ma pozostać i nie ma mowy, aby ktokolwiek z sąsiadów go przebił.
Protest sąsiada nieco przedłużył procedurę, ale zbytnio nas nie zmartwił, bo nasz architekt wszelkie zamierzenia co do budowy wpisał w ten wniosek mocno na wyrost - w tym zawyżył także wysokość naszego domu:
- Pani Klaro, proszę się tym nie przejmować. Ja do warunków wpisałem wysokość do kalenicy aż 12 m, a wiadomo przecież, że więcej niż 8 - 9 nie bedziemy projektować. Zrobiłem to na wszelki wypadek, wolę dołożyć sobie zapas z każdej strony niż uzyskać warunki na zbyt mały dom, które będą ograniczały projekt. Mniejszy obiekt niż mówią warunki zawsze można zaprojektować, ale większego nie.
No, szczęście sąsiada, że nie pokrzyżował nam planów, bo inaczej moglibyśmy się nie polubić. Ale skoro nam nie zaszkodził to ok. Spróbujemy się jednak polubić.

Decyzja o warunkach zabudowy to obszerne pismo na cztery strony zapisane drobnym maczkiem. Do niego załączona jest mapa oraz Wynik analizy urbanistycznej.
Decyzja musi nabrać mocy prawnej, czyli musi się uprawomocnić. Po jej otrzymaniu należy odczekać, aż minie czas na wniesienie ewentualnych odwołań i dopiero po tym terminie trzeba ponownie pójść do urzędu po pieczątkę, że decyzja stała się prawomocna (albo ostateczna - nie pamiętam teraz jaka i nie pamiętam czym różni się prawomocność od ostateczności, podobno w prawie jest jakaś różnica, nie będę jednak tego teraz sprawdzać bo w sumie to nieistotne - urzędnicy wiedzą, jaką pieczątkę mają przystawić i nie mamy na to żadnego wpływu).

Ja przyznam, że nigdy nie przeczytałam naszej decyzji o warunkach zabudowy w całości, natomiast pan Piotr - architekt - przestudiował ją dogłębnie. Najważniejsze moim zdaniem wytyczne do projektowania, jakie z niej wynikają to:

  • obowiązująca linia zabudowy - jest ona również wyrysowana na załączonej mapie i ustala ona, w jakiej odległości od drogi (od granicy działki) należy usytuować dom. Nie ma tu dowolności, i całe szczęście, bowiem wszystkie domy na danej ulicy muszą stać w jednej linii. Inaczej byłby bałagan architektoniczny jak w Egipcie;
  • szerokość elewacji frontowej z tolerancją +/- 20%
  • wysokość budynku - w tym kalenicy - i tu uwzględniono protest sąsiada, pozwalając nam zbudować dom nie wyższy od jego domu - (swoją drogą już wiem, co to jest kalenica! "Kalenica to najwyższa część dachu utworzona na przecięciu połaci dachowych", czyli po mojemu to ta najwyższa bela na samym szczycie)
  • kąt nachylenia połaci dachowych - czyli po polsku jaki spadek
  • układ połaci dachowych - czyli czy dach dwuspadowy czy czterospadowy czy jeszcze inny
  • kierunek głównej kalenicy - czyli czy dom ma stać przedem czy też bokiem do drogi. 
W decyzji spisanych jest jeszcze wiele innych wytycznych, ale te powyżej są chyba dla nas najważniejsze, bo determinują z grubsza gdzie dom ma stać i jak ma wyglądać. 

Mając w garści prawomocną decyzję pan Piotr przystąpił do projektowania. Nie robił wszystkiego sam, gdyż projekt budowlany składa się z wielu części. Jest podzielony na tzw. branże. Osobno projektuje się część konstrukcyjną, osobno elektrykę i instalacje gazową oraz wodno-kanalizacyjną.

Ostatecznie powstał projekt - czyli gruba księga, z której wynika absolutnie wszystko. No, może prawie,bo np. nie ma w niej informacji, w którym miejscu mają być gniazdka, ale grzejniki już tak.  

Gotowy projekt składa się do urzędu miasta po to, aby uzyskać kolejną, najważniejszą decyzję administracyjną, czyli pozwolenie na budowę. 
I wtedy urzędnicy sprawdzają, czy wszystko w projekcie jest zgodne z decyzją o warunkach zabudowy i w ogóle z przepisami. To oczywiście znowu trwa. Na szczęściete decyzje administracyjne uzyskuje się bezpłatnie.  
Projekt to kupa papierów, każda strona jest podpisana i opieczętowana przez urząd, żeby po wydaniu pozwolenia na budowę, dla którego projekt jest integralnym załącznikiem, żadna strona nie mogła być podmieniona. Są tam kopie uprawnień, pozwoleń, decyzji, są opisy, mapy, szkice, rzuty, zestawienia, badania geologiczne itp. itd. 

Nasz gotowy projekt, wraz z decyzją o pozwoleniu na budowę, otrzymaliśmy od pana Piotra w 4 egzemplarzach. Czyli po odbiór projektu trzeba się wybrać ze sporą torbą. 
- Po co nam aż tyle kopii? Jedna nie wystarczy? - dziwiłam się. 
- Przyda się przyda. Jedną weźmie kierownik budowy, drugą weźmie majster na budowę, jedną powinna pani mieć u siebie i jedna na zapas, gdyby trzeba było zlecić jakieś wyceny w międzyczasie. 
I wszystko się sprawdziło. Wszystkie cztery egzemplarze projektu okazały się potrzebne. 

Urzędniczych spraw jeszcze nie koniec. Czeka nas założenie dziennika budowy, a po skończeniu wszelkich prac uzyskanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie. Ale do tego daleka droga. 

9 komentarzy:

  1. Z tego co widzę, aby móc rozpocząć budowę domu należy spełnić naprawdę sporą ilość formalności. Niestety, ja najprawdopodobniej bym im nie podołał… I dlatego rozglądam się obecnie za mieszkaniem, w którym mógłbym zamieszkać. Czy powinienem zdecydować się na jedno z mieszkań dostępnych w ofercie tego dewelopera: https://vantage-sa.pl/atrakcyjne-nieruchomosci-wroclaw/?

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno każda budowa zanim się zacznie musi mieć spełnione wszelkie warunki. Dlatego ja właśnie zdecydowałam się od razu na zakup mieszkania, aby takich problemów nie mieć. Mogłem zamieszkać w Gdyni dzięki ofercie https://www.eurostyl.com.pl/oferta/nowe-mieszkania-gdynia.html która bardzo mi pasowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie opisany temat, dużo pomocnych wskazówek i informacji można tutaj znaleźć, Świetny blog.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieważne jak zdeterminowani jesteśmy żeby rozpocząć budowe, czasem może sie zdarzyć że po rozpoczęciu trzeba będzie wezwać nadzór archeologiczny który będzie pilnował wykopów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonały post! Naprawdę wartościowe porady przedstawione na tym stronie. Podziwiam Twą wkład w tworzenie takich dobrych artykułów. Chciałabym dodatkowo zaproponować przejrzenie własnego strony, gdzie również znajdą interesujące wskazówki dotyczące stylizacji. Zapraszam pod stronę mój blog. Przyjemnego czytania!

    OdpowiedzUsuń
  7. W dzisiejszym świecie, gdzie zmiany klimatyczne i zanieczyszczenie środowiska są na porządku dziennym, specjalistyczne analizy środowiskowe stają się coraz bardziej istotne. Serwisy jak http://eco-expert.eu/ oferują szereg usług, które pomagają nam monitorować i zrozumieć stan naszego środowiska. Od analizy jakości powietrza, przez badania wody, po ocenę wpływu człowieka na bioróżnorodność - te usługi są niezbędne dla ochrony naszej planety.

    OdpowiedzUsuń